Roberts Nora - Klucz 01 - Klucz światła(1),

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nora Roberts
KLUCZ ŚWIATŁA
Przełożyła Beata Długajczyk.
Tytuł Oryginału Key Of Light
Dla Kathy Onorato, za to, że jest moją gospodynią.
Ażeby tworzyć i tworząc wieść życie
1
Szersze, dlatego obłóczym jedynie
Fantazję w kształty, wiedząc, że w tym bycie
Zysk się nasz mieści, tak jak mój tu ninie.
Byron, „Wędrówki Childe Harolda” 1116
(tłumaczył Jan Kasprowicz).
2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nad górami szalała burza.
Potoki wody siekły ziemię z odgłosem przypominającym uderzenie metalu o kamień,
błyskawice pluły wściekłym ogniem artyleryjskim, konkurującym z głuchą kanonadą
grzmotów.
Powietrze zdawało się niemal skwierczeć mściwą złośliwością, gotującą się z całą mocą.
Nastrój Malory Price taka pogoda odzwierciedlała wręcz idealnie.
Właśnie w tej chwili snuła ponure rozważania, co jeszcze w jej życiu może się schrzanić.
Jakby w odpowiedzi na to jakże niemiłe i zgoła retoryczne pytanie, matka natura
zademonstrowała całą swoją potęgę, pokazując, że świat potrafi być naprawdę
paskudny.
Coś zazgrzytało złowieszczo w desce rozdzielczej jej kochanej, małej, wciąż jeszcze
niespłaconej mazdy.
Aby uregulować w terminie dziewiętnaście rat - tyle jeszcze pozostało - musiała
pracować.
Nienawidziła swojej pracy.
Tymczasem nienawiść do pracy bynajmniej nie stanowiła części Życiowego Planu Malory
Price, który zaczęła układać, mając zaledwie osiem lat.
W dwadzieścia lat później z pierwotnego szkicu wyłonił się szczegółowy, ściśle
uporządkowany schemat, z nagłówkami, podtytułami i systemem odsyłaczy, sprawdzany
metodycznie pierwszego dnia każdego kolejnego roku.
Powinna kochać pracę.
Podpunkt w rozdziale KARIERA określał to zupełnie jednoznacznie.
Od siedmiu lat pracowała w galerii, z czego trzy ostatnie na stanowisku kierowniczym, co
ściśle odpowiadało założeniom Planu.
Podobało jej się to - miała możliwość obcowania ze sztuką i niemal zupełnie wolną rękę
w takich kwestiach jak urządzanie wnętrza, promocje, aranżacja wystaw i organizowanie
wernisaży.
3
Z czasem zaczęła traktować galerię jak swoją własność i była przekonana, że również
pozostali pracownicy, a także klienci i artyści odczuwają podobnie.
Niewielki ekskluzywny salon należał co prawda do Jamesa E Howarda, jednak jego
właściciel nigdy nie kwestionował decyzji Malory, a podczas swoich, zresztą coraz
rzadszych wizyt, nieodmiennie chwalił ją za nabytki, sposób urządzenie wnętrza i
rosnącą sprzedaż.
W życiu wszystko powinno przebiegać perfekcyjnie i zgodnie z planem; inaczej nie
miałoby ono sensu.
Ten układ zmienił się z chwilą, kiedy James, po pięćdziesięciu trzech latach wygodnego,
starokawalerskiego bytowania porzucił ów stan i znalazł sobie młodą, seksowną żonę.
Taką, dla której galeria stała się zabawką, myślała Malory, pogardliwie mrużąc
stalowoniebieskie oczy.
Nieważne, że pani Howard nie miała bladego pojęcia o sztuce, o prowadzeniu interesów,
zarządzaniu personelem i reklamie.
James swoją Pamelę ubóstwiał i to wystarczyło, by wymarzone zajęcie Malory
przekształciło się w codzienny koszmar.
Poradziłabym sobie, myślała teraz, wpatrując się w ciemną przednią szybę, zalaną
strugami wody.
Miała już szczegółowy plan strategiczny.
Pamelę należało po prostu przeczekać; nie tracąc opanowania, pokonać ten
nieprzyjemny wybój na drodze, a dalej już wszystko potoczy się gładko.
No i proszę, całą znakomitą taktykę diabli wzięli.
Poniosło ją, kiedy pani Howard zakwestionowała jej polecenie w sprawie ekspozycji
szkła artystycznego i kiedy ujrzała swoją wypieszczoną pod każdym względem galerię
wywróconą do góry nogami, zarzuconą kiczem i tandetą.
Wiele mogła znieść, ale przecież nie tak kompletnego braku gustu; tym bardziej że
chodziło o przestrzeń, którą sama stworzyła, tłumaczyła sobie później.
Jednak zwymyślanie żony właściciela trudno było uznać za krok na drodze do
umocnienia się na stanowisku, zwłaszcza jeśli przy okazji padły takie słowa jak „bez
wyobraźni, szpanerska cizia”.
Błyskawica rozdarła niebo nad wznoszącym się naprzeciwko szczytem.
4
Malory zadrżała, widząc oślepiający blask i jednocześnie przypomniała sobie swój
wybuch.
Z jej strony było to cholernie kiepskie posunięcie; przekonała się na własnej skórze,
dokąd może człowieka zaprowadzić zbytnia impulsywność i folgowanie temperamentowi.
A jeszcze na domiar złego wylała całą filiżankę cappuccino na nowy kostium Pameli od
Escady.
Ale to już był wypadek.
No, powiedzmy, że wypadek.
Lubili się z Jamesem, jednak Malory wiedziała, że jej egzystencja zawisła teraz na
bardzo cienkiej nitce.
Kiedy się zerwie, ona pójdzie na dno.
W uroczym, malowniczym miasteczku, jakim było Pleasant Valley, galerie dzieł sztuki nie
trafiały się na każdym rogu ulicy.
Albo trzeba będzie zmienić zawód - choćby czasowo - albo wynieść się stąd.
Nie uśmiechało jej się ani jedno, ani drugie.
Kochała Pleasant Valley, otoczone górami zachodniej Pensylwanii, jego
małomiasteczkową atmosferę i tę mieszaninę staroświeckości i wyrafinowania,
przyciągającą turystów i tłumy wysypujące się z sąsiedniego Pittsburgha podczas
weekendów.
Już jako dziecko - dorastała na przedmieściach Pittsburgha - wyobrażała sobie, że
pewnego dnia zamieszka dokładnie w takim miejscu jak Pleasant Valley.
Marzyły jej się góry, potężne, kładące się cieniem na wąskich uliczkach, niespieszne
życie, sympatyczni sąsiedzi.
Decyzję, że pewnego dnia uczyni Valley swoim miejscem zamieszkania, podjęła, kiedy
miała czternaście lat i spędzała w nim z rodzicami długi weekend.
Zwiedzając galerię tamtego jesiennego dnia dawno, dawno temu, postanowiła też, że w
przyszłości owa przestrzeń stanie się jej własną.
Oczywiście zgodnie z pierwotnym zamierzeniem w sali ekspozycyjnej miały wisieć jej
obrazy, jednak ten punkt swojego harmonogramu ciągle zmuszona była przesuwać, gdyż
pozostawał niewypełniony.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl