Rozanooka, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Konrad T. LewandowskiRӯANOOKAWydawnictwo VICTORIA Gdynia 1992Projekt ok�adki Renata MiastowskaRysunki Jaros�aw Musia�Redaktor Marek NowowiejskiISBN 83-85522-06-9� Copyright by Wydawnictwo �VICTORIA" Sp. z o.o. Gdynia 1992Wydanie IPRAWO ONEGONad natur� Moc Onatrwa spod gwiazd przyby�awe sam rdze� �ywotawbita swoim ��d�em.L�k przed Ni� na wszystkod�ugie r�ce k�adzie�mier� s�ug� pos�usznymjest na Onej dworzei kornie pod os�doddaje swe �upy:Skrzywdzona niewinno�� gdy nienawi�� skazi �przeciwny naturze mo�e wyda� owoc.Ten za�, co naznaczy�zbrodniami sw� drog� �za �ycie plugawewe�mie k�y wampira.Tej�e, co przed gademotwiera swe �ono �za t� pod�� rozkoszda �eb i szpon strzygi.P��d nie pogrzebanysp�dzony ukradkiemna rozkaz Onego �przyjmie dzi�b poro�ca.�w, co swe nasienietrzewiom wilka odda� �za zniewag� Prawawe�mie bure �apy.Ci, co Moc Onegodla siebie chc� posi��� �za pych� tak wielk��mier� poprzez jej Dzieci...(fragment �Kodeksu z Katidy"Stary Suminor, rok 305 ery Onego)l. WisielicaKamienie, kt�re mija�a, szydzi�y z niej swoj� oboj�tno�ci�. Poro�ni�te mchem i po�yskuj�ce biel� nad�upanych kraw�dzi, kanciaste i ob�e. Wszystkie trwa�y tu dooko�a, pogr��one w zach�annej kontemplacji swej niezmienno�ci i martwoty. Chwilami mia�a wra�enie, �e patrz�c na ni� che�pi� si� t� swoj� wieczn� niezniszczalno�ci�, a wtedy lodowaty skurcz chwyta� j� za gard�o i serce, po czym gwa�townym dreszczem przenika�przez ca�e cia�o. Tak bardzo chcia�aby sta� si� jednym z nich. One wiedzia�y, na pewno musia�y to wiedzie�, bo ich drwina z tej rozpaczliwej zazdro�ci przybiera�a na sile przechodz�c z wolna w szemrz�cy, szyderczy rechot. Wyci�gni�te leniwie przy �cie�ce, siedz�ce wygodnie na wygniecionej darni, wszystkie wydawa�y z siebie ten sam pulsuj�cy szept: Od- i chodzisz... Ty odchodzisz, my zostajemy... zostajemy... zostajeeemyyy...� Nie! Nieeee!!! � Zwi�zane na plecach ramiona wypr�y�y si� nagle i mocno szarpn�y sznurami. Palce zwin�y si� w pi�ci chwytaj�c powietrze. � Nie!!! To nie ja! Nie ja!!! Niewinna!... Ja niewinna!!! Prosz�!... Nie mnieeee!!!Wyrwa�a si� zaskoczonemu pacho�kowi i run�a na ziemi� krzycz�c rozdzieraj�co. Milcz�cy dotychczas t�um zafalowa� z g�uchym pomrukiem. S�dziowie w ceremonialnej czerni, stra�nicy po�yskuj�cy ciemn� stal� kolczug i he�m�w, papuzio kolorowi mieszczanie oraz ch�opi w bia�ych p��tniakach przybyli z okolic Kardy � wszyscy z po�piechem st�oczyli si� wok�, aby nic nie uroni� z tak interesuj�cego widowiska.� Pu��cie mnie! To nie ja!!! Przysi�gam! B�agam... � Jeszcze raz unikn�a pr�buj�cych przytrzyma� j� d�oni i d�ugim wyrzutem ca�ego cia�a przypad�a do n�g s�dziemu Molinie. Ten cofn�� si� wykrzywiaj�c twarz w dziwacznym grymasie. Rozpaczliwy szloch przeplatany co chwila zapewnieniami o niewinno�ci dociera� do wszystkich wywo�uj�c gniew albo kpi�ce okrzyki. S�dzia Maron s�ucha� tego z wyra�n� uciech�, zadowolony �e skazana tak dobrze odgrywa dla ludu sw� rol�, ale s�dzia Tares z niesmakiem odwr�ci� si�do stoj�cego obok kata.� Zacny Mefinie � mrukn�� p�g�osem ocieraj�c pot z czo�a � ucisz�e t� nieszcz�sn�...Dobrze wymierzony w �o��dek kopniak przerwa� b�agalny skowyt w p� s�owa. Chwil� p�niej r�ka nabita w�la-stymi mi�niami z�apa�a dziewczyn� za kark i postawi�a na nogi. Kilka mocnych uderze� otwart� d�oni� w twarz przywr�ci�o skazanej przytomno��, po czym uj�li j� pod ramiona dwaj pomocnicy.Wznowiono marsz. Sz�a teraz skulona, z trudem pow��cz�c nogami i potykaj�c si� tak, �e id�cy po bokach pacho�kowie chwilami musieli j� wlec. Be�kota�a co� cicho i niezrozumiale. Krew sp�ywaj�ca z rozbitego nosa i warg skapywa�a na jej zgrzebn�, �mierteln� sukni� z burego p��tna, oraz na drog� prowadz�c� do bliskiego ju� szczytu wzg�rza.Kamienie umilk�y i znikn�y. Wspinaczka, narastaj�cy przedpo�udniowy upa�, a teraz jeszcze mdl�cy, przenikliwy b�l przep�dzi�y uczucia i my�li. Oboj�tnie patrzy�a na stra�nika z wid�ami w r�ku, kt�ry, gdy byli ju� o kilkadziesi�t krok�w od celu, wysforowa� do przodu i pospiesznie przerzuci� w krzaki le��ce pod szubienic� szcz�tki. Zaraz te� pod��y�o tam trzech ludzi z drabin� i sznurem, by przygotowa� now� p�tl�. Kat skr�ci� niespodziewanie w bok i odwr�ciwszy si� plecami do t�umu przystan�� przy k�pie zaro�li. S�dzia Tares wyci�gn�� zza pazuchy rulon papieru i chcia� poda� go Molinowi, ale ten pokr�ci� tylko przecz�co g�ow�, wi�c Tares cofn�� si� i sam podszed� do Ridy.� Ridina, c�rka rymarza Dedy... � przeczyta� g�o�no. Gwar g�os�w umilk�, a kat odwr�ci� si� szybko i dopi�� spodnie � Wiosen dziewi�tna�cie, oskar�ona przez czcigodnego pana Dekelo...Zgaszone oczy Ridy zab�ys�y nagle nienawi�ci�. Wyprostowa�a si� nieco, unios�a g�ow�.� Ty �cierwo... � dotar�o do obu pacho�k�w � b�dziesz zdycha�...� ... o to, �e czarami sprowadzi�a �mier� na dwoje jego dzieci, kt�re rzeczonej w opiek� powierzone by�y.� Nienawidz�... nienawidz�...� Zosta�a uznana winn� i w imieniu naszego najja�niejszego pana Redrona III, dzier�cy Katimy i kr�la Suminoru, skazana na �mier� na sznurze. Podpisali imionami swymi jednomy�lnie s�dziowie Jego Wysoko�ci: Tares, Maron i Molino. � Ostatni z wymienionych gwa�townie poruszy� grdyk�.� Mistrzu Mefinie, niechaj si� wype�ni! � Tares zwin�� papier i odst�pi� od Ridy.� ... nienawidz�...P�tla ju� by�a gotowa. Kat Mefin z Kardy, mistrz cechowy, ucze� s�awnego Jakuba Katimskiego, sprawnie wszed� do po�owy drabiny opartej o poprzeczn� belk� szubienicy, chwyci� rozko�ysany sznur i sprawdziwszy staranno�� przygotowanych w�z��w, da� znak czekaj�cym na dole pomocnikom. Podprowadzili Rid�, podnie�li j� do g�ry i z pomoc� stra�nika postawili j� na trzecim szczeblu. Nie broni�a si�, by�a ju� ca�kowicie bezwolna i tylko jej nieustanny, monotonny szept towarzyszy� ka�dej czynno�ci mistrza. Ten za� po chwili zeskoczy� na ziemi� i stan�wszy z d�oni� opart� o drabin�, pytaj�co popatrzy� na s�dziego Taresa. Odpowiedzi� by� przyzwalaj�cy ruch g�owy.� Nienawidz�!Zatrzeszcza� napinany sznur. Drabina z g�uchym �omotem uderzy�a o ziemi�. Mefin pewnym ruchem chwyci� wierzgaj�ce nogi, przytrzyma� je i mocno poci�gn�� w d�. W�r�d zgromadzonych rozleg� si� nerwowy �miech, kto� splun��, kto� inny zblad� nagle i chwytaj�c si� za �o��dek z po�piechem ruszy� w powrotn� drog�.Blady jak �ciana Molino sta� ch�on�c wszystko szeroko otwartymi oczami.Niebawem kat da� zna�, �e sko�czone. Zebrani poruszyli si� i jak fala zacz�li odp�ywa� ze szczytu Szubienicznego Wzg�rza. Tares zaczeka�, a� mistrz Mefin podejdzie do niego,10bez s�owa wr�czy� mu ma�� sakiewk� i do��czy� do pozosta�ych.Nikt nie obejrza� si� ju�, aby nie zobaczy� twarzy patrz�cej za odchodz�cymi...By�o po�udnie.Chmura ods�oni�a powoli pe�ny ksi�yc, a wtedy ska�y, krzewy i trawy zal�ni�y szarosrebrzystym poblaskiem. Zbudzi�y si� cienie. Lekki powiew wiatru o�ywi� je i poruszy�. Smugi m�tnej po�wiaty rozpe�z�y si� w r�ne strony, a jedna z nich w�lizgn�a si� pod k�p� zaro�li wydobywaj�c z mroku wpatrzony w przestrze� oczod� i dwa rz�dy matowo po�yskuj�cych z�b�w. Jakby onie�mielona lizn�a jeszcze jak�� ko��, po czym cofn�a si� tam, sk�d przysz�a. W �lad za cichn�cym szmerem �odyg i li�ci pop�yn�o d�ugie, przeci�g�e skrzypni�cie. To napr�ona lina konopna otar�a si� o such� drewnian� belk�, za� pod�u�na plama czerni na ziemi ruszy�a tam i z powrotem. Nowy podmuch i nowy skrzyp. Monotonna, miarowa melodia, trwaj�ca tak ju� od kilkunastu godzin.Nag�y dysonans przerwa� �w pos�pny rytm. Kolejny zanikaj�cy odg�os, zamiast zamrze�, przeszed� w gwa�towny trzask . Cie� pod szubienic� zadr�a�, zafalowa� i o�y�! Ostre szarpni�cie zatrz�s�o ca�� konstrukcj�. Nogi Ridy podkurczy�y si� i wyprostowa�y, a ona sama zadygota�a jakby w nowej agonii. Mi�nie zn�w napina�y si� i wiotcza�y w chaotycznych zrywach, a piersi raz jeszcze podj�y rozpaczliw� walk� o oddech...Co� na kszta�t ob�oku ksi�ycowego �wiat�a pojawi�o si� tu� nad poprzeczn� belk� szubienicy, z wolna sp�yn�o w d� i niczym mg�a otuli�o szamocz�c� si� posta�. Pomi�dzy tym11�wietlistym kokonem a l�ni�c� wysoko na niebie tarcz�, na moment, niczym smuga srebrnego dymu, zab�ys� d�ugi i prosty snop blasku. Chwil� p�niej ca�e zjawisko przygas�o, skurczy�o si�, a mleczna po�wiata pulsuj�c wnikn�a w wisz�c� posta�.Teraz... Wystaj�ce spod �miertelnej sukni bose stopy Ridy poruszy�y si� wolno i wypr�y�y tak, jakby chcia�a dotkn�� ziemi czubkami palc�w. Te za� naprawd� wyd�u�y�y si� nieco, lecz wtem wygi�y wraz z ca�ymi stopami tak mocno i nienaturalnie, �e a� chrupn�y p�kaj�ce ko�ci i �ci�gna. Z tych konwulsyjnie drgaj�cych i chrz�szcz�cych bry�, przypominaj�cych p�ki upiornych ro�lin wykie�kowa�y nagle podobne do hak�w szpony.Po nogach przysz�a kolej na d�onie, g�ow� i reszt� cia�a. Przemiana dope�ni�a si�.Niebawem na ziemi� spad�y zerwane z przedramion powrozy i strz�py podartej sukni. Potem pazury potwora wczepi�y si� w lin� nad �bem, d�wigaj�c cia�o do g�ry. Ostre k�y szybko przegryz�y sznur od wisielczej p�tli, po czym w ciszy nad Szubienicznym Wzg�rzem rozleg� si� �oskot towarzysz�cy skokowi z niewielkiej wysoko�ci. Jeszcze tylko gwa�townie zaszele�ci�y krzewy rosn�ce na zboczu i ju� nic wi�cej nie zm�ci�o spokoju tej nocy.Wstaj�cy brzask wydoby� z granatowego mroku du��, nieregularn� bry�� miasteczka Kardy, podzieli� j� na gromad� pomniejszych kontur�w i plam, a te pod dotykiem promieni zacz�y uwypukla� si� i rozja�nia�, przybieraj�c powoli kszta�t dom�w, dwu-, trzypi�trowych kamienic, obronnych mur�w, wie�yczek i baszt. G��wna droga prowadz�ca do bramy odci�a si� jasnoszar� smug� na tle zieleni poboczy,12a jako ostatni wyparowa� cie� z g��bi fosy. Zaj�cza� nie naoliwiony ko�owr�t i p�yta zwodzonego mostu zacz�a z wolna o... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl