Robinson K Winlandia naszych snów, EBooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kim Stanley RobinsonWinlandia NASZYCH SN�WSTRESZCZENIE. Nad L'Anse aux Meadows zachodzi�o s�o�ce.Wody zatoki znieruchomia�y, podmok�e pla�e spowi�y mrocznecienie. P�askie, wyci�gni�te ramiona l�du wskazywa�y naprzybrze�ne wysepki; za nimi wy�ania�a si� z morza niecowy�sza wyspa - stercz�c nad powierzchni� wody jak wielkikamienny bochen, �apa�a ostatnie okruchy dnia. Strumie�,toruj�cy sobie drog� przez podmok�� pla��, mrucza� �agodnie.Ponad b�otami, na w�skim, trawiastym tarasie, ledwiewidoczne wznosi�y si� regularne zarysy niedu�ych kopczyk�w -tyle tylko pozosta�o po �cianach z darni. Tu� obok sta�ytrzy lub cztery zbudowane z darni cha�upy, a za nimi licznenamioty.Grupka ludzi - archeolodzy, studenci ostatnich lat,ochotnicy do prac ziemnych, go�cie - przesun�a si� naskalist� skarp�, sk�d wida� by�o ca�e osiedle. Kilkorozaj�o si� przygotowywaniem ogniska w kr�gu z poczernia�ychkamieni, pozostali wzi�li si� do rozpakowywania toreb zprowantem i karton�w z piwem. W oddali odcina� si� od wodypot�ny grzbiet Labradoru. Ga��zki zaj�y si� szybko iwkr�tce ognisko p�on�o jak ��ta iskierka na tle ponuregomroku.Kie�baski i piwo przy ognisku nad morzem - a mimo to w�r�dzebranych panowa� zadziwiaj�cy spok�j. Rozmawiano �ciszonymig�osami. Ludzie zerkali cz�sto w kierunku osiedla, gdzieszef zespo�u badawczego, wychudzony m�czyzna popi��dziesi�tce, oprowadza� w�a�nie swego szacownego go�cia.Szacowny go�� za� nie wygl�da� na uszcz�liwionego.WPROWADZENIE. Szef wyprawy badawczej, profesorarcheologii z Uniwersytetu McGilla, przygl�da� si� swemuszacownemu go�ciowi z tym samym wyrazem twarzy, jakiprzybiera� zwykle w obliczu napastliwego studenta pierwszegoroku. Szacowny go��, kanadyjski minister kultury, zadawa�pytanie za pytaniem. Dlatego profesor postanowi� zaprowadzi�pani� minister na miejsce, �eby osobi�cie obejrza�a sobieku�ni�, d� pe�en �u�lu i niedu�e �mietnisko przy budynkuoznaczonym liter� E. Kopce i dolinki poci�to r�wn� sieci�nowych row�w; doskonale prostok�tne bruzdy w torfie niemog�y powiedzie� pani minister niczego o tym, co ujawni�y. Amimo to upar�a si�, by je zobaczy�, a teraz nie przestawa�azadawa� kompetentnych pyta�, na kt�re odpowiedzi r�wniedobrze m�g�by udzieli� jej w Ottawie.- Owszem - wyja�nia� profesor - w ku�ni palono w�glemdrzewnym, uzyskiwano temperatur� rz�du tysi�ca dwustu stopniCelsjusza, sam proces by� prost� redukcj� bagiennej rudy�elaza, a otrzymywano w jego wyniku oko�o kilograma �elaza zka�dych pi�ciu kilogram�w �u�lu. Wszystko by�o tu tak samojak w innych staronorweskich ku�niach - tylko �e limonity,zawarte w bagiennej rudzie, poddane analiziespektroskopowej, ujawni�y, �e wytapiana tutaj ruda pochodziz p�nocnego Quebecu, z okolic Chicoutimi. Nordyccyposzukiwacze przyg�d, kt�rzy mieliby tutaj wytapia� �elazo,w �aden spos�b nie mogli jej uzyska�.Podobnie ze �mietniskiem: znany jest nam wsp�czynnikszybko�ci post�powania procesu rdzewienia w �rodowiskutorfowym i st�d wiadomo, �e wiele znalezionych �elaznychnit�w le�a�o tu co najwy�ej od stu czterdziestu lat.Prawdopodobie�stwo b��du wynosi pi��dziesi�t lat - w obiestrony.- Zatem - wtr�ci�a pani minister z charakterystycznym dlafrancuskiego j�zyka za�piewem - wygl�da na to, �e dowi�d�pan tego ponad wszelk� w�tpliwo��.Profesor bez s�owa skin�� g�ow�. Pani minister przygl�da�amu si� bacznie i nie m�g� si� oprze� wra�eniu, �e mimocharakteru wie�ci, jakie jej przekaza�, wygl�da�a na lekkorozbawion�. Czy to on by� powodem? Albo naukowaterminologia, kt�rej u�ywa�? A mo�e jego a� nazbyt widoczne(i wci�� narastaj�ce) przygn�bienie? Nie mia� poj�cia.Pani minister unios�a brwi.- L'Anse aux Meadows - podr�bk�. Kanadyjskim parkomnarodowym to si� nie spodoba.- Nikomu to si� nie spodoba - rzuci� ponuro profesor.- Rzeczywi�cie - potwierdzi�a pani minister, spogl�daj�cna niego - chyba ma pan racj�. Zw�aszcza �e to by�aintegralna cz�� wi�kszej teorii, prawda?Profesor nie odpowiedzia�.- Ca�a koncepcja Winlandii - m�wi�a dalej - fa�szywa.Profesor pos�pnie pokiwa� g�ow�.- To nie do uwierzenia.- Tak - odezwa� si� wreszcie profesor - ale... - Machn��r�k� w kierunku otaczaj�cych ich niewysokich kopc�w. - Ca�ata historia opiera�a si� na bardzo niewielu dowodach. Trzysagi, to osiedle, kilka wzmianek w staroskandynawskichprzekazach, par� monet, kilka kopc�w... - potrz�sn�� g�ow�.- To niewiele.Podni�s� z ziemi grudk� wysch�ego torfu i skruszy� j� wpalcach.Nagle pani minister wybuchn�a �miechem i wsun�a mu r�k�pod rami�. Mia�a ciep�e palce.- Musi pan pami�ta�, �e to nie pa�ska wina!U�miechn�� si� blado.- Chyba tak.Spodoba� mu si� wyraz jej twarzy - rozbawiony, a zarazempe�en wsp�czucia. By�a mniej wi�cej w tym samym wieku coon, mo�e odrobink� starsza. Atrakcyjna i �wiatowa mieszkankaQuebecu.- Musz� si� napi� - wyzna�.- Tam na wzg�rzu maj� piwo.- Czego� mocniejszego. Mam u siebie butelk� koniaku...- Wi�c p�jd�my po ni� i zabierzmy j� na wzg�rze.OPIS METODY. Starsi studenci i ochotnicy zebrali si� wok�ogniska; dooko�a rozchodzi� si� zapach przypiekanychkie�basek. Dochodzi�a jedenasta, s�o�ce zasz�o przedp�godzin�, a z nieba s�czy�y si� ostatnie poblaski letniegozmierzchu. Ognisko p�on�o jak �wiat�o boi. Piwo la�o si�bez ogranicze�, a w konsekwencji impreza zacz�a nabiera�nieco bardziej ha�a�liwego charakteru.Pani minister z profesorem stali w pobli�u ognia, s�cz�ckoniak z plastykowych kubk�w.- Jak to si� sta�o, �e opowie�� o Winlandii zacz�a wydawa�si� panu podejrzana? - zapyta�a pani minister, kiedyprzygl�dali si� studentom przygotowuj�cym jedzenie.Kilku ochotnik�w, kt�rzy s�ono zap�acili za to, bysp�dzi� wakacje na kopaniu row�w w�r�d mokrade�, s�ysz�cpytanie przysun�o si� bli�ej. Profesor wzruszy� ramionami.- Nie pami�tam dok�adnie. - Pr�bowa� si� u�miechn��. -To �mieszne: jestem archeologiem, a nie pami�tam w�asnejprzesz�o�ci.Pani minister pokiwa�a g�ow�, jakby to zdanie mia�o dlaniej sens.- Podejrzewam, �e by�o to do�� dawno temu?- Tak. - Pr�bowa� si� skupi�. - Od czego si� w�a�ciwiezacz�o? Kto� bada� map� Winlandii, �eby si�dowiedzie�, kto m�g� by� jej autorem. Mapa objawi�a si�nagle w kt�rym� z antykwariat�w w New Heaven w latachpi��dziesi�tych - pewnie pani o tym s�ysza�a?- Nie - odpar�a. - Niewiele mi wiadomo na tematWinlandii. Kilka podstawowych fakt�w, kt�rych osobie na moimstanowisku nie wypada nie zna�.- A wi�c w latach pi��dziesi�tych znaleziono map� zwan� map�Winlandii, a wkr�tce po owym odkryciu udowodniono, �e topodr�bka. Ale potem jaka� badaczka zacz�a tropi� szczeg�yca�ej historii. Okaza�o si�, �e ksi��ka, w kt�rej znalezionomap�, pochodzi z lat dwudziestych dziewi�tnastego wieku, comog�oby oznacza�, �e fa�szerz �y� o wiele wcze�niej, ni�podejrzewa�em. - Dola� koniaku sobie, a nast�pnie paniminister. - W dziewi�tnastym wieku dokonano bardzo wielufa�szerstw zwi�zanych z wikingami, ale zwykle o wielep�niej. Przypadek z map� bardzo mnie zaskoczy�. Dot�dpanowa�a powszechna opinia, �e ca�e to zjawisko inspirowaneby�o wydan� w 1837 roku ksi��k� du�skiego uczonego,zawieraj�c� przek�ady sag o Winlandii oraz pokrewnemateria�y. Ksi��ka ta cieszy�a si� ogromn� popularno�ci�w�r�d skandynawskich osadnik�w w Ameryce, a potem, wiepani... jaki� �le poj�ty patriotyzm albo odwet grupyetnicznej, z kt�rej zbyt cz�sto si� naigrywano... St�dw�a�nie mamy kamie� z Kensington, halabardy, do�y natorfowiskach, monety. Ale je�li fa�szerstwo poprzedzaAntiquitates Americanae ... to da�o mi do my�lenia.- Czy sama ksi��ka nie by�a jako� w nie wpl�tana?- W�a�nie - odpar� profesor, z wyra�n� przyjemno�ci�spogl�daj�c na pani� minister. - Zastanawia�em si�, czyksi��ka nie mog�aby zawiera� albo powsta� na podstawiesfa�szowanych materia��w. A potem, kt�rego� dnia, kiedyczyta�em sprawozdanie z prowadzonych tutaj prac, przysz�o mido g�owy, �e to osiedle jest dziwnie nieskazitelne. Takjakby je wybudowano, a nikt w nim nie zamieszka�. Szacowano,�e mieszka�cy mogli przebywa� tu najwy�ej przez jedno lato,poniewa� nigdzie nie znaleziono sk�adowiska odpadk�w anigrob�w.- Mog�o by� zamieszkane przez bardzo kr�tki czas - wtr�ci�apani minister.- Tak, wiem. Wtedy sam tak uwa�a�em. Ale potem us�ysza�em odkolegi z Bergen, �e Gronlendinga Saga wygl�da na dzie�ofa�szerza, w ka�dym razie w tych partiach, kt�re m�wi� oodkryciu Winlandii. Zawiera ca�e strony interpolacjidatowanych na lata dwudzieste dziewi�tnastego wieku. Od tegoczasu w�tpliwo�ci nie dawa�y mi spokoju.- Ale istnieje wi�cej opowie�ci o Winlandii, nie tylko tajedna, prawda?- Tak. Istniej� trzy g��wne �r�d�a: Gronlendinga Saga,Saga o Eryku Czerwonym i ta cz�� Hauksb�k, kt�ra opowiadao wyprawie Thorfinna Karlsefniego. Ale kiedy zakwestionowanoprawdziwo�� jednej z nich, zacz��em w�tpi� w prawdziwo��wszystkich trzech. I w ca�� t� histori�. We wszystko, codotyczy koncepcji Winlandii.- Czy to wtedy pojecha� pan do Bergen? - zapyta� kt�ry� zestudent�w.Profesor skin�� g�ow�. Opr�ni� plastykowy kubek ipoczu�, jak alkohol p�dzi w g��b jego cia�a.- Przy��czy�em si� tam do Nielsena i razem przebadali�myEryka Czerwonego i Hausb�k. I niech mnie licho, je�li i tamstrony po�wi�cone Winlandii nie s� oszustwem! Zdradzi� jeatrament - nie jego sk�ad, kt�ry by� niemal idealny, a to,jak d�ugo znajdowa� si� na tym papierze. Na papierze ztrzynastego wieku, nale�a�oby doda�. Fa�szerz dokona�niezwyk�ego wprost dzie�a. Na pocz�tku dziewi�tnastego wiekuzdarza�o si� czasem, �e kto� pr�bowa� manipulowa� przysagach.- Ale przecie� to s� arcydzie�a literatury �wiatowej! -wykrzykn�� kt�ry� z wolontariuszy, wytrze... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl