Rodan Jenny i dawca śmierci, EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PAWE� J. RODANJenny i Dawca �mierci1. Przegl�da�a akta Adriana Batesa. W kompleksowejrzeczywisto�ci INTER VIRTUAL NET, ukaza� si� labiryntz�o�ony z miliard�w gigabajt�w informacji, serwer�w ipo��cze�. Potem pojawi� si� tr�jwymiarowy hologram Batesa,a obok w tr�jk�tnej karuzeli danych szczeg�owe informacje.Szuka�a "haczyka", wstydliwej prywatnej sprawy,niedost�pnej dla spo�ecze�stwa. Wesz�a do u-katalogu. Potrzech nanosekundach czasu realnego odnalaz�a to, czegoszuka�a. Kochank�. Z danych wynika�o, �e fina�em romansuby�o niechciane dziecko. Niechciane przede wszystkim dlaniego. Odwr�ci�a si� i wesz�a do osobo-u-katalogu MaryDowson - owej kochanki. Gdy Adrian dowiedzia� si� odziecku, kaza� dziewczynie znikn�� ze swego �ycia. Naodchodne da� spor� kwot� kredyt�w.- Skopiuj i przyklej zapis transferu g�osu Mary Dowsondo cyfrowego odtworzenia mojej osoby.System wykona� rozkaz w ci�gu nanosekundy. Przenios�asw�j wizerunek do innej lokacji i zalogowa�a si� w segmenciepo��cze�. Wybra�a numer wideokom�rki Adriana Batesa,zamazuj�c obraz.- Halo...- Cze��...- Kto m�wi?- Nie poznajesz mnie? Mam k�opoty...- Na rany Chrystusa! To ty Mary...?- Tak. Pos�uchaj. Zosta�am oszukana... skradziono mikart� dost�pu do moich pieni�dzy. Ja... ja... moje... naszedziecko... nie mamy si� gdzie podzia�... g�odujemy, musisz mipom�c.Waha� si�. Ci�ko oddycha� i przeciera� chusteczk�spocon� twarz. Cholera, je�eli to si� nie uda, trzeba b�dziespr�bowa� innej przyn�ty.- Pomog�... tylko zamknij si�! Nikt nie mo�e wiedzie� onaszym zwi�zku!Odetchn�a z ulg�.- Spotkajmy si� przy pomniku Zwyci�stwa za p�godziny, o 23.30. O tej porze nie ma tu nikogo. Ty te� przyjd�sam, �eby nie by�o rozg�osu. Wiem, �e masz zaufanychludzi... ale rozumiesz... obydwoje nie chcemy "przecieku".- B�d�.Uda�o si�. Rybka po�kn�a haczyk. Nied�ugo si� nimud�awi.Przerwa�a po��czenie z matryc�. Zamkn�a wszystkiekaruzele danych i wylogowa�a z INTER VIRTUAL NETU.*** Otworzy�a i przetar�a oczy. Znajdowa�a si� na dachuwie�owca mieszkalnego w dzielnicy Q102. Przed ni�rozpo�ciera� si� widok na ca�e miasto. Odpi�a wtyczk� zpotylicy. Lekki stan zamroczenia wwierca� si� w jej zmys�y;s�ysza�a jednostajne bzyczenia, widzia�a podw�jnie,towarzyszy� temu zapach zgni�ych jab�ek. To wina �rodkadezynfekuj�cego wtyczk�. Tylko dotyk bezb��dnie informowa�o zimnym, chropowatym dachu, na kt�rym siedzia�a.Pomy�la�a, �e wizyta w cyberprzestrzeni na pewno nieprzypomina kuracji w leczniczym sanatorium, ju� raczejspacer po kolorowym szpitalu dla ob��kanych. Wsta�a izapi�a walizeczk� komputera loguj�cego. Wyj�a z plecakasnajperski pistolet z cyfrowym wy�wietlaczem.Podesz�a na skraj dachu.W dole widoczny by� plac, a w jego centrum tkwi� pomnikZwyci�stwa.*** By� na miejscu punktualnie, �a�uj�c, �e jest bezobstawy. Mary m�wi�a dziwnie, cho� g�os brzmia� tak samo.Sytuacja tak czy owak wzbudzaj�ca najwy�szy niepok�j.Rozg�os o romansie z przydro�n� kurtyzan� zniszczy�by jegomisternie konstruowan� karier� prezesa zarz�du POLTEXCOMPANY. Na szcz�cie wko�o nie by�o �ywej duszy.*** Ustawi�a maksymalne zbli�enie. Wciek�okrystalicznym wy�wietlaczu pojawi�a si� g�owa grubego,wielkiego i wystraszonego Adriana. Dobrze, �e ma takpaskudny ryj (biedna Mary), nie �al amunicji. Celownik znalaz�swoje miejsce mi�dzy wytrzeszczonymi oczami Batesa.Nacisn�a spust.Kula ruszy�a z pr�dko�ci� d�wi�ku, przebi�a czaszk�m�czyzny, zatrzymuj�c si� w m�zgu. Nie by� to zwyk�ypocisk. �eby uniemo�liwi� wykrycie broni, z kt�rej oddanostrza� - kula wybucha�a po sze�ciu sekundach.Zatem po jednej dziesi�tej minuty g�owa prezesa zarz�duPOXLET COMPANY eksplodowa�a z hukiem, niczymsoczysty melon po upadku z du�ej wysoko�ci. Kobietaschowa�a pistolet, wsiad�a do aerolotu, po��czy�a si� z Marco iwystartowa�a.2. - To ty moja s�odka Jenny? - rzuci� do kom�rki, bezczekania na prezentacj�.- Tak. Za�atwi�am Batesa. A co z twoim celem?- Czekam teraz w samochodzie. Ob�o�y�em C-12 ka�dycentymetr windy, kt�r� b�dzie zje�d�a�. Skurwiel siedzi wbiurze, a z nim jego ochroniarze. Podejrzewam, �e s� w pe�nibiobotami. Mog� wykry� �adunek i b�d� problemy.- Potrzebujesz pomocnej d�oni?- Nie! Dam sobie rad�, przecie� mnie znasz...- Powodzenia w takim razie.- Cze��.Marco w��czy� urz�dzenie zak��caj�ce systemybioautomatyczne i skierowa� sygna� w kierunku budynku.Winda by�a oszklona.Przez noktowizor zobaczy� wsiadaj�cych czterechm�czyzn.D�wig ruszy�. Zak��cacz dzia�a� bez zarzutu. Nie wyczulibomby. Marco si�gn�� po zdalny zapalnik. W momencie, gdymia� nacisn�� przycisk, co� zabola�o go z ty�u g�owy. Wuszach wibrowa� przera�liwy pisk, roznosz�c dr�enied�wi�k�w po ca�ym ciele. Wzrok zm�tnia�. Przed oczamipojawi�y si� obrazy... dziwne, nienaturalne odcieniewspomnie�, a tak�e przysz�o�ci.Pami�ta� i czu� przysz�o��. Wiedzia�, co si� stanie zamoment: widzia�, jak wybucha winda, a z ty�u podje�d�aj� trzyczarne mercedesy. Widzia� te� swoj� �mier�.Nie mia� czasu. Od�o�y� zapalnik, wsiad� do samochodu iwcisn�� gaz...By�o za p�no. Drog� zagrodzi�y mu trzy samochody.Marki mercedes, koloru czarnego.3. Jenny zna�a Marco zbyt dobrze, dlatego postanowi�a mupom�c. Je�eli stwierdzi�, �e b�dzie mia� problem, oznacza�oto, �e jej potrzebuje. Sama zreszt� przeczuwa�a, �e co� jest nietak.Mia�a racj�.Gdy dolecia�a, samoch�d Marco sta� w p�omieniach.Obok le�a�o cia�o.Winda by�a nienaruszona.CZʌ� PIERWSZA - SAMARYTANIEI Mimo znieczulenia na �mier�, trudno mi przysz�ootrz�sn�� si� po �mierci Marco. By� moim jedynymprzyjacielem (je�eli w tym �wiecie jeszcze istnieje taka wi�.Po prostu zwi�za�am si� z nim emocjonalnie). Zlecenie zabiciaprezesa i wiceprezesa korporacji produkuj�cej zabawki i gry,niekoniecznie dla dzieci - okaza�o si� pierwszym i zarazemostatnim zleceniem, kt�rego nie zdo�a� wykona�. Dot�dzawsze wszystko mu wychodzi�o, przynajmniej mia�o si� takiewra�enie. By� ma�om�wny, mia� swoje sekrety, ale przedewszystkim by� �wietnym, zimnym profesjonalist�, przy kt�rymprzesta�am by� bab�, a sta�am si� prawdziwym zab�jc�.Cel mia�am jasno sprecyzowany: musz� dowiedzie� si�,kto zamordowa� mojego wsp�lnika.O wp� do �smej mia�am spotkanie z informatoremspecjalizuj�cym si� w samochodach.W niezbyt odleg�ej przesz�o�ci by�am crackerk�, jednakgdy po w�amaniu do rz�dowej fabryki sprz�tu w celupomno�enia wyposa�enia i funduszy, zacz�o �ciga� mnieFBI, Interpol i wojsko - musia�am zmieni� to�samo��, twarz iprofesj�. Od tamtej pory sta�am si� najemniczk� opseudonimie Jenny. P�niej pozna�am Marco, przy robociedla jednej z korporacji. Paskudne zadanie - zabicieo�mioletniego dziecka.�wiat nauczy� mnie jednak, jak pozby� si� skrupu��w. Byw nim prze�y�, nale�a�o sta� si� bezdusznym, pod�ym,lodowatym sukinsynem (nawet je�eli by�o si� kobiet�), niczymnie r�ni�cym si� od bioautomat�w.Wesz�am do pubu o dziewi�tnastej dwadzie�cia.W barze dziewczyny (niekt�re p�bioautomatyczne)rozbiera�y si� ta�cz�c w klatkach wisz�cych przy suficie. Coodwa�niejsi (i g�upsi) m�czy�ni pr�bowali si� dosta� dogor�cych, nagich dziwek, wibruj�cych w narkotycznymtransie. Niekt�rym si� udawa�o. Wtedy klatka chybota�a si� tow jedn�, to w drug� stron�, a wszechobecn� muzyk�przerywa�y j�ki dochodz�ce z wy�szej partii lokalu.Niekt�rych facet�w ochroniarze zestrzeliwali gumowymipociskami, gdy ci byli jeszcze na drabinach.M�j informator siedzia� w rogu. Zacz�am przepycha� si�w jego stron�. Jeden z u�linionych dryblas�w - taki pseudo-macho, kt�ry ma wzw�d nawet na widok staruszki - wsta� izablokowa� mi przej�cie. Mia� zapchlone, d�ugie, t�uste w�osy izarost.- Hej, male�ka! Zabawisz si�?- Raczej nie... - nienawidz�, jak tak si� do mnie m�wi.Chwyci�am go za bujne ow�osienie, podstawiaj�c nog�.Wyl�dowa� na przeciwleg�ym stoliku, t�uk�c szklanki z piwem.Z informatorem rozumieli�my si� bez s��w. Nie musia�ampyta�.- Mercedesy wynaj�� gang "Prze�uwaczy" - Sama Ironsa.Dziwne, �e maj� pieni�dze na wynajem tak kosztownych aut.Kto� musia� im s�ono zap�aci�. Chyba �e je ukradli...- Wiesz gdzie jest ich "miejsc�wka"?- Jasne - u�miechn�� si� - z�omowisko Riden Throath.Po�o�y�am kopert� na stole.- Dzi�ki.- Nie napijesz si�?- Nie Cry, nie dzisiaj. Mam jeszcze par� spraw.Po wyj�ciu z knajpy po��czy�am si� z IVN w moimaerolocie. Dowiedzia�am si�, jaki styl (je�eli to mo�na nazwa�stylem) prezentuje gang "Prze�uwaczy". Pojecha�am dojednego ze sklep�w (je�eli to mo�na nazwa� sklepem).Kupi�am sk�rzane spodnie, kurtk�, �a�cuchy i szcz�k� zmetalowymi z�bami. Ufarbowa�am na miejscu w�osy naniebiesko (�wiadczyli r�wnie� tak� us�ug�), po czym uda�amsi� w stron� z�omowiska. Wyl�dowa�am kilometr wcze�niej ireszt� drogi przeby�am pieszo. Na miejscu by�am dwudziestapierwsza trzydzie�ci.Na z�omowisku wala�y si� tony niepotrzebnych starychsamochod�w, aerolot�w, helikopter�w �yrop�atowych,�azik�w na s�oneczn� energi�. Sta�y si� bezu�yteczne, odk�ds�o�ce na zawsze zakry�y toksyczne opary, kt�re ludzko��tworzy�a na ka�dym kroku. Ci�gle pada� deszcz, czasemnormalny, momentami kwa�ny, w zale�no�ci odprzeprowadzanych przez laboratoria eksperyment�wnuklearnych. Le�a�y tu tak�e stare komputery domowe, wdobie IVN nadaj�ce si� jedynie na z�om.W centralnym punkcie z�omowiska pali�o si� ognisko ikrz�ta�o kilka os�b. W pobli�u sta�y cztery trzyko�owemotory; s�dz�c po wygl�dzie posiada�y wbudowany nap�drakietowy. Kiedy� mia�am okazj� si� takim przejecha�. Istnyczad! Niedaleko znajdowa�a si� budka skonstruowana zodpad�w i r�nych urz�dze�. Podesz�am jak gdyby nigdy nic.- Hej, ch�opaki!Spojrzeli w moim kierunku.- Int... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl pingus1.htw.pl
PAWE� J. RODANJenny i Dawca �mierci1. Przegl�da�a akta Adriana Batesa. W kompleksowejrzeczywisto�ci INTER VIRTUAL NET, ukaza� si� labiryntz�o�ony z miliard�w gigabajt�w informacji, serwer�w ipo��cze�. Potem pojawi� si� tr�jwymiarowy hologram Batesa,a obok w tr�jk�tnej karuzeli danych szczeg�owe informacje.Szuka�a "haczyka", wstydliwej prywatnej sprawy,niedost�pnej dla spo�ecze�stwa. Wesz�a do u-katalogu. Potrzech nanosekundach czasu realnego odnalaz�a to, czegoszuka�a. Kochank�. Z danych wynika�o, �e fina�em romansuby�o niechciane dziecko. Niechciane przede wszystkim dlaniego. Odwr�ci�a si� i wesz�a do osobo-u-katalogu MaryDowson - owej kochanki. Gdy Adrian dowiedzia� si� odziecku, kaza� dziewczynie znikn�� ze swego �ycia. Naodchodne da� spor� kwot� kredyt�w.- Skopiuj i przyklej zapis transferu g�osu Mary Dowsondo cyfrowego odtworzenia mojej osoby.System wykona� rozkaz w ci�gu nanosekundy. Przenios�asw�j wizerunek do innej lokacji i zalogowa�a si� w segmenciepo��cze�. Wybra�a numer wideokom�rki Adriana Batesa,zamazuj�c obraz.- Halo...- Cze��...- Kto m�wi?- Nie poznajesz mnie? Mam k�opoty...- Na rany Chrystusa! To ty Mary...?- Tak. Pos�uchaj. Zosta�am oszukana... skradziono mikart� dost�pu do moich pieni�dzy. Ja... ja... moje... naszedziecko... nie mamy si� gdzie podzia�... g�odujemy, musisz mipom�c.Waha� si�. Ci�ko oddycha� i przeciera� chusteczk�spocon� twarz. Cholera, je�eli to si� nie uda, trzeba b�dziespr�bowa� innej przyn�ty.- Pomog�... tylko zamknij si�! Nikt nie mo�e wiedzie� onaszym zwi�zku!Odetchn�a z ulg�.- Spotkajmy si� przy pomniku Zwyci�stwa za p�godziny, o 23.30. O tej porze nie ma tu nikogo. Ty te� przyjd�sam, �eby nie by�o rozg�osu. Wiem, �e masz zaufanychludzi... ale rozumiesz... obydwoje nie chcemy "przecieku".- B�d�.Uda�o si�. Rybka po�kn�a haczyk. Nied�ugo si� nimud�awi.Przerwa�a po��czenie z matryc�. Zamkn�a wszystkiekaruzele danych i wylogowa�a z INTER VIRTUAL NETU.*** Otworzy�a i przetar�a oczy. Znajdowa�a si� na dachuwie�owca mieszkalnego w dzielnicy Q102. Przed ni�rozpo�ciera� si� widok na ca�e miasto. Odpi�a wtyczk� zpotylicy. Lekki stan zamroczenia wwierca� si� w jej zmys�y;s�ysza�a jednostajne bzyczenia, widzia�a podw�jnie,towarzyszy� temu zapach zgni�ych jab�ek. To wina �rodkadezynfekuj�cego wtyczk�. Tylko dotyk bezb��dnie informowa�o zimnym, chropowatym dachu, na kt�rym siedzia�a.Pomy�la�a, �e wizyta w cyberprzestrzeni na pewno nieprzypomina kuracji w leczniczym sanatorium, ju� raczejspacer po kolorowym szpitalu dla ob��kanych. Wsta�a izapi�a walizeczk� komputera loguj�cego. Wyj�a z plecakasnajperski pistolet z cyfrowym wy�wietlaczem.Podesz�a na skraj dachu.W dole widoczny by� plac, a w jego centrum tkwi� pomnikZwyci�stwa.*** By� na miejscu punktualnie, �a�uj�c, �e jest bezobstawy. Mary m�wi�a dziwnie, cho� g�os brzmia� tak samo.Sytuacja tak czy owak wzbudzaj�ca najwy�szy niepok�j.Rozg�os o romansie z przydro�n� kurtyzan� zniszczy�by jegomisternie konstruowan� karier� prezesa zarz�du POLTEXCOMPANY. Na szcz�cie wko�o nie by�o �ywej duszy.*** Ustawi�a maksymalne zbli�enie. Wciek�okrystalicznym wy�wietlaczu pojawi�a si� g�owa grubego,wielkiego i wystraszonego Adriana. Dobrze, �e ma takpaskudny ryj (biedna Mary), nie �al amunicji. Celownik znalaz�swoje miejsce mi�dzy wytrzeszczonymi oczami Batesa.Nacisn�a spust.Kula ruszy�a z pr�dko�ci� d�wi�ku, przebi�a czaszk�m�czyzny, zatrzymuj�c si� w m�zgu. Nie by� to zwyk�ypocisk. �eby uniemo�liwi� wykrycie broni, z kt�rej oddanostrza� - kula wybucha�a po sze�ciu sekundach.Zatem po jednej dziesi�tej minuty g�owa prezesa zarz�duPOXLET COMPANY eksplodowa�a z hukiem, niczymsoczysty melon po upadku z du�ej wysoko�ci. Kobietaschowa�a pistolet, wsiad�a do aerolotu, po��czy�a si� z Marco iwystartowa�a.2. - To ty moja s�odka Jenny? - rzuci� do kom�rki, bezczekania na prezentacj�.- Tak. Za�atwi�am Batesa. A co z twoim celem?- Czekam teraz w samochodzie. Ob�o�y�em C-12 ka�dycentymetr windy, kt�r� b�dzie zje�d�a�. Skurwiel siedzi wbiurze, a z nim jego ochroniarze. Podejrzewam, �e s� w pe�nibiobotami. Mog� wykry� �adunek i b�d� problemy.- Potrzebujesz pomocnej d�oni?- Nie! Dam sobie rad�, przecie� mnie znasz...- Powodzenia w takim razie.- Cze��.Marco w��czy� urz�dzenie zak��caj�ce systemybioautomatyczne i skierowa� sygna� w kierunku budynku.Winda by�a oszklona.Przez noktowizor zobaczy� wsiadaj�cych czterechm�czyzn.D�wig ruszy�. Zak��cacz dzia�a� bez zarzutu. Nie wyczulibomby. Marco si�gn�� po zdalny zapalnik. W momencie, gdymia� nacisn�� przycisk, co� zabola�o go z ty�u g�owy. Wuszach wibrowa� przera�liwy pisk, roznosz�c dr�enied�wi�k�w po ca�ym ciele. Wzrok zm�tnia�. Przed oczamipojawi�y si� obrazy... dziwne, nienaturalne odcieniewspomnie�, a tak�e przysz�o�ci.Pami�ta� i czu� przysz�o��. Wiedzia�, co si� stanie zamoment: widzia�, jak wybucha winda, a z ty�u podje�d�aj� trzyczarne mercedesy. Widzia� te� swoj� �mier�.Nie mia� czasu. Od�o�y� zapalnik, wsiad� do samochodu iwcisn�� gaz...By�o za p�no. Drog� zagrodzi�y mu trzy samochody.Marki mercedes, koloru czarnego.3. Jenny zna�a Marco zbyt dobrze, dlatego postanowi�a mupom�c. Je�eli stwierdzi�, �e b�dzie mia� problem, oznacza�oto, �e jej potrzebuje. Sama zreszt� przeczuwa�a, �e co� jest nietak.Mia�a racj�.Gdy dolecia�a, samoch�d Marco sta� w p�omieniach.Obok le�a�o cia�o.Winda by�a nienaruszona.CZʌ� PIERWSZA - SAMARYTANIEI Mimo znieczulenia na �mier�, trudno mi przysz�ootrz�sn�� si� po �mierci Marco. By� moim jedynymprzyjacielem (je�eli w tym �wiecie jeszcze istnieje taka wi�.Po prostu zwi�za�am si� z nim emocjonalnie). Zlecenie zabiciaprezesa i wiceprezesa korporacji produkuj�cej zabawki i gry,niekoniecznie dla dzieci - okaza�o si� pierwszym i zarazemostatnim zleceniem, kt�rego nie zdo�a� wykona�. Dot�dzawsze wszystko mu wychodzi�o, przynajmniej mia�o si� takiewra�enie. By� ma�om�wny, mia� swoje sekrety, ale przedewszystkim by� �wietnym, zimnym profesjonalist�, przy kt�rymprzesta�am by� bab�, a sta�am si� prawdziwym zab�jc�.Cel mia�am jasno sprecyzowany: musz� dowiedzie� si�,kto zamordowa� mojego wsp�lnika.O wp� do �smej mia�am spotkanie z informatoremspecjalizuj�cym si� w samochodach.W niezbyt odleg�ej przesz�o�ci by�am crackerk�, jednakgdy po w�amaniu do rz�dowej fabryki sprz�tu w celupomno�enia wyposa�enia i funduszy, zacz�o �ciga� mnieFBI, Interpol i wojsko - musia�am zmieni� to�samo��, twarz iprofesj�. Od tamtej pory sta�am si� najemniczk� opseudonimie Jenny. P�niej pozna�am Marco, przy robociedla jednej z korporacji. Paskudne zadanie - zabicieo�mioletniego dziecka.�wiat nauczy� mnie jednak, jak pozby� si� skrupu��w. Byw nim prze�y�, nale�a�o sta� si� bezdusznym, pod�ym,lodowatym sukinsynem (nawet je�eli by�o si� kobiet�), niczymnie r�ni�cym si� od bioautomat�w.Wesz�am do pubu o dziewi�tnastej dwadzie�cia.W barze dziewczyny (niekt�re p�bioautomatyczne)rozbiera�y si� ta�cz�c w klatkach wisz�cych przy suficie. Coodwa�niejsi (i g�upsi) m�czy�ni pr�bowali si� dosta� dogor�cych, nagich dziwek, wibruj�cych w narkotycznymtransie. Niekt�rym si� udawa�o. Wtedy klatka chybota�a si� tow jedn�, to w drug� stron�, a wszechobecn� muzyk�przerywa�y j�ki dochodz�ce z wy�szej partii lokalu.Niekt�rych facet�w ochroniarze zestrzeliwali gumowymipociskami, gdy ci byli jeszcze na drabinach.M�j informator siedzia� w rogu. Zacz�am przepycha� si�w jego stron�. Jeden z u�linionych dryblas�w - taki pseudo-macho, kt�ry ma wzw�d nawet na widok staruszki - wsta� izablokowa� mi przej�cie. Mia� zapchlone, d�ugie, t�uste w�osy izarost.- Hej, male�ka! Zabawisz si�?- Raczej nie... - nienawidz�, jak tak si� do mnie m�wi.Chwyci�am go za bujne ow�osienie, podstawiaj�c nog�.Wyl�dowa� na przeciwleg�ym stoliku, t�uk�c szklanki z piwem.Z informatorem rozumieli�my si� bez s��w. Nie musia�ampyta�.- Mercedesy wynaj�� gang "Prze�uwaczy" - Sama Ironsa.Dziwne, �e maj� pieni�dze na wynajem tak kosztownych aut.Kto� musia� im s�ono zap�aci�. Chyba �e je ukradli...- Wiesz gdzie jest ich "miejsc�wka"?- Jasne - u�miechn�� si� - z�omowisko Riden Throath.Po�o�y�am kopert� na stole.- Dzi�ki.- Nie napijesz si�?- Nie Cry, nie dzisiaj. Mam jeszcze par� spraw.Po wyj�ciu z knajpy po��czy�am si� z IVN w moimaerolocie. Dowiedzia�am si�, jaki styl (je�eli to mo�na nazwa�stylem) prezentuje gang "Prze�uwaczy". Pojecha�am dojednego ze sklep�w (je�eli to mo�na nazwa� sklepem).Kupi�am sk�rzane spodnie, kurtk�, �a�cuchy i szcz�k� zmetalowymi z�bami. Ufarbowa�am na miejscu w�osy naniebiesko (�wiadczyli r�wnie� tak� us�ug�), po czym uda�amsi� w stron� z�omowiska. Wyl�dowa�am kilometr wcze�niej ireszt� drogi przeby�am pieszo. Na miejscu by�am dwudziestapierwsza trzydzie�ci.Na z�omowisku wala�y si� tony niepotrzebnych starychsamochod�w, aerolot�w, helikopter�w �yrop�atowych,�azik�w na s�oneczn� energi�. Sta�y si� bezu�yteczne, odk�ds�o�ce na zawsze zakry�y toksyczne opary, kt�re ludzko��tworzy�a na ka�dym kroku. Ci�gle pada� deszcz, czasemnormalny, momentami kwa�ny, w zale�no�ci odprzeprowadzanych przez laboratoria eksperyment�wnuklearnych. Le�a�y tu tak�e stare komputery domowe, wdobie IVN nadaj�ce si� jedynie na z�om.W centralnym punkcie z�omowiska pali�o si� ognisko ikrz�ta�o kilka os�b. W pobli�u sta�y cztery trzyko�owemotory; s�dz�c po wygl�dzie posiada�y wbudowany nap�drakietowy. Kiedy� mia�am okazj� si� takim przejecha�. Istnyczad! Niedaleko znajdowa�a si� budka skonstruowana zodpad�w i r�nych urz�dze�. Podesz�am jak gdyby nigdy nic.- Hej, ch�opaki!Spojrzeli w moim kierunku.- Int... [ Pobierz całość w formacie PDF ]