Robinson Kim Stanley - Błękitny Mars, E-BOOKI, Nowe (h - 123)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kim Stanley RobinsonB��kitny marsca�� pierwszaPawia g�raW chwili obecnej Mars jest wolny. Je-ste�my niezale�ni i nikt nie mo�e nam niczego nakaza� -powiedzia�a sto-j�ca na przedzie poci�gu Ann. - Jednak �atwo jest wr�ci� do starych przy-zwyczaje�. Niszczycie jeden hierarchiczny uk�ad, a ju� pojawia si� drugii zajmuje miejsce poprzedniego. Trzeba bardzo uwa�a�, poniewa� zawszeznajd� si� ludzie, kt�rzy zechc� tu stworzy� kolejn� Ziemi�. Areofaniaoznacza nieustann�, niemal wieczn� walk�. Intensywniej ni� kiedykolwiekb�dziemy musieli si� zastanowi�, co to znaczy by� Marsjaninem.Jej s�uchacze siedzieli rozparci w fotelach i ogl�dali przez okna mi-gaj�ce krajobrazy. Byli znu�eni, w oczach czuli piasek. Czerwonoocy,,czerwoni". W ostrym �wietle brzasku wszystko wok�l wygl�da�o osobli-wie �wie�o � smagana wiatrem naga ziemia, z rzadka poro�ni�ta niskimizaro�lami i k�pami porost�w w kolorze khaki.Marsjanie usun�li ze swojej planety wszystkie ziemskie formacje po-licyjne i militarne. Kampania by�a d�uga, a zako�czy�y j� miesi�ce krwa-wych star�. Na Ziemi w tym okresie szala�a wielka pow�d�. Marsja�scybojownicy odczuwali zm�czenie.- Przybyli�my z Ziemi na Marsa. Podczas przelotu dost�pili�my pew-nego rodzaju oczyszczenia. �atwiej nam by�o dostrzec wiele spraw, zdoby-li�my te� swobod� dzia�ania, kt�rej nie mieli�my wcze�niej. Otrzymali�mysposobno�� pokazania si� od najlepszej strony. Podj�li�my wi�c wyzwanie,a obecnie tworzymy lepszy �wiat dla ca�ej naszej spo�eczno�ci.Tak wygl�da� mit, kt�ry towarzyszy� dorastaniu wszystkich m�odychMarsjan. Teraz, kiedy Ann opowiedzia�a im go ponownie, wpatrzyli si�w ni� z uwag�. Przeprowadzili przecie� rewolucj�, walczyli we wszystkichmarsja�skich bitwach, zepchn�li ziemskie si�y policyjne do Burroughs, na-st�pnie zatopili miasto, a uciekaj�cych Ziemian �cigali a� do Shejfield, naPavonis Mons. P�niej musieli wyp�dzi� wroga z Sheffieid, wpakowa� dokosmicznej windy i odes�a� na Ziemi�. Ci�gle jeszcze mieli sporo do zrobie-nia, jednak�e udala im si� ewakuacja Burroughs, osi�gn�li wspaniale zwy-ci�stwo i na niekt�rych z pozoru oboj�tnych twarzach m�odych ludzi patrz�-cych na Ann lub wygl�daj�cych przez okno wida� bylo pragnienie chwiliwytchnienia, momentu przerwy dla triumfu. Wszyscy byli wyczerpani.- Hiroko nam pomo�e - rzucil kt�ry� z m�odych, przerywaj�c mil-czenie w sun�cym ponad marsja�skim l�dem poci�gu.Ann potrz�sn�a g�ow�.- Hiroko jest �zielona " - zauwa�y�a - na wskro� �zielona ".- Ale� to ona wynalaz�a areofani� - sprzeciwi� si� miody tubylec. �Nasza planeta jest dla niej najwa�niejsza. Hiroko nam pomo�e, jestemo tym przekonany. Spotka�em j� kiedy� i tak mi powiedzia�a.- Tyle �e ona nie �yje - wtr�ci� kto�.Znowu zapad�o milczenie.W ko�cu wsta�a jaka� wysoka, m�oda kobieta. Ruszy�a przej�ciemmi�dzy fotelami, podesz�a do Ann i u�ciska�a j�. Tym gestem odczyni�a z�euroki. Zrezygnowano ze s��w. Tubylcy wstali i pod��yli ku przodowi po-ci�gu, gdzie zbierali si� wok� Ann; �ciskali j� i chwytali za r�ce lub poprostu dotykali jej ubrania. Ann Clayborne - ta, kt�ra nauczy�a ich ko-cha� Marsa dla niego samego, ta, kt�ra poprowadzi�a ich do walki o unie-zale�nienie si� od Ziemi, l chocia� jej przekrwione oczy pozosta�y niewzru-szone, patrz�c pomi�dzy zgromadzonymi na sponiewierany skalisty obszarmasywu Tyrrhena, stara kobieta u�miecha�a si�. Ona tak�e �ciska�a m�o-dych Marsjan i wyci�ga�a r�ce, aby dotkn�� ich twarzy.- Wszystko b�dzie dobrze - o�wiadczy�a. � Oswobodzimy nasz �wiat.Niemal ch�rem odkrzykn�li, �e tak si� stanie, i wzajemnie sobie gra-tulowali.- Do Sheffield - powiedzia�a Ann. - Doko�czy� prac�. Mars samnam powie, co mamy robi�.- Tyle �e ona �yje - oznajmi� m�ody m�czyzna. - Widzia�em j�w ubieg�ym miesi�cu w Arkadii, l znowu si� poka�e. Gdzie� na pewno si�pojawi.W pewnej chwili przed �witem niebowci�� jarzy�o si� takimi samymi pasmami r�u jak przed laty. By�o bladei jasne na wschodzie, ciemne i jeszcze gwia�dziste na zachodzie. Annoczekiwa�a na ten moment, gdy tymczasem jej towarzysze wie�li j� ku za-chodowi, w kierunku masy wznosz�cego si� w niebo czarnego wzniesie^ni� - wypi�trzenia Tharsis, za kt�rym wida� by�o rozleg�y sto�ek Pavo-nis Mons. Jad�c z Noctis Labyrinthus, wznie�li si� sporo w now� atmos-fer�. Ci�nienie powietrza u st�p Pavonis wynosi�o jedynie stoosiemdziesi�t milibar�w, a kiedy znale�li si� na wschodnim stoku wiel-kiego wulkanu tarczowego, opad�o poni�ej stu milibar�w i nadal si� obni-�a�o. Powoli wjechali ponad obszar widocznej ro�linno�ci, kt�ra dot�d ku-li�a si� na zabrudzonych plamach rze�bionego wiatrem �niegu, nast�pniewspi�li si� nawet ponad �nieg, a� otoczy�y ich ju� tylko ska�y i towarzy-szy� s�aby, cho� nieustanny zimny wiatr. Go�a ziemia wygl�da�a tak samojak w latach poprzedzaj�cych przylot ludzi na Marsa. Czuli si�, jak gdybywje�d�ali w przesz�o��.No, mo�e nie a� tak... Ale co� w sercu Ann Clayborne zap�on�o nawidok tego �wiata w kolorze �elaza, �wiata kamiennego i smaganego ci�-g�ym wiatrem. W miar� jak pojazdy �czerwonych" wtacza�y si� na g�r�,kolejnych pasa�er�w tak samo jak Ann oczarowywa� obserwowany wi-dok. W kabinach zapada�o milczenie, podczas gdy s�o�ce roz�wietla�o le-��cy przed roverami odleg�y horyzont.Po jakim� czasie pochy�o��, po kt�rej wje�d�ali, sta�a si� �agodniej-sza, tworz�c idealn� sinusoid�, a� znale�li si� na p�askim terenie zaokr�-glonego szczytowego p�askowy�u. Tutaj podr�nicy dostrzegli namioto-we miasta otaczaj�ce kraw�d� gigantycznej kaldery; wi�kszo�� skupi�asi� wok� odleg�ej o mniej wi�cej trzydzie�ci kilometr�w na po�udnie dol-nej cz�ci kosmicznej windy.Marsjanie zatrzymali pojazdy. Milczenie w kabinach z pe�nego czcizmieni�o si� w ponure. Ann sta�a przy jedynym oknie g�rnej kabiny, spo-gl�da�a na po�udnie, ku Sheffield - dziecku kosmicznej windy - miastunajpierw zbudowanemu z powodu windy, potem sp�aszczonemu pod tona-mi upad�ego kabla, wreszcie wraz z przywr�ceniem windy odbudowane-mu. Do tego miasta Ann przyby�a kiedy�, by je zniszczy�, zr�wna� z zie-mi� niczym Rzymianie Kartagin�; tak jak �czerwoni" w roku 2061 -zamierza�a zerwa� nowy kabel. Gdyby jej si� uda�o, znowu zosta�abyzniszczona ogromna cz�� Sheffield. Przetrwa�by jedynie bezu�ytecznyfragment usytuowany na szczycie wysokiego wulkanu, w wi�kszo�ci po-nad atmosfer�. Po jakim� czasie mieszka�cy zapewne porzuciliby pozosta-�e budowle, a nast�pnie zdemontowali je w celu p�niejszego wykorzy-stania. Zosta�by jedynie fundament namiotu, by� mo�e stacjameteorologiczna i - koniec ko�c�w - d�ugi, o�wietlony s�o�cem, milcz�-cy wierzcho�ek g�ry. S�l by�a ju� w ziemi.Przy��czy� si� do nich jednoosobowy rover weso�ej przedstawicielki�czerwonych" z Tharsis imieniem Iriszka, kt�ra pilotowa�a podr�nik�wprzez labirynt magazyn�w i ma�ych namiot�w otaczaj�cych skrzy�owa-nie r�wnikowego toru magnetycznego z torem wok� sto�ka. Podczas jaz-dy opisa�a im lokaln� sytuacj�. Marsja�scy rewolucjoni�ci odbili ju� wi�k-szo�� Sheffield i pozosta�ych osad po�o�onych na sto�ku Pavonis.Niestety, winda kosmiczna i otoczenie jej podstawowego kompleksu znaj-dowa�y si� jeszcze w r�kach wrog�w i trudno je by�o odebra�. Si�y rewo-lucjonist�w na Pavonis sk�ada�y si� przewa�nie z kiepsko uzbrojonychmilicjant�w, kt�rzy w dodatku nie zawsze dzia�ali wed�ug tego samegoplanu, a swe dotychczasowe sukcesy zawdzi�czali rozmaitym czynnikom:zaskoczeniu, opanowaniu marsja�skiej przestrzeni, wielu zwyci�stwomstrategicznym, wsparciu ogromnej cz�ci spo�eczno�ci Marsa, a tak�e nie-ch�ci, z jak� Zarz�d Tymczasowy Organizacji Narod�w Zjednoczonychstrzela� do cywili, nawet kiedy masowo demonstrowali na ulicach. Dzi�-ki tej sprzyjaj�cej sytuacji si�y bezpiecze�stwa ZT ONZ wycofa�y si�wcze�niej z ca�ego Marsa do Sheffield - w celu przegrupowania - i terazwi�kszo�� z nich przebywa�a w wagonikach windy, jad�cej na Clarke'a:asteroid� balastow�, a r�wnocze�nie stacj� kosmiczn�; reszta Ziemian t�o-czy�a si� wok� betonowego kompleksu podstawowego, zwanego �gniaz-dem" i zawieraj�cego w sobie pomocnicze urz�dzenia windy, magazynyprzemys�owe oraz cz�� hotelowo-noclegowo-restauracyjn�, w kt�rej doniedawna mieszkali i �ywili si� pracownicy stacji.- Teraz to wszystko si� przydaje - powiedzia�a Iriszka - cho� s� �ci-�ni�ci jak sardynki. Gdyby nie mieli jedzenia i schronienia, prawdopodob-nie spr�bowaliby si� przebi�. A tak... S� wprawdzie zdenerwowani i nie-pewni, lecz przynajmniej �yj�.Ann pomy�la�a, �e stan rzeczy w Sheffield przypomina jej nieco w�a-�nie rozwi�zany problem w Burroughs. Uwa�a�a, �e ten r�wnie� da si�rozstrzygn��. Trzeba by�o jedynie znale�� ochotnik�w, kt�rzy wykonaj�zadanie, to znaczy zmusz� ZT ONZ do ewakuacji na Ziemi�, a nast�pniezniszcz� kabel, zrywaj�c tym samym na dobre po��czenie Marsa z Zie-mi�. P�niej wystarczy tylko udaremnia� ka�d� pr�b� zamontowania no-wego kabla, ale mog�a ona nast�pi� dopiero za dziesi�� lat, jako �e tyletrwa�o zbudowanie go na orbicie.Iriszka prowadzi�a rovery po rumoszu wschodniego Pavonis, a� ma-�a karawana dojecha�a do sto�ka kaldery, gdzie pojazdy zaparkowano. Napo�udniowej i zachodniej kraw�dzi Sheffield przy pewnym wysi�ku mo�-na by�o rozr�ni� kabel windy, ledwie dostrzegaln� lini� - jedynie kilkakilometr�w z dwudziestu czterech tysi�cy. Mimo �e by� tak trudny do za-uwa�enia, niemal niewidoczny, jego istnienie zdominowa�o ka�dy ruchpodr�nik�w, ka�d� ich rozmow�, a nawet ka�d� my�l. Wszystko obra-ca�o si� wok� tej czarnej nici ��cz�cej Marsa z Ziemi�.Kiedy rozbili ob�z i rozlokowali si�, Ann zadzwoni�a przez kompu-ter na nadgarstku do swojego syna, Petera. By� on jednym z przyw�dc�wrewolucji na Tharsis, dowodzi� te� kampani� przeciw ZT ONZ, kt�ra zmu-si�a ziemskie wojska, by wycofa�y si�, zajmuj�c �gniazdo" i teren wok�niego. Zwyci�stwo to nie by�o zbyt... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl