Robert Katee - Szczęśliwe poszukiwania - Kopia, ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Seleste, żeby przypominała mi o oddychaniu.Ta jest dla Ciebie!Rozdział 1Kiedy Ian Walser wysiadł z samolotu w rodzinnym Spokane w stanie Waszyngton,marzył tylko o zimnym piwie i dwunastu godzinach snu.Jego rodzina i przyjaciele mieli inne plany.Pociągnął długi łyk piwa i westchnął. Przynajmniej to jedno życzenie się spełniło.Wszędzie dookoła w półmroku klubu kłębili się ludzie. Elle i jej nowy chłopak siedzieli nadrugim końcu długiego stołu i Ian dziękował swojej szczęśliwej gwieździe, że są bardziejzainteresowani sobą nawzajem niż nim. Prawdę mówiąc, spławiał siostrę za każdym razem,gdy podchodziła, żeby z nim porozmawiać. Po prostu chciał być sam.Ale dziś wieczór nie było mu to pisane. Oprócz młodszej siostry w klubie bawili sięjego dawni znajomi z liceum, z którymi nie utrzymywał kontaktów, jeśli nie liczyćokazjonalnej rozmowy telefonicznej czy maila. Kiedy wysłano go za ocean, nie chciał zrywaćwszystkich znajomości, po prostu nigdy nie był dobry w komunikacji na odległość. Do diabła,jeśli nie liczyć rodziny, jedyną osobą, z którą regularnie rozmawiał, był Nathan, ale jegonajlepszy przyjaciel nie mógł pojawić się w klubie dziś wieczór.Matka Iana siedziała obok na krześle, skutecznie odcinając mu drogę ucieczki.Chociaż wiedział, że jest tu bezpieczny, poczuł w klatce piersiowej znajomy ucisk. Miałochotę poprosić mamę, żeby się przesiadła. Wolałby sam zająć miejsce na końcu stołu, alewtedy musiałby się tłumaczyć. A nie miał ochoty dzielić się z nią krwawymi szczegółamiostatniej misji w Afganistanie. Już pierwszy wyjazd, choć towarzyszył mu Nathan, byłkoszmarny, ale drugi okazał się tysiąc razy gorszy. Na samą myśl o tym ucisk w piersi zacząłnarastać.Spróbował uspokoić oddech - wdech przez nos, zatrzymać trzy sekundy, wydechprzez usta.Nie pomogło.Matka też nie ułatwiała sprawy.- Twoja siostra włożyła tyle wysiłku w zorganizowanie tej imprezy, a ty cały czassiedzisz w kącie i piorunujesz wzrokiem każdego, kto próbuje z tobą porozmawiać. Jesteśniegrzeczny.Chociaż kochał matkę, rozmowa z nią była ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebował.- Nikt mnie nie zapytał, czy mam na to ochotę.Gdyby ktoś go zapytał, znalazłby sposób, żeby się jakoś wykręcić. Ale nie miał czasu,bo Elle odebrała go z lotniska i od razu zawiozła do klubu, ledwo zdążył po drodze wziąćprysznic w jej mieszkaniu.Tutaj, wśród dźwięków muzyki country, balonów poprzyczepianych do czego tylkosię dało i tłumu ludzi stłoczonych w zbyt ciasnym pomieszczeniu, nerwy miał napięte jakpostronki i czuł nadchodzącą migrenę. Trójka roześmianych kobiet zatoczyła się na stół iktóraś wpadła na przyczepiony na jego końcu pęk balonów. Jeden pękł i choć Ian był na toprzygotowany, prawie wyskoczył ze skóry. Zacisnął palce na blacie, usiłując wziąć się wgarść, ale panował tu zbyt duży hałas i zamieszanie. Wszystkiego było tu za dużo.- Ianie Christopherze Walser...Elle wybrała właśnie ten moment, żeby zerwać się od stołu. W białej sukience iupiętych do góry włosach wyglądała jak niewinna dziewica w gnieździe rozpusty.- Mamo! Właśnie wpadłam na świetny pomysł w związku z weselem.Matka skupiła na niej całą uwagę niczym rekin, który wyczuł krew.- Nie wydaje mi się...- Chodź. - Elle obiegła stół, złapała matkę za rękę i prawie poderwała ją z krzesła.Przystanęła na sekundę, żeby mrugnąć do Iana zza najbliższego pęku czerwonych, białych iniebieskich balonów, po czym obie znikły w tłumie.Niewiele brakowało. Potarł dłońmi twarz, a potem przejechał nimi w dół mostka.Ucisk w piersiach nie zelżał. Jeśli już, był tysiąc razy gorszy, jakby na piersi siedział muniewidzialny gargulec, powoli go dusząc.Chryste, musi się stąd wydostać, zanim straci panowanie nad sobą. Już teraz nie mógłusiedzieć na miejscu. Ręka wciąż wędrowała do miejsca, gdzie powinien mieć broń - gdzienosił broń. Ale z tym koniec. Ian nie przeżyłby trzeciej misji. Jego ciało pewnie by jąprzetrwało, gorzej z psychiką. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz przespał więcej niż czterygodziny bez koszmarów sennych.Dopił piwo... Właściwie nie był pewny, ile piw wypił. Zbyt mało, żeby zagłuszyćirracjonalne myśli przemykające mu przez głowę. Sytuację pogarszał fakt, że właścicielemklubu, w którym właśnie siedział, był typek, który zaręczył się z jego siostrą.Ta myśl pozwoliła mu na chwilę zapomnieć o własnej niedoli. Gabe Schultz byłgroźnym sukinsynem, wysokim i tak napakowanym, że większość facetów zastanowiłaby siędwa razy, zanimby z nim zadarła. Jego najlepszy przyjaciel - młodszy brat Gabe’a, Nathan -był podobnej postury, ale jako żołnierz miał przynajmniej ku temu powody. Nowy facetsiostry zapowiadał kłopoty. Zupełnie jak dupek, z którym kiedyś chodziła, dopóki Ian niewkroczył do akcji i z tym nie skończył. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl