Roberts Nora - 04 - Oczarowani, Wszystko, E-Booki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NORA ROBERTS
Oczarowani
PROLOG
Była pełnia, godzina dziwów i magii. Czarny jak noc rą­
czy wilk gnał oświetlony księżycowym blaskiem, wielkimi
susami pokonując nieznaną przestrzeń. Rozkoszował się siłą
swych stalowych mięśni, szumem przecinanego powietrza,
miarowym oddechem. Mknął przez las, mijając ogromne
niczym wieże drzewa, otoczone tajemną, czarodziejską po­
światą.
Wiatr od morza targał gałęziami sosen, które śpiewały
pieśni o ludziach żyjących w dawnych czasach i rozsiewały
wokół żywiczny zapach. Drobne zwierzęta, o których obec­
ności świadczyły błyszczące gdzieniegdzie ślepia, obserwo­
wały z ukrycia lśniącą w świetle księżyca sylwetkę, przelatu­
jącą jak pocisk przez warstwę mgły unoszącą się nad drogą.
Wiedział, że są tutaj, mówił mu to jego węch, słyszał też
ich gwałtownie pulsującą krew - lecz nie polował na nie,
bowiem tej czarodziejskiej nocy zmagał się z potęgą magii
i tylko to było jego celem.
Dlatego odłączył się od watahy i za partnerkę miał tylko
samotność.
Dręczył go tajemny niepokój, którego nie były w stanie
stłumić ani szybki pęd, ani smak wolności. Szukając ukoje­
nia, przemierzał las, obiegał klify i okrążał leśne polany, lecz
nic nie przynosiło mu ulgi ani radości.
6
OCZAROWANI
Gdy ścieżka stała się bardziej stroma, a las zaczął rzednąć,
wilk zwolnił biegu, węsząc w powietrzu... i poczuł coś, co
go wywabiło z zawieszonych wysoko nad niespokojnym Pa­
cyfikiem klifów. Potężnymi susami zaczął wspinać się po
skałach, wytężając złociste ślepia, wypatrując i szukając.
Tutaj, na samym szczycie, w miejscu, gdzie fale rozbryzgi­
wały się i grzmiały niczym kanonada, a nad powierzchnią wody
unosił się srebrzysty, okrągły księżyc, zadarł łeb i zawył.
Przywoływał magię.
Dźwięk poniósł się echem i wtargnął w noc, żądając i py­
tając zarazem.
Lecz szmery i szepty, przenikające do jego uszu z roze­
drganego wiatrem powietrza, powiedziały mu tylko, że nad­
chodzi zmiana. Zbliża się kres starego, po którym nastąpi
nowe. Bo takie jest przeznaczenie.
Czekało na niego, a on gnał na jego spotkanie.
Samotny wilk o złocistych oczach odrzucił do tyłu łeb
i powtórnie zawył, jeszcze potężniej, bo domagał się więcej.
Ziemia zadrżała, wzburzyła się woda. Daleko nad horyzon­
tem ciemność rozdarła błyskawica, która oślepiła go, a w jej
poświacie, migocącej nie dłużej niż jedno uderzenie serca,
pojawiła się odpowiedź.
To miłość czekała na niego.
Nieziemska moc wstrząsnęła powietrzem i zawirowała
nad wodą, niosąc dźwięk, który mógł być śmiechem. Miliony
iskierek pokryły powierzchnię morza, po czym szybko wzbi­
ły się ku górze, tworząc złoty wirujący obłok, który sięgnął
wygwieżdżonego nieba. Wilk obserwował i słuchał. Nawet
gdy już wrócił do lasu i do jego cieni, odpowiedź podążała za
nim.
OCZAROWANI
7
To miłość czekała na niego.
Narastający niepokój rozsadzał mu serce, więc bitą ścież­
ką pomknął co sił, rozdzierając na strzępy smugi mgły.
Wprost gorzał od szaleńczego biegu. Skręcił w lewo, prze­
darł się przez gąszcz drzew i pognał ku widniejącemu w od­
dali światłu. Była tam leśna chatka, a blask padający z jej
okien miał moc powitania. Szmery i szepty nocy ucichły.
Gdy wpadł na stopnie ganku, biały dym zawirował, a nie­
bieskie światło zamigotało. Wilk zamienił się w mężczyznę.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Gdy Rowan Murray spojrzała na leśną chatkę, doznała
zarówno ulgi, jak i ogarnął ją strach, a oba te uczucia miały tę
samą przyczynę - oto dotarła do kresu swej długiej podróży,
która wiodła z San Francisco aż do tego zakątka na wybrzeżu
Oregonu.
No cóż, a więc jest tutaj. Dokonała tego.
Tylko - co dalej?
Oczywiście najsensowniej byłoby wysiąść z samochodu,
otworzyć frontowe drzwi i obejrzeć miejsce, które przez naj­
bliższe trzy miesiące miało służyć jej za dom. Potem powinna
rozpakować rzeczy, napić się herbaty i coś przekąsić oraz
wziąć gorący prysznic.
Tak byłoby praktycznie i rozsądnie, pomyślała, lecz nie
ruszyła się z miejsca. Siedziała i zaciskała kurczowo długie,
szczupłe palce na kierownicy nowiutkiego range rovera.
Była zupełnie sama.
Od dawna o tym marzyła, dlatego gdy okazało się, że
może zamieszkać w stojącej na odludziu chatce, uchwyciła
się tej szansy jak ostatniej deski ratunku.
Jednak teraz, kiedy już to osiągnęła, nie była w stanie
wysiąść z auta.
- Ale z ciebie idiotka, Rowan - powiedziała półgłosem,
zamykając na chwilę oczy. - Jesteś tchórzem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl