Rozbitkowie, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jerzy NIEMCZUKROZBITKOWIEWydawnictwo �Tower Press�Gda�sk 2001Ch�opiec sta� wuchylonymoknie ciemnegopokoju powoli zapinaj�cguzikipi�amy.Zdzicza�y ogr�d prezentowa� si� w nocy tajemniczo i niepokoj�co.Wstrzymuj�c oddech ws�uchiwa� si� w ciche szmery dobiegaj�ce zza okna, podczasgdy jego palce przesuwa�y si� niezdarnie w poszukiwaniu kolejnej dziurki. Prawapo�a pi�amyokaza�a si� d�u�sza, za to na brzuchu powsta�a fa�da, kt�rejjeszczewczorajnie by�o. Nie tylko ogr�dstawa�si� noc� zastanawiaj�cyi niezwyk�y. Przezchwil� zdawa�o mu si�, �e s�yszy czyje� ciche kroki, ale odg�os roztopi� si� wszele�cie ga��zi. Na szcz�cie zkuchni dobiega�o weso�e szcz�kanie naczy�, arozgwie�d�one niebo posy�a�o mu pokrzepiaj�ce mrugni�cia.Szymek tak�emrugn��kilka razy. Jegookr�g�ag�owa odcina�a si� wyra�nymkonturem natle okna.� K�ad� si�!Zciemnego k�ta dobieg� g�os starszego brata. Polowe ��kozaskrzypia�o karc�co.�Zamknij okno, bo nawpuszczasz komar�w � powiedzia� Piotr t�umi�c ziewanie. Mia�dwana�cie lat, by� wi�c cz�owiekiem doros�ym i odpowiedzialnym. Szymekpos�usznie przymkn�� okno, zanim si� jednak po�o�y�, jeszcze raz spojrza� naniebo.� Zobacz! Nowy ksi�yc! � wykrzykn�� nagle podnosz�c w g�r� wyci�gni�t� r�k�.� Nie nowy,tylko w nowiu � odpowiedzia� Piotr sennymg�osem i przewr�ci� si� nadrugibok, po czymu�wiadomi� sobie,�ejest w�a�niepe�nia,aleniechcia�o mu si�ju�otwiera�ust. Czu�, �e ogarnia go koj�ca senno��.� Chod�! Zobacz!Poczu�szarpni�cie zarami�. Machn��r�k� na o�lep, ale Szymek zd��y�wpor�odskoczy�icios trafi� w pr�ni�. Na wp� rozbudzonyPiotrek usiad� na ��ku,kt�re zaj�cza�o jak torturowane.�Wstajemy nagrzyby o pi�tej! Jak si� nie zamkniesz, toci�niezabior�! �wycedzi�przez z�by i zwestchnieniem opad� na po�ciel.Szymek naci�gn��ko�dr� na g�ow�, drug� r�k� zamykaj�c sobie usta, bo korci�o gobardzo, �eby zada� jeszcze jedno pytanie. Przez chwil� le�a� spokojnie, po czymostro�nie wysun�� g�ow� i najciszej, jak tylko zdo�a�, wym�wi� imi� brata.Dopiero za czwartym razem odpowiedzia�o mu niech�tne mrukni�cie.�Czyksi�ycmo�emie�ma�e? � zapyta� Szymekszeptem. Po d�u�szejchwili, gdystraci�ju� nadziej� na odpowied�, s�siednie ��ko zaskrzypia�o i dobieg� go g�osPiotrka.� Mo�emie�ma�e?� Ma�e ksi�ycki � wyja�ni� Szymek.� Na pewno ma ma�ego brata, kt�ry po nocyzawraca mu g�ow�g�upimi pytaniami... Ateraz,jak jeszcze razsi� odezwiesz, przywal� ci butem � warkn�� Piotrek.Szymek zwin�� si� w k��bek naci�gaj�cpoduszk� na g�ow�. Chcia�o musi�p�aka�zez�o�ci. Nikt nie traktuje go powa�nie, bo jest najm�odszy w rodzinie.�Zobaczysz! Jeszcze b�d� od ciebie starszy � szepn�� zaciskaj�c z�by i wkr�tcezapad� w g��boki, m�cz�cysen. �ni�o mu si�, �e Piotrek rzuca butami w rojema�ych ksi�yc�w umykaj�ce z piskiem po rozgwie�d�onymniebie. Kilka znich spad�ona ziemi�irozprys�o si� jak bombka na choink�, a Piotrek wykrzykiwa�niecierpliwie: �Pi�ta!�, licz�c kolejne trafienia. Buty spada�y na g�ow� Szymkai powala�ygo na ziemi�, ale brat krzycza� surowymg�osem: �Wstawaj! Ju� pi�ta�.Gdy statek ekspedycji naukowo-badawczej z planety Dalek znalaz� si� w sferzeprzyci�gania ziemskiego, automaty kontrolne w��czy�y instalacj� alarmow� iprzyst�pi�y do budzenia dwuosobowej za�ogi, kt�ra przespa�a smacznie ca��Drog�Mleczn�. Po kilku minutach odzyskali przytomno�� i ze zdumieniemws�uchiwali si� w wibruj�cy d�wi�k. Umieszczony na kolumnie p�kolisty ekranemitowa� koncentryczne czerwono-��te kr�gi.Dow�dca wyprawy,m�odystupi��dziesi�ciolemiOte, zblad�. Jego twarzprzypomina�ateraz li�� szklarnianej sa�aty.M�odszyod niego o kilka lat Nij,j�zykoznawcakosmiczny,kt�regodorobek naukowyznanyby� w kilku galaktykach, nieby� jeszcze �wiadom rozmiar�w niebezpiecze�stwa.To alarm? � zapyta� zniedowierzaniem. Tego rodzaju efektyzna�tylko zhistorycznych film�w podr�niczych.Ote skin�� g�ow� w milczeniu i uruchomi� przycisk g��wnego informatora. Ekranwype�ni�y natychmiast skomplikowane symbole.� Awaria � stwierdzi� Ote lakonicznie.Nij, jako j�zykoznawca, zna� oczywi�cie to przestarza�e s�owo. Wysz�o onozu�ycia od dawna, od kiedyDalekowie uporali si� ztym problemem tworz�ckoncentryczne systemynaprawcze. Tym razem trzy uk�adyKSN odmawia�ypos�usze�stwaz niezrozumia�ych powod�w.Nij nie wierzy� w�asnym oczom, ale wszystkie dane wskazywa�y, �e sta�a si� rzecznieprawdopodobna. Duma kosmicznej my�li Dalek�w kosmiczny�azik po prostu popsu�si�.� Co teraz? � zapyta Nij z niepokojem. Dow�dca wyprawy sam nie zna� procedurypost�powaniana wypadek takiejkatastrofy,za��da�wi�c instrukcji odg��wnegoinformatora. Do�� d�ugo trwa�o, zanim m�zgelektronowywydoby�zzakamark�welektronicznejpami�ciprzestarza�� instrukcj�. Nakazywa�a ona bezzw�oczneopuszczenie pojazdu w indywidualnej os�onie, po przej�ciu komory przystosowa�kosmicznych, co umo�liwi rozbitkom �ycie w zmienionych warunkach do czasuprzybycia ekspedycji ratunkowej.Przezroczyste formy przestrzenne wype�niaj�ce wn�trze �azika pulsowa�yniepokoj�co.� Co stanie si� ze statkiem? � zapyta� Nij, kt�rego nigdy nie interesowa�yproblemytechniczne.� Za kilkana�cie minut eksploduje � wyja�nia� Ote dr��cym g�osem. � Wybuchzostanie przekszta�cony w sygna�, kt�ry wkr�tce dotrze na nasz� planet�.Otrzymaj� w ten spos�b szczeg�owe daneomiejscu naszego l�dowania.B�dziemymusieli przetrwa� oko�o stu tutejszych dni.Spojrza� ponuro w ekran, na kt�rym pojawi�a si� powierzchnia trzeciej planetyUk�adu S�onecznego.G��wnyinformatorprzyst�pi� do odmierzaniaczasu dziel�cegoich od chwilieksplozji. Nieby�o na co czeka�. Wpo�piechu zaj�li miejsca wkomorzeprzystosowa�. Up�yn�ytrzyd�ugie minuty, nim g��wnyinformatorzawiadomi�ich, �eproces przygotowa�do �ycia w nowych, zmienionych warunkach dobieg� ko�cai mog� opu�ci� komor�.� A co z �ywno�ci� i energi�, mamy przecie� tylko osobiste zasobniki? � rzuci�Ote niecierpliwie pod adresem informatora.� �ywno�� i energi� wydaje trzeci system, kt�ry odm�wi� pos�usze�stwa � oznajmi�automat beznami�tnymg�osem.Nijzakl�� w jakim� galaktycznym dialekcie.Czasnagli�. Automatzameldowa�w��czeniesystemu detonacyjnego. Po razostatnispojrzeli naprzytulne do niedawna wn�trze pojazdu, pulsuj�ce teraz od wszystkich mo�liwychsygna��w alarmowych. Po chwili znale�li si� na platformie windy.� W��czy� os�on� � rzuci� Ote p�g�osem.Od pojazdu oddzieli�ysi� dwie przezroczyste kule i poszybowa�ywprzestrze�.Trajektori� ich lotu odnotowa�ydok�adnie ostatnie czynne na statku urz�dzeniapomiarowe. Pojazd gwa�townym skokiem oddali� si� od Ziemi.Zamkni�ci w os�onach rozbitkowie nie s�yszeli detonacji. Statek przeobrazi� si�w �wietlist� kul�. Zjawisko to trwa�o kilka minut izosta�o zaobserwowanenaZiemi.Dy�urni pracownicykilku obserwatori�w astronomicznych przecierali ze zdumieniaoczy.Tymczasem przezroczyste, ledwie dostrzegalne kule osi�gn�yniemal w tym samymmomencie powierzchni� Ziemi. Elastyczna pow�oka os�ony z�agodzi�a zetkni�cie zgruntem. Przez chwil� kule spoczywa�y nieruchomo, pod przezroczyst� pow�ok�mo�na by�o dostrzec rozmyte zarysy cia�a, zwini�tego w k��bek. Rozbitkowieprzybierali w os�onie pozycj� p�odow�, najbezpieczniejsz� i najbardziejdostosowan� do kulistej otoczki izoluj�cej ich od otoczenia.Wjednej zkul da� si� zauwa�y� ledwie dostrzegalnyruch. Ote zlikwidowa� os�on�dotykaj�c przycisku bezpiecznika umieszczonegona biodrzeile�a� wbezruchurozgl�daj�c si� niepewnie. Nad jegog�ow� porusza�ysi� monumentalnekonarynieznanychdrzew, ale doko�a panowa�a cisza. Po razpierwszyodetchn��ziemskim powietrzem. Pierwszewestchnienie ulgi przypomina�o raczej cichyj�k.Spojrza� wstron�, gdzie powinna znajdowa� si� kula Nija. J�zykoznawcale�a�zwini�ty w k��bek mrugaj�c okr�g�ymi zprzera�enia oczami. Wniczym nieprzypomina� terazkoryfeusza nauki i honorowego cz�onka pi�ciu akademii. Wci�gn��haust powietrza i przez chwil� porusza� wargami, jakby pr�bowa� smaku nowejpotrawy.Dopiero na tle ziemskich ro�lin mo�na by�o oceni�w�a�ciwieichniewielkierozmiary. �aden z nichnieprzekracza�dwudziestu kilku centymetr�w.Filigranowekszta�tyopina�yjak sk�ra zielone kombinezony. Wistocie nieprzypomina�yone zwyk�ychubra� iwgruncie rzeczystanowi�ydrug� sk�r� Dalek�w;absorbowa�y i magazynowa�y energi� s�oneczn�, utrzymuj�c wymagan� ciep�ot�cia�a, zapewnia�yodpowiedni� wentylacj�, a mocna,prawie niezniszczalna pow�oka,kt�ra te�nie przypomina�a materia�u, stanowi�a os�on� owiele doskonalsz� ni�to,w co zaopatrzy�aDalek�w natura. Dlatego prawiesi� zni� nie rozstawali. Pokrywa�aona ca�ynask�rek zwyj�tkiemoczu, ale i te zaopatrzone by�yw rodzaj delikatnychszkie� kontaktowych.Powierzchnia tychpow�ok pokryta by�a sieci� g�stychczujnik�w maj�cych po��czenia zzako�czeniami nerwowymi. Wtakim stroju mo�na si�by�o czu� swobodnie.Wprawdzie nieproporcjonalnie du�e g�owyrozbitk�w by�y�yse, ale mieszka�cyichplanetyz wszelkim ow�osieniem rozstali si� przed wielu tysi�cami lat, problemzatem nie istnia�.Na tle mi�kkiego zielonegomchu, w mroku rozja�nionymnik�� ksi�ycow� po�wiat�,drobne sylwetki przybysz�w wtapia�ysi� w t�o.Nij poruszy� si� ostro�nie, jakby w obawie, �e gwa�towniejsza zmiana pozycjizostanie zauwa�ona. By� wytrawnym podr�nikiem, ale tym razem odczuwa� d�awi�cyl�k. Wiedzia� doskonale, �e s� zdani tylko na w�asne si�y, �e nie istniejestatek, pod kt�rego szczeln� os�on� mogliczu�si�bezpieczninawetwnajgro�niejszych zak�tkach kosmosu. Nieprzysz�o mu nigdydog�owy, �e mo�e znale�� si� w sytuacji, w rodzaju tych, jakie pokazywano wg�upawych tr�jwymiarowych filmach dla dzieci, nazywanych popularnie�przestraszyd�ami�. Wychowawcy zalecali ogl�danie tych film�w dzieciom, bo �ycieplanety by�o spokojne, wolne od wszelkich nieprzyjemnych niespodzianek, azdaniem... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl