Roger Highfield & Paul Carter - Prywatne życie Alberta Einsteina, Biografie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAŁ l
TRUDNE DZIEDZICTWO
P
o zawale serca, którego doznał w lecie 1973 roku, Hans Albert Einstein przez cztery tygodnie nie
odzyskał już przytomności. Jedyny żyjący syn największego uczonego naszego stulecia liczył sobie
wówczas 69 lat. Lekarze ostrzegali go, że ma słabe serce, nie przejmował się jednak ich diagnozą. Mówił
swoim dzieciom, że najbardziej obawia się sztucznego utrzymywania przy życiu. Osiemnaście lat
wcześniej jego ojciec tuż przed śmiercią odmówił poddania się ważnej operacji, twierdząc, że życie
przedłużane poza naturalny kres traci swój smak. W tym, jak i pod wieloma innymi względami, Hans
Albert był emocjonalnym spadkobiercą ojca - człowieka, którego czcił i którym jednocześnie pogardzał.
Kurczowe trzymanie się życia zakrawałoby na sentymentalizm, a Hans Albert miał głęboko wpojone
przez ojca przekonanie, że należy po stoicku nie poddawać się żadnym sentymentom. Nic nie
sprawiłoby mu większej przykrości niż myśl, że jega^clnjgajiona Elizabetti będzie czuwała dzień i noc
przy szpitalnym łóżku, wyczekując poprawy, która nie miała już nadejść.
Hans Albert zasłabł stojąc w kolejce do bufetu po wygłoszeniu wykładu w Instytucie Oceanografii w
Woods Hole w stanie Mas-sachusetts. Podobnie jak ojciec, który nawet na łożu śmierci prosił o papier i
ołówek, aby pracować do ostatnich swych chwil, Hans Albert szukał ucieczki od świata, poświęcając się bez
resz-
ty badaniom naukowym. Był inżynierem hydrotechnikiem i zyskał sobie międzynarodowe uznanie jako
specjalista w dziedzinie ^agneniacjn regulacji rzek. Jego współpracownicy nie pamiętają, aby
kiedykolwiek Wspominał o swym sławnym ojcu, rodzinie czy w ogóle o życiu prywatnym. Jedynie gdy
rozmowa schodziła na tematy związane z muzyką, pozwalał sobie na odejście od spraw ściśle
zawodowych. Podobnie jak ojca, pochłaniały go dwie wielkie pasje: muzyka i^eglajstwo. Był do niego
zresztą uderzająco podobny, gdy, krępy i muskularny, stał u steru, żeglując w swej drewnianej łodzi po
wodach zatoki San Francisco. Jeden z jego przyjaciół, mniej doświadczony żeglarz, który brał udział w
tych rejsach, napisał potem w swoich wspomnieniach, że Hans Albert trzymał się prostej zasady: ten sam
błąd można popełnić dwukrotnie - za trzecim razem trzeba było się liczyć z niepohamowanym
wybuchem jego gniewu. Kiedy grał na fortepianie, wybierał wyłącznie utwory klasyczne, unikając wszyst-
kiego, co uważał za zbyt nowoczesne lub sentymentalne.
Wśród swych współpracowników i przyjaciół Hans Albert cieszył się opinią człowieka
nieprzeciętnego, zasługującego na podziw i uznanie dzięki własnej pracy i talentom. Jednakże
wszystko, co robił, przyćmiewał blask sławy jego ojca i tego piętna nie udało mu się pozbyć nigdy.
Kiedyś sam przyznał, że słyszane na każdym kroku pytanie: „Czy jest pan może krewnym Alberta
Einsteina?" stanowiło dla niego udrękę nie do zniesienia, niczym miarowo opadające krople w
chińskiej torturze wody. Swe prawdziwe uczucia skrywał pod maską nieodłącznego uśmiechu, lecz jego
córka Evelyn wyczuwała głęboko tkwiące urazy, które miały swe źródło w licznych tajemnicach
rodzinnych związanych z jego ojcem.
Wyidealizowany wizerunek Alberta Einsteina tak bardzo utrwalił się w społecznej świadomości,
że przedstawienie go w odmienny sposób jest niezwykle trudne. W 1905 roku, kiedy opublikował
szczególną teorię względności, miał zaledwie dwadzieścia sześć lat, lecz najbardziej znane jego
fotografie, o pół wieku późniejsze, pochodzą z ostatniego okresu życia. Twarz starego Einsteina była
już tylekroć opisywana, że utarte sformułowania same przychodzą do głowy. Pukle siwych włosów
są nieodmiennie „grzywą" lub „aureolą"; spojrzenie spod doskonale wszystkim znanego
pomarszczonego czoła tak często bywa określane jako „miękkie" lub „łagodne", że łatwo przeoczyć
skrywający się w nich znacznie surowszy, wręcz szyderczy przebłysk. W pamięci zachowujemy niejasne
wyobrażenie kogoś pośredniego między dobrodusznym, absurdalnym Białym Rycerzem Lewisa Carrolla
a Aslanem, alegorycznym Iwem--Chrystusem z
Opowieści z
Warni C. S. Lewisa. Znany pisarz C. P.
Snów wyraził to w następujący sposób: „Na pierwszy rzut oka jest to twarz nawiedzonego świątobliwego
dziwaka".
To sformułowanie trafnie oddaje istotę rzeczy. Einstein stał się w opinii ogółu uosobieniem
ekscentrycznego geniusza, który pokazuje język fotoreporterom i zapomina o założeniu skarpetek. Sam
zwykł żartować, że stał się „żydowskim świętym". Jednak przyczyniły się do tego nie tylko jego odkrycia
w dziedzinie fizyki, które przeobraziły nasze poglądy na naturę przestrzeni i czasu, kształtując
podwaliny myśli naukowej dwudziestego wieku. Einstein chętnie przedstawiał swą pracę w
kategoriach religijnych, pomimo zdecydowanie dalekich od ortodoksji poglądów na religię, a także
często zabierał głos w kwestiach politycznych i moralnych. Oprócz wybitnych dokonań naukowych
sławę przyniosły mu liczne działania na rzecz światowego pokoju i praw człowieka. Uchodził za czło-
wieka szlachetnego i łagodnego, którego cechuje wewnętrzny spokój. W naszej świeckiej epoce otaczała
go aura świętości.
Hans Albert znał ojca z zupełnie innej strony. Miał do czynienia z Einsteinem jako człowiekiem,
którego publiczne wypowiedzi często nie zgadzały się z postępowaniem w życiu prywatnym, a
okazywana na zewnątrz pogoda ducha skrywała głębokie wewnętrzne rozterki. Połączenie rozległości
wizji intelektualnych Einsteina z krótkowzrocznością w sferze uczuciowej zrujnowało życie wielu bliskich
mu osób.
Święci podążają przez życie samotnie, więc w popularnym wizerunku Einsteina nie ma miejsca na
związki uczuciowe, które przecież odegrały tak wielką rolę w jego życiu. On sam pragnął uchodzić za
człowieka z natury niezależnego i chętnie używał wobec siebie niemieckiego określenia
Einspanner,
oznaczającego zaprzęg jednokonny. W wielokrotnie cytowanej wypowiedzi Einstein przeciwstawia
swoją misję bojownika
o sprawiedliwość społeczną niechęci do nawiązywania bliż
szych związków z innymi ludźmi:
„Nigdy nie przynależałem w pełni do żadnego kraju ani państwa, kręgu przyjaciół, czy nawet do mej
własnej rodziny. Więzom tego typu towarzyszyło zawsze niejasno uświadamiane sobie poczucie, że
jestem poza nimi, i w miarę upływu lat narastała chęć zamknięcia się w sobie. Ta izolacja bywa nieraz
źródłem goryczy, lecz nie zależy mi na szukaniu zrozumienia
1 współczucia ze strony innych ludzi. Wprawdzie coś w ten
sposób tracę, ale dzięki temu pozostaję niezależny od opinii,
zwyczajów i uprzedzeń ludzkich ł nie odczuwam pokusy, by
spokój mego ducha opierać na tak niepewnych podstawach".
Bertrand Russell, jak wiele innych osób, które znały Einsteina, wziął te zapewnienia na serio i pisał:
„Sprawy osobiste nigdy nie były dla niego zbyt istotne i nie poświęcał im wiele miejsca w swych
myślach". Bardziej przenikliwy w ocenie był C. P. Snów: „Nikt nie wyrzekł się bardziej radykalnie
wszelkich tendencji egoistycznych. [...] Nie należy jednak nikogo nadmiernie idealizować, nawet
Einsteina. Moim zdaniem, trzeba być naprawdę wielkim egoistą, aby odczuwać potrzebę tak całkowitego
wyrzeczenia się siebie". Uczucia targające Einsteinem musiały być wyjątkowo silne, jeżeli potrzeba ich
stłumienia była tak przemożna, jak sam to opisywał. Zapewnienia o samowystarczalności i braku
emocjonalnego zaangażowania pojawiają się w jego pismach raz po raz, ale już sama ich częstość
wystarcza, aby je podać w wątpliwość. Einstein jako człowiek doświadczał gwałtownych namiętności i
pomimo usiłowań nigdy nie udało mu się ich do końca ukryć.
Przedstawiał swoje oddanie nauce jako próbę oderwania się od tego, co nazywał „sferą czysto
indywidualną", poprzez zwrócenie się ku światu obiektywnemu. Pragnienie znalezienia rzeczywistości
niezależnej od niepewnego ludzkiego poznania legło u podstaw jego najważniejszych prac. Obie teorie
względności, szczególna i ogólna, stanowią próbę spójnego opisu Wszechświata niezależnego od
ludzkiego obserwatora, nie-
wrażliwego na zmianę układu odniesienia. Również upór, z jakim występował przeciwko mechanice
kwantowej, wynikał z niemożności zaakceptowania myśli, iż nłeokreśloność jest nieodłączną
własnością mikroświata, a niektóre elementy kwan-towomechanicznej rzeczywistości można wyznaczyć
wyłącznie na drodze obserwacji. Dzisiaj jest dla nas oczywiste, że własności te są nierozerwalnie
związane ze światem mechaniki kwantowej, do którego odkrycia Einstein walnie się przyczynił. Zatem
nawet jemu nie powiodła się próba wyeliminowania elementów subiektywnych zarówno z nauki, jak i
ze swego życia. Dążenie do nieangażowanła się emocjonalnego i potrzeba bliskości innych osób
toczyły skrytą walkę w duszy Einsteina -podobnie jak idealizm ścierał się w nim z chłodnym cynizmem,
skromność zaś z arogancją. Mało kto był bardziej świadom tych sprzeczności niż matka Hansa
Alberta, Mileva Marić, która poznała Einsteina, gdy wspólnie studiowali fizykę w Szwajcarii. Okres ich
małżeństwa, od 1903 do J^l^joku^to_najbar-dziej twórcze lata w życiu uczonego; dokonał w tym
czasTe" większości swoich odkryć naukowych. Jednak w biografiach Einsteina Mileva dotychczas
pozostawała w cieniu i dopiero w ciągu ostatnich kilku lat zaczęto poznawać prawdziwą historię ich
związku. U jej początku mamy zakochanego młodzieńca, który wbrew swojej rodzinie wiąże się z kobietą
o niezwykłej energii i inteligencji. Potem widzimy próby posłużenia się Milevą, aby uwolnić się spod
wpływu matki, od której był niezwykle silnie uzależniony emocjonalnie przez całe życie. Następnie
pojawia się wątek nieślubnej, oddanej do adopcji córki, której istnienie okryte było tajemnicą do 1987
roku, a która teoretycznie może żyć do dnia dzisiejszego. Najwięcej kontrowersji budzą powstałe pod
wpływem najnowszych badań przypuszczenia, że Mileva w znaczący sposób pomagała Einsteinowi w
tworzeniu pierwszych zarysów teorii względności. On sam mówił o tych badaniach jako o „naszej pracy",
przyznając Młle-vie rolę wspólnika w tym, co miało okazać się rewolucją naukową. Wychwalał ją jako
swoją „prawą rękę", równorzędnego partnera o równie silnym i niezależnym umyśle, bez którego jego
praca nie byłaby wogóle możliwa.
Mileva przypłaciła związek z Einsteinem załamaniem nerwowym i zaprzepaszczeniem swych
własnych ambicji naukowych. Rozwiodła się z nim w tym samym roku, w którym stał się sławny, i w
żadnym stopniu nie dzieliła z nim sukcesu. Ujawnione niedawno dokumenty pozwalają nakreślić
przebieg rozpadu ich małżeństwa i pokazują, jak Einstein oszukiwał Milevę, nawiązując potajemnie
romans z kuzynką, która później została jego drugą żoną. Jego zachowanie przed ostatecznym
rozstaniem, gdy Mileva była całkowicie zdruzgotana psychicznie oraz fizycznie i już nigdy w pełni z
tego stanu się nie podniosła, wywołało konsternację nawet wśród jego najbliższych przyjaciół. A
jednak to właśnie jej przekazał Einstein pieniądze z Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki - najwyższego
zaszczytu, jakiego można dostąpić w świecie nauki. Pragnął w ten sposób zabezpieczyć przyszłość
swoich dwóch synów, którzy mieli stanowić jedyną więź między dwojgiem tych ludzi przez resztę ich
życia.
Hans Albert, starszy syn, w momencie rozwodu miał piętnaście lat. Nigdy nie wyzbył się żalu do ojca,
co bardzo Einsteina bolało. Ich ciągłe waśnie spowodowały powstanie rozdźwięków między Hansem
Albertem a zwolennikami jego ojca. Echa tych nieporozumień są wciąż żywe wśród potomków
Einsteina. Najgorszy jednak los przypadł w udziale młodszemu synowi Einsteina, Eduardowi, u którego
emocjonalne przeżycia wywołane rozwodem rodziców rozwinęły się w późniejszym okresie w chorobę
psychiczną. W opinii przyjaciół i nauczycieli odziedziczył on iskrę ojcowskiego geniuszu, choć nie w
naukach ścisłych, lecz w dziedzinie literatury i sztuki. Einstein nigdy jednak w pełni nie pogodził się z
myślą, że ma utalentowanego syna, a właściwy mu strach przed chorobą i współczesną medycyną
doprowadził do tego, iż całkowicie się od niego odwrócił. Eduard spędził wiele lat w klinice psychiatrycznej
w Szwajcarii, gdzie ojciec ani razu go nie odwiedził, i zmarł w nędznych warunkach.
Dzieje innych związków ujawniają kolejne nieoczekiwane cechy charakteru Einsteina. Dowiedzieliśmy
się o pierwszej, nieszczęśliwej miłości Einsteina, którą przeżył, zanim jeszcze spotkał Milevę. Uczucie to
pod wieloma względami rzutowało na ca-
łe jego późniejsze życie emocjonalne. W ostatnich latach pojawiło się także bardzo wiele nowych
materiałów, dotyczących jego drugiego małżeństwa. Kuzynka Elza była mu w większym stopniu matką niż
żoną, organizując jego codzienne życie i chroniąc przed natarczywością wścibskiej publiki. Odwzajemniał
się raniąc dotkliwie jej uczucia -jego zamiłowanie do flirtów stało się w rodzinie legendarne; wnuczka
Evelyn mówiła o nim „kawał kobieciarza, [...] wręcz rozpustnik". Skłonność do poszukiwania towarzystwa
kobiet była u niego połączona z pogardą dla ich intelektu i osobowości, graniczącą wręcz z mizoginią.
W 1955 roku, na miesiąc przed śmiercią, Einstein poruszył tę kwestię w liście kondolencyjnym,
skierowanym do pogrążonych w żałobie syna i córki swego najlepszego przyjaciela, Michele'a Besso,
który właśnie zmarł. Słowa siedemdziesięcio-sześcioletniego człowieka przepełniała świadomość
rychłej śmierci. Był już bardzo słaby i od kilku lat wiedział, że ma w aorcie tętniaka, który może w
każdej chwili pęknąć. Besso -pisał - tylko „nieco mnie wyprzedził w odejściu z tego zwariowanego
świata". Występując jako fizyk, na pocieszenie stwierdzał, że „rozróżnienie między przeszłością,
teraźniejszością i przyszłością jest iluzoryczne, jakkolwiek jest to iluzja dość trwała" i że śmierć nie
jest bardziej realna niż życie, które pozornie kończy. Lecz najbardziej wymowne są słowa, które miały
być jego osobistym hołdem dla zmarłego przyjaciela. „Najbardziej podziwiałem w nim to - pisał
Einstein - że udało mu się przeżyć tyle lat z jedną kobietą, nie tylko w pokoju, ale i w pełnej
harmonii - przedsięwzięcie, w którym dwukrotnie doznałem sromotnej porażki".
Kiedy Hans Albert .umierał 26 lipca 1973 roku, klucz do tej „sromotnej porażki", jak również wielu
innych tajemnic dotyczących jego ojca, spoczywał w pudle po butach na dnie szafy w jego domu w
Berkeley, w Kalifornii. W pudle tym złożona była korespondencja rodzinna, począwszy od końca
ubiegłego wieku, zawierająca listy miłosne Einsteina do Milevy oraz te, które pisał do niej i do synów
już po ich rozstaniu. Dokumenty te były na tyle drażliwe, że
zarządcy
spuścizny po Einsteinie,
sprawujący pieczę nad wydawaniem jego pism, zabronili na
drodze sądowej Hansowi Albertowi i jego pierwszej żonie opublikowania wybranych fragmentów - nawet
synowi nie wolno było ujawnić szczegółów z życia prywatnego ojca.
Jest to tylko jeden z przykładów wieloletnich usiłowań strażników reputacji Einsteina - „kapłanów
Einsteina", jak nazwał ich pewien uczony - by nie dopuścić do ujawnienia materiałów, które mogłyby
świadczyć, że jako człowiek nie był on pozbawiony wad. Dopiero ostatnio, w wyniku iście detektywi-
stycznej pracy zespołu uczonych, listy te zaczęto publikować w wydaniu Pism
wszystkich
Alberta
Einsteina. Ów szeroko zakrojony program, który ma na celu opublikowanie pełnej spuścizny
piśmienniczej Einsteina, jest realizowany na Uniwersytecie Bostońskim pod kierunkiem profesorów
Martina Kleina, A. J. Koxa i Roberta Schulmanna. Dostarczył on już pierwszych przekonujących
przesłanek, które świadczą o potrzebie gruntownej zmiany spojrzenia na osobę Einsteina. Dzięki tej
pionierskiej pracy wiele elementów zawartych we wcześniejszych biografiach uczonego ukazało się w
nowym świetle. Ponowne ich przeanalizowanie, przy wykorzystaniu bogatych materiałów
archiwalnych, jak również rozmów z członkami rodziny, uczonymi i innymi osobami, które go znały,
pozwala nam obecnie przybliżyć się do prawdy o Einsteinie jako człowieku - do Einsteina, jakiego znał
Hans Albert i który pozostawił mu tak niejednoznaczne dziedzictwo.
ROZDZIAŁ 2
PIERWSZA MIŁOŚĆ
K
iedy pewnego razu zapytano matkę Einsteina, jak to się dzieje, że w jej domu wszystko działa tak
sprawnie, odparła z uśmiechem: „To kwestia dyscypliny". Paulina.Einstein była postawną, władczą
kobietą i to najwyraźniej po niej Albert odziedziczył swój charakterystyczny mięsisty nos i bujne włosy.
Jej szare oczy miały w sobie coś drwiącego, gdy z właściwym sobie sarkazmem kierowała sprawami
rodziny. W listach Einsteina znajdujemy wiele wzmianek o tym, że lubiła się z niego naigrawać; ta
jej cecha charakteru
znalazła
swe odbicie w jego własnej skłonności do drwin. Jeden z przyjaciół opi-
sywał uszczypliwości, na jakie pozwalał sobie Einstein w skądinąd przyjaznych pogawędkach,
pozostawiając swoich rozmówców w rozterce, czy śmiać się, czy obrazić. Jego śmiech był zaraźliwy,
choć niekiedy pobrzmiewała w nim nieprzyjemna nuta drwiny. Pod tym względem, jak i pod wieloma
innymi, Einstein był nieodrodnym synem swojej matki.
Gdy Albert przyszedł na świat w południowoniemieckim mieście Ulm 14 marca 1879 roku o
godzime~wpół do dwunastej, Paulinę zaniepokoił wygląd noworodka kanciasta głowa mogła świadczyć o
tym, że jej syn urodził się kaleką. W późniejszym okresie nauka mówienia przychodziła temu
apatycznemu, tłuściutkiemu dziecku z dużym trudem, co napawało matkę obawą, że jest upośledzone
umysłowo. Jed-
nak w miarę upływu lat duma Pauliny z syna rosła, a wraz z nią ambicje dotyczące jego
przyszłości. Jednakże nigdy nie pobłażała Albertowi i jej dominująca osobowość wycisnęła trwałe
piętno na atmosferze jego dzieciństwa. Ten okres życia Einsteina opisywano już niejednokrotnie, lecz
obecnie dyspo-nujeśny wieloma nowymi, nie znanymi dotąd szczegółami. Do-pie/o po ujawnieniu jego
prywatnej korespondencji możemy w pełni ocenić, jak bardzo był związany ze swymi rodzicami.
Widzimy teraz wyraźnie, że, pomimo wielokrotnych zaprzeczeń, związki z rodziną zawsze odgrywały
znaczącą rolę w jego życiu, stanowiąc nie tylko źródło konfliktów, lecz także zapewniając mu poczucie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl