Rozdział 1-15, ❶FANFICTION, NIE AKTYWNE, OPOWIADANIA, Our love would be forever

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 1. . . s.2 Rozdział 2… s.6
. . . s.2 Rozdział 2… s.6
. . . s.2 Rozdział 2… s.6
Rozdział 3… s.12 Rozdział 4… s.18
3… s.12 Rozdział 4… s.18
3… s.12 Rozdział 4… s.18
Rozdział 5… s.24 Rozdział 6… s.33
5… s.24 Rozdział 6… s.33
5… s.24 Rozdział 6… s.33
Rozdział 7… s.39 Rozdział 8…
7… s.39 Rozdział 8… s.47
s.47
Rozdział 9… s. 56 Rozdział 10… s.64
9… s. 56 Rozdział 10… s.64
9… s. 56 Rozdział 10… s.64
Rozdział 11… s.71 Rozdział 12… s.79
11… s.71 Rozdział 12… s.79
11… s.71 Rozdział 12… s.79
Rozdział 13… s.85 Rozdział 14… s.92
13… s.85 Rozdział 14… s.92
13… s.85 Rozdział 14… s.92
Rozdział 15… s. 98
~ 1 ~
ROZDZIAĀ 1
Spotkanie
„Venienti occurrite morbo – wyjdź na
spotkanie przeznaczeniu”
BPOV
-Alice, dokąd my właściwie idziemy?
-Szczerze to nie wiem. Ale czuję, ze to już nie daleko.
-Aha, ty i ta twoja intuicja, ale powiedz co dokładniej widziałaś w tej
wizji?
-Eeee, widziałam rodzinę wampirów, oczywiście pija krew zwierzęcą,
a także, że przyłączamy się do nich.
-CO? Al w co ty nas wpakujesz? Nawet nie wiesz jacy są. Eh dobra, ilu
ich jest?
-Czterech mężczyzn i dwie kobiety, czyli razem szóstka i są teraz na
polowaniu. Zaraz powinnyśmy ich spotkać. –ostatnie zdanie
powiedziała tak szybko, że ledwo ją zrozumiałam
-Ty nas naprawdę kiedyś w bagno wpakujesz.- odrzekłam z
rozbawieniem.– No dobra, ale błagam kontroluj się, bo z twoimi
wybuchami radości i entuzjazmu mogą nas uznać za nienormalne,
albo niebezpieczne, chociaż w twoim przypadku to jest możliwe.
~ 2 ~
-Ej, to, że jestem cholerną optymistka, a ty pesymistką mi nie
przeszkadza.– odpowiedziała radośnie.
Po około dziesięciu minutach od końca naszej rozmowy
zatrzymałyśmy się na jakiejś polanie.
-Zaraz tu będą. A tak na marginesie, dlaczego ty nie miewasz wizji?
-Mówiłam ci już Alice, że z moim darem jest tak, iż mogę go „włączyć”
i „wyłączyć” w każdej chwili. A, że wolę go nie używać jest chyba
lepiej dla ciebie, czyż nie?
-W sumie masz rację.- przyznała Al.
I w tej chwili na polankę wkroczyło sześć wampirów. Nie byli do
siebie za bardzo podobni, oprócz złotych tęczówek. Na samym
przedzie stał mężczyzna około trzydziestki, o włosach koloru blond.
Za nim stali trze inni. Pierwszy miał czarne, krótko ścięte włosy. A
patrząc na jego budowę ciała Można by było się go bać. Drugi
posiadał krótkie, kręcone, blond kudły. Kolor włosów trzeciego
chłopaka był niecodzienny. Rude włosy ułożone w artystyczny nieład,
choć nie wiem czy to nie zasługa wiatru piękne złote oczy
powodowały, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. A tamte dwie
kobiety stały za nimi. Jedna była wysoką blondynką, a figury mogłaby
jej pozazdrościć jej nie jedna modelka. Druga zaś miała długie,
brązowe, pofalowane włosy, a także była niższa od swojej
towarzyszki. Zaciekawiły mnie ich dary. Blondyn o kręconych kudłach
potrafił kontrolować czyjeś emocje. A miedzianowłosy czytał w
myślach. Tak więc kolejne zdolności do mojej kolekcji. Dobrze
przynajmniej, że mam ta tarczę więc u nas nic nie wyczyta.
EPOV
~ 3 ~
Właśnie zabijałem trzecia pumę, gdy poczułem zapach obcych
wampirów. Szybko odnalazłem resztę rodziny i ruszyliśmy na polane.
Stały tam dwie dziewczyny. Jedna była niska, o czarnej, krótkiej,
nastroszonej fryzurze i przypominała chochlika, albo elfa. Druga była
zaś wyższa od towarzyszki. Miała piękne, długie, brązowe, lekko
pofalowane włosy i głębokie, ciemnozłote oczy. Ale najdziwniejsze
było to, że nie słyszałem ich myśli. Pierwszy raz mi się tak przytrafiło.
Stanęliśmy od siebie w odległości około 100 metrów.
Edward jaki jest cel ich wizyty?
– zapytał się mnie Carlisle
w myślach
-Nie wiem. –szepnąłem bardzo cicho.
Jak to?
– pomyśleli wszyscy jednocześnie
-Tak to. Nie słyszę ich myśli.
-Niedobrze. Musimy być przygotowani na wszystko.
Nagle zaczęły iść w naszą stronę. Więc i my się zbliżyliśmy, ale
pomiędzy mai pozostała odległość około 20 metrów.
-Witajcie, jestem Carlisle, a to moja rodzina- zaczął mówić ale nie
zdążył dokończyć, gdyż wyprzedziła go ta mała Chochlica.
-Żona Esme, córka Rosalie i synowie: Emmett, Edward i Jasper. Ja
jestem Alice, a to jest Bella.-powiedziała z taką szybkością, jakby się
bała, że ktoś jej przerwie.
-Al., hamuj się- syknęła brunetka. Ale ta ją zignorowała.
-A jaki jest cel waszego przybycia?- zapytał ojciec. Lecz to co
usłyszałem w odpowiedzi bardzo mnie zaskoczyło. No, nie tylko mnie
ale całą moją rodzinę.
-Chciałybyśmy do was dołączyć, jeżeli się zgodzicie.
~ 4 ~
Nikt z nas nie był w stanie nic powiedzieć.
-Może pójdziemy do nas do domu i tam spokojnie porozmawiamy i
się zdecydujemy.
-Świetnie- pisnęła Alice. Coś mi się zdaje, że Jasper’owi bardzo
odpowiada ten jej entuzjazm. Szliśmy w milczeniu, ale kontem oka
obserwowałem Belle. Gdy byliśmy blisko domu zapytała nagle.
-Tak właściwie, co to za miejscowość, bo ktoś nie raczył zaszczycić
mnie odpowiedzią. Mówiąc to znacząco spojrzała na chochlika.
-Jesteśmy w Forks- i kiedy to powiedziałem obie stanęły jak wryte, a
na twarzy Pięknej
i
widać było wiele emocji takich jak ból, smutek, a
także radość. Nagle zaczęła szybko biec, więc my za nią.
-Bells- wołała ją Alice, ale jej nie słuchała i zatrzymała się dopiero przy
naszym domu.
-Jak długo tu mieszkacie?- spytała.
-Jakiś miesiąc, a czemu pytasz?- lecz nie doczekałem się odpowiedzi.
Stała tak i wyglądała jakby miała się rozpłakać.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytała Al.
-Niw wiedziałam, naprawdę- i wtedy po policzku brunetki zaczęły
spływać łzy. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. Przecież wampiry nie
mogą płakać.
-Wejdźmy do domu i wtedy wszystko nam opowiesz- pierwsza
odezwała się Esme.
~ 5 ~
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pingus1.htw.pl