Rosiek Barbara - Pamietnik narkomanki, 1957 ebooków literatury polskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BARBARA ROSIEK
PAMIĘTNIK NARKOMANKI
Krajowa Agencja Wydawnicza
Warszawa 2002
Prawda jest dziwniejsza od fikcji,
a to dlatego, że fikcja musi być
prawdopodobna. Prawda - nie.
Mark Twain
21 marca 1973 roku
Pierwszy dzień wiosny. Wspaniały, słoneczny. Wszystko budzi się do życia. I we mnie coś się
obudziło. Do głowy wpadł mi szalony pomysł. Poszłam na pierwsze w życiu wagary. Ja, wzorowa
uczennica i córka.
Ostatnio wszystko zaczęło się zmieniać w moim życiu. Jeszcze nie rozumiałam tego, ale już
czułam, że coś ma nastąpić. Coś nowego i niezwykłego. Może sprawił to wiosenny nastrój, a może
ja sama bardzo chciałam, żeby w końcu coś się stało, coś wielkiego i ważnego. Nie potrafiłam już
być taka jak przedtem, a nie wiedziałam, co ma nastąpić. I chyba bardzo chciałam, by To stało się
właśnie dzisiaj, w ten wiosenny dzień, kiedy można we wszystko uwierzyć od początku.
Potrzebowałam nowej wiary, by coś złego nie stało się ze mną.
Właściwie to chodziłam po ulicach, nie bardzo wiedząc, co mam z tą wolnością zrobić. Weszłam do
małej kawiarni, gdzie było dużo młodych ludzi, niewiele starszych ode mnie. Trochę się zdziwiłam.
Oni chyba też byli na wagarach.
Do mojego stolika dosiadło się dwóch chłopców. Byli dziwnie ubrani. Mieli długie włosy, rzemyki
na szyjach i rękach. Spytali, co tu robię i tak zaczęliśmy rozmawiać. Jeden z nich, Filip, długo
przyglądał mi się i w końcu spytał, czy chcę iść z nimi w pewne miejsce. Zgodziłam się, nie pytając
o nic. Czułam, że będzie to coś bardzo interesującego. Chciałam dowiedzieć się, co porabiają ci
chłopcy, jak żyją. Chciałam poznać coś innego od tego wszystkiego, co do tej pory znałam. Czyli
domu rodzinnego i szkoły.
Poszliśmy w trójkę. Nie znałam imienia drugiego chłopaka, nie przedstawił mi się.
Weszliśmy do pewnego mieszkania. Wszystko tutaj było nieokreślone, wszystko, czemu się
przyglądałam. Trochę zaczęłam się bać, ale weszłam dalej, do pokoju, Byli tam inni, podobni do
moich nowych kolegów. Dziewczyny też były. Wszyscy podobnie ubrani, chociaż każdy inaczej.
Filip powiedział im, że jestem „nowa”. Jakaś dziewczyna wstała i zawiesiła mi na szyi sznur
przeźroczystych koralików. Zrozumiałam, że zostałam przyjęta do ich grona, chociaż jeszcze nie
wiedziałam kim są.
Na stoliku zauważyłam kilka strzykawek i jakieś pudełka. Filip wyjął z jednego ampułki i naciągnął
płynu do strzykawki. Wziął moją rękę i podwinął rękaw. Bałam się bardzo, ale ciekawość była
silniejsza. „Pierwsza komunia” - usłyszałam czyjś głos i śmiech. Poczułam ukłucie i wlewanie się
płynu do krwi. Po chwili wszystko się zmieniło. Było mi tak dobrze, ci ludzie byli wspaniali. Nie
martwiłam się szkołą, domem. Chciałam zostać tutaj z nimi na zawsze. Nie wiem, jak długo to
trwało. Zaczęłam podsypiać. Był to wspaniały półsen. Wszystko straciło znaczenie, liczył się tylko
mój stan. Było mi po prostu dobrze.
Teraz, gdy to opisuję, jestem bardzo senna. Nie wiem, jak wróciłam do domu i co powiedziałam
rodzicom. Może nie powiedziałam nic, bo trudno było mi mówić. Nie wiem też, jaki zastrzyk zrobił
mi Filip. Wiem tylko, że nie żałuję, że poszłam na wagary.
22 marca
Mama obudziła mnie do szkoły. Wstałam szybko, ale nie miałam zamiaru iść. Poszłam do kawiarni.
Nie było Filipa ani jego kolegi. Tak jak wczoraj, było tutaj dużo małolatów (mówią tak sami o
sobie). Było też dużo starszych, z wytatuowaną kropką pod lewym okiem. Wiedziałam już, że są to
gitowcy. Tych Filip radził mi unikać. Mówił, że są zbyt źli, nie warto znać ich choćby z widzenia.
Poszłam od razu do tego mieszkania. Byli tam prawie wszyscy ci sami co wczoraj. Od razu
podeszłam do stolika. Chciałam się dowiedzieć, co dostałam. Filip złapał mnie za rękę i powiedział:
- To majka, nasza siostra.
My sister is morfina
. Zapamiętaj. Chcesz?
Kiwnęłam głowa.. Wszystko powtórzyło się. Nie byłam taka śpiąca jak wczoraj. Cieszyłam się
muzyką, słuchałam, o czym rozmawiają, sama niewiele mówiąc. Wydawało mi się, że nie trzeba
mówić, kiedy jest tak dobrze. Że wszyscy powinni i tak się rozumieć.
Siedziałam w kącie spokojnie, kiwając się w rytm muzyki. Filip usiadł obok mnie. Widziałam, jak
robił sobie zastrzyk. Teraz zobaczyłam, że ma wiele śladów na rękach.
W domu milczałam. Komu i co mogłabym powiedzieć?
25 marca
Mam wszystko olewać i robić swoje, bo jestem hipiską. Mam się nie przejmować codziennością,
tylko żyć we własnym świecie. Mam pomagać ludziom podobnym do mnie, czyli innym hipisom.
Jestem wolna.
Może i jestem wolna, chociaż muszę chodzić do szkoły i słuchać rodziców. Tylko czy warto ich
słuchać? Może i dobrze, że się chodzi do szkoły. Lubię czytać i poznawać nowe rzeczy. Ale to, co
poznaję teraz, to zupełnie inny świat. Jeszcze nie rozumiem wielu spraw. Nie wiem, co to znaczy
tak naprawdę być hipiską. Ale jestem z nimi. Bo czas już się zbuntować. Tak twierdzi Filip. Ja też
tak sądzę.
Bo nie mogę się pogodzić z tym, co dzieje się w moim domu. Tego nie da się z niczym pogodzić.
Poszłam dzisiaj do biblioteki. Chciałam się dowiedzieć, co właściwie wstrzykuje mi Filip. I
dowiedziałam się, że morfina jest właściwie najsilniejszym u nas narkotykiem. Dłuższe zażywanie
prowadzi do nałogu. A potem niszczy się własne zdrowie. Przeraziłam się. Ale przecież nic się nie
stało. Ja tylko spróbowałam. Nie jestem żadną narkomanką. Nie muszę niczego brać. Chociaż... Po
niej jest tak cudownie. I nie pamięta się o tych najgorszych sprawach. Po prostu nie pamięta się.
3 kwietnia
Wychowawczyni poszła do ojca, do pracy i powiedziała o moich wagarach. W domu była
kosmiczna awantura. Właściwie tak naprawdę to nikt nie próbował ze mną porozmawiać. Nakazano
mi powrót do szkoły, więc wróciłam. Nie zwierzyłam się nikomu z tego, co robiłam. Wszyscy
nauczyciele byli zaskoczeni, że taka dobra uczennica poszła na wagary. Tak jakby to był tylko
przywilej złych uczniów. Dziwni są nauczyciele. Dziwnie myślą. Dobrze się uczysz - jesteś dobra. I
odwrotnie. A jacy oni są? To oni są źli. I zupełnie nie wiedzą, jak z nami postępować.
A ja i tak będę robić swoje. Tylko po kryjomu. Już zaczęłam kłamać, że wieczorem idę do
koleżanki czy do kina. Dlaczego trzeba kłamać? By robić to, na co ma się ochotę, a dorośli nie
pozwalają, oni w ogóle nie orientują się, co się z nami dzieje.
6 kwietniu
Wstałam wcześniej i spotkałam się z Filipem. Zrobił mi zastrzyk. Był jakiś smutny, gdy mu
powiedziałam, że muszę iść do szkoły. Lubię go i nic więcej.
Poszłam do szkoły zaćpana. Pokłóciłam się z nauczycielką. Kazała przyjść rodzicom.
Będzie nowa awantura. Ale jakie to ma teraz znaczenie.
12 kwietnia
Chodzę grzecznie do szkoły. Tylko nauczycielki nie chciałam przeprosić. Uważałam, że nie mam za
co. Dawno nie widziałam się z ludźmi. Zaćpałoby się. Może nie byłabym taka smutna. Te
koszmarne wieczory w domu. Nawet uczyć mi się nie chce. Teraz mnie to śmieszy, że kiedyś
zależało mi na dobrych stopniach. Ale kiedyś inaczej wyglądało moje życie. W domu jest coraz
gorzej i ja poznałam smak innego świata. Czy naprawdę poznałam? Może to tylko małe
doświadczenie, które się skończyło? Nie. Czuję, że jestem inna. Nie dam się już teraz stłamsić.
Teraz to już naprawdę niemożliwe.
16 kwietnia
Filip nauczył mnie robić sobie zastrzyk. To naprawdę nic trudnego. Sprzęt można bez problemów
kupić w każdej aptece. Mam trochę śladów na rękach i przestałam chodzić na w-f. Będzie z tego
nowa awantura. Trzeba postarać się o zwolnienie. Kiedyś miałam, bo mam chore serce, więc chyba
nie będzie to trudne. Trzeba tylko iść do lekarza, jak się trochę ślady zagoją.
Mam pomysł. Najpierw trzeba zrobić badania krwi. Więc do dzieła. Wmówię lekarzowi, że
pielęgniarka nie mogła się wkłuć.
21 kwietnia
Mam zwolnienie z w-fu. To nie było trudne. Jeszcze lekarz mnie objechał, że przyszłam tak późno.
Mam wadę serca i nie wolno mi wykonywać cięższych prac fizycznych.
O ślady na rękach nie pytał. Mam podwyższone OB i ASO. To po zapaleniu stawów. Czyli jestem
naprawdę chora. Mogę spokojnie brać narkotyki, bez obawy, że ktoś mnie nakryje.
Wieczorem czytam książki. To jest mój trzeci świat, obok dwóch tamtych. Nie wyobrażam sobie
życia bez książek. I dobrze, że mam mój dziennik. Teraz naprawdę nie mogę nikomu o niczym
powiedzieć. Zostało mi tylko pisanie.
Dlaczego właściwie ćpam? Bo jest mi inaczej po majce. I lżej żyć. Tylko do czego to doprowadzi?
Skąd mogę to wiedzieć. Moi nowi znajomi nie uczą się, nie pracują, Z czego żyją?
Głoszę swoją filozofię. Tylko co dalej? Lepiej nie pytać. Jakoś to musi być. Właściwie to jestem
sama. Filip pomaga mi tylko załatwić ćpanie i niczego nie chce za to. Ale Alfa powiedział mi, że
kiedyś będę musiała coś dla nich zrobić. Akurat. Przecież nie muszę brać narkotyków. Biorę, bo tak
mi się podoba. Mogę przerwać w każdej chwili.
23 kwietnia
Nie chce mi się w ogóle uczyć. Dobrze, że do końca roku szkolnego jeszcze tylko dwa miesiące. A
potem zacznie się sezon. Tak mówi Filip. Mam poznać jego uroki. Towar się kończy i właściwie nie
ma co ćpać. Bierzemy jakieś prochy. Ale to nie to samo. Ludzie wąchają tri, ale ja nie chcę. Nikt
mnie zresztą nie namawia do tego świństwa. Wszyscy są tacy rozdrażnieni, bo nie ma majki. Gdy
teraz na nich patrzę, wydają mi się jacyś inni niż tamtego dnia, gdy ich poznałam. Co się zmieniło?
Może to ten głód, o którym czytałam? Bardzo możliwe. Ja też się zmieniłam. W domu ze mną już
nie można porozmawiać. W szkole warczę na nauczycieli, a oni na mnie. Co się dzieje? Zaczynam
bać się tego wszystkiego, ale nie potrafię na razie niczego zmienić. Dokąd mogłabym pójść?
2 maja
Poszłam do szkoły niedoćpana. To znaczy wzięłam, ale za mało i wszystko mnie drażniło.
Wyzwałam nauczycielkę. Wezwano od razu rodziców. Od nowego roku szkolnego mam przejść do
innej szkoły. To podobno ma być dobre rozwiązanie dla wszystkich. Tylko nie dla mnie. Nikt mnie
nie spytał o zdanie w tej sprawie. Popłakałam się. Ale dobrze. Nie chcą mnie tutaj, to odejdę.
W domu wielka cisza. Nie rozmawiamy ze sobą. To znaczy ja uciekam do swego pokoju, gdy oni
zaczynają. Jeszcze mi tego potrzeba, by ich wysłuchiwać.
10 maja
Do szkoły chodzę teraz na luzie. Niedługo stąd odejdę. Klasy też mi nie żal. Nigdy nie byłam z
nimi blisko, nie miałam żadnej przyjaciółki czy nawet koleżanki. Żyłam sobie spokojnie sama
wśród książek. Co mnie wygnało z domu? Smak wagarów? Nie tylko. Ale im tego nigdy nie
powiem.
Właściwie teraz nic nie biorę i rzadko widuję ludzi. I zabrałam się trochę do nauki. Robią nam
sprawdziany, powtórki.
Z lekcji wychodzę do ubikacji na papierosa lub tak sobie wychodzę. Nie wzywają rodziców.
Wiedzą, że odchodzę, i chcą to przeczekać. Czuję, że sprawi im to wielką ulgę.
16 maja
Filip dał mi kodę. Nawet fajnie działa. I nie ma śladów na rękach. A to teraz ważne. Jest coraz
cieplej i noszę ubranie z krótkim rękawem. Dawno nie byłam w naszej chacie. Spotykam się z
Filipem w kawiarni. Mówi, że lepiej tam teraz nie chodzić, ale nie wyjaśnił mi dlaczego. Jest
zawsze z nim Alfa. Wyczuwam, że mnie nie lubi. Trudno. Ja też go nie lubię.
1 czerwca
Dzisiaj w szkole były zawody sportowe między klasami. Zgłosiłam się do skoku w dal, wzwyż, do
biegu na 60 m i wszystkie konkurencje wygrałam. To tak na pożegnanie. Już nie żałuję, że
odchodzę. Może coś się zmieni w nowej szkole.
Po zawodach poszłam z dwoma kolegami z klasy na wino. Piliśmy nad rzeką. Trochę się upiłam.
7 czerwca
Już nic nie robię. Chodzę do szkoły dla świętego spokoju i czekam na rozdanie świadectw. Z
Filipem też się nie widuję.
Jestem nawet spokojna, nie rozrabiam. Tylko nie chodzę na lekcje tej nauczycielki, przez którą
muszę odejść. To już niczego nie zmieni. Wiem, że świadectwa są już wypisane i mam obniżone
sprawowanie. Olewam to.
17 czerwca
Byłam w chacie. Ludzie powitali mnie z radością, chociaż właściwie mało się znamy. Ale to
nieważne. Jestem jedną z nich. Noszę koraliki i rzemyk i ćpam z nimi. Nie rozumiem jeszcze tego,
co głoszą. Ale może kiedyś zrozumiem.
Filip mówi, bym była gotowa pod koniec czerwca. Wyruszamy w Polskę. Zaczyna się Sezon.
Ludzie nie mogą się doczekać.
Mieli tylko ziomki. Zastrzyk zrobił mi Filip. Uświadomiłam sobie dzisiaj, że lubię, jak on robi mi
zastrzyk.
20 czerwca
Dostałam świadectwo. Zdałam do ósmej klasy. Śmieszne. Mam prawie same piątki i obniżone
sprawowanie. To jest coś. Nie żegnałam się z nikim. Wzięłam ten papierek i wróciłam do domu.
Darowałam sobie akademię i inne szkolne uroczystości. Żegnaj, szkoło. Nie dałam się wam
zgnębić. Walka była ostra. Ale ja nie przegrałam. Ja robię swoje.
25 czerwca
Skończyłam 14 lat. Ale ze mnie małolata. W domu spokój. Gdy jest jakaś rocznica, wszystko się
ucisza na ten dzień. Dziwnie tak. Ale co zrobić? Ja niewiele tutaj mogę. Pozostał tylko bunt
Co to znaczy mieć 14 lat? Wyrzekać się domu, próbować narkotyków, alkoholu, papierosów.
I trzeba do tego jeszcze być sobą. I z nimi.
26 czerwca
Nieprawda, że wyrzekam się domu. Przecież tak bardzo pragnę, by było inaczej. Chyba wtedy też
byłabym inna. Co się stało ze mną przez te trzy miesiące? Dlaczego jestem przeciwko nim? A jak
oni myślą? Czy wiedzą, dlaczego taka jestem?
30 czerwca
Jutro mam jechać „w Polskę”. Ale nie pojadę. Nie wychodzę z domu, by się z nimi nie spotkać.
Filip będzie czekał. A może nie będzie czekał. Chcę zostać w domu. Nie wiem, czy naprawdę tak
chcę, ale obawiam się tego wyjazdu. Coś mnie jeszcze wstrzymuje.
5 lipca
Wiem, że na mnie czekali. Powiedział mi o tym kolega Filipa. Mają przysłać mi kartkę, mogę
jeszcze dojechać. Chcę i nie chcę. Jak jest lepiej w domu, to chcę tu być, Ale czasem pojechałabym
bardzo daleko. Na razie od czasu do czasu podróżuję w snach. Ładnie się to nazywa. Podróż w
nieznane.
Bo podobno w tych snach są pociągi, a w nich pełno wolnych miejsc, i są okręty, które chcą nas
zabrać w długi rejs. A tutaj jest smutno i tak zwyczajnie. A raczej niezwyczajnie smutno.
7 lipca
Kupuję ziomki w aptece. Robię je tak, jak nauczył mnie Filip, i wstrzykuję sobie. I wszystko się
zmienia. Jest trochę inaczej niż po majce, chociaż podobnie. Nie potrafię określić tej różnicy.
Gdy jestem po zastrzyku, mniej czytam, chyba nawet mniej myślę. Lubię wtedy spacerować po
ulicach i przyglądać się ludziom, jak śpieszą się, kłócą, żyją. Nie odczuwam tak wtedy przemijania
czasu. Idę przed siebie i chodzę tak godzinami. Dopiero gdy zaczyna się ściemniać, wracam do
domu. Mniej mówię i staram się z nimi nie kłócić.
Dziwne to wszystko. A może to ja się zmieniłam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl pingus1.htw.pl
BARBARA ROSIEK
PAMIĘTNIK NARKOMANKI
Krajowa Agencja Wydawnicza
Warszawa 2002
Prawda jest dziwniejsza od fikcji,
a to dlatego, że fikcja musi być
prawdopodobna. Prawda - nie.
Mark Twain
21 marca 1973 roku
Pierwszy dzień wiosny. Wspaniały, słoneczny. Wszystko budzi się do życia. I we mnie coś się
obudziło. Do głowy wpadł mi szalony pomysł. Poszłam na pierwsze w życiu wagary. Ja, wzorowa
uczennica i córka.
Ostatnio wszystko zaczęło się zmieniać w moim życiu. Jeszcze nie rozumiałam tego, ale już
czułam, że coś ma nastąpić. Coś nowego i niezwykłego. Może sprawił to wiosenny nastrój, a może
ja sama bardzo chciałam, żeby w końcu coś się stało, coś wielkiego i ważnego. Nie potrafiłam już
być taka jak przedtem, a nie wiedziałam, co ma nastąpić. I chyba bardzo chciałam, by To stało się
właśnie dzisiaj, w ten wiosenny dzień, kiedy można we wszystko uwierzyć od początku.
Potrzebowałam nowej wiary, by coś złego nie stało się ze mną.
Właściwie to chodziłam po ulicach, nie bardzo wiedząc, co mam z tą wolnością zrobić. Weszłam do
małej kawiarni, gdzie było dużo młodych ludzi, niewiele starszych ode mnie. Trochę się zdziwiłam.
Oni chyba też byli na wagarach.
Do mojego stolika dosiadło się dwóch chłopców. Byli dziwnie ubrani. Mieli długie włosy, rzemyki
na szyjach i rękach. Spytali, co tu robię i tak zaczęliśmy rozmawiać. Jeden z nich, Filip, długo
przyglądał mi się i w końcu spytał, czy chcę iść z nimi w pewne miejsce. Zgodziłam się, nie pytając
o nic. Czułam, że będzie to coś bardzo interesującego. Chciałam dowiedzieć się, co porabiają ci
chłopcy, jak żyją. Chciałam poznać coś innego od tego wszystkiego, co do tej pory znałam. Czyli
domu rodzinnego i szkoły.
Poszliśmy w trójkę. Nie znałam imienia drugiego chłopaka, nie przedstawił mi się.
Weszliśmy do pewnego mieszkania. Wszystko tutaj było nieokreślone, wszystko, czemu się
przyglądałam. Trochę zaczęłam się bać, ale weszłam dalej, do pokoju, Byli tam inni, podobni do
moich nowych kolegów. Dziewczyny też były. Wszyscy podobnie ubrani, chociaż każdy inaczej.
Filip powiedział im, że jestem „nowa”. Jakaś dziewczyna wstała i zawiesiła mi na szyi sznur
przeźroczystych koralików. Zrozumiałam, że zostałam przyjęta do ich grona, chociaż jeszcze nie
wiedziałam kim są.
Na stoliku zauważyłam kilka strzykawek i jakieś pudełka. Filip wyjął z jednego ampułki i naciągnął
płynu do strzykawki. Wziął moją rękę i podwinął rękaw. Bałam się bardzo, ale ciekawość była
silniejsza. „Pierwsza komunia” - usłyszałam czyjś głos i śmiech. Poczułam ukłucie i wlewanie się
płynu do krwi. Po chwili wszystko się zmieniło. Było mi tak dobrze, ci ludzie byli wspaniali. Nie
martwiłam się szkołą, domem. Chciałam zostać tutaj z nimi na zawsze. Nie wiem, jak długo to
trwało. Zaczęłam podsypiać. Był to wspaniały półsen. Wszystko straciło znaczenie, liczył się tylko
mój stan. Było mi po prostu dobrze.
Teraz, gdy to opisuję, jestem bardzo senna. Nie wiem, jak wróciłam do domu i co powiedziałam
rodzicom. Może nie powiedziałam nic, bo trudno było mi mówić. Nie wiem też, jaki zastrzyk zrobił
mi Filip. Wiem tylko, że nie żałuję, że poszłam na wagary.
22 marca
Mama obudziła mnie do szkoły. Wstałam szybko, ale nie miałam zamiaru iść. Poszłam do kawiarni.
Nie było Filipa ani jego kolegi. Tak jak wczoraj, było tutaj dużo małolatów (mówią tak sami o
sobie). Było też dużo starszych, z wytatuowaną kropką pod lewym okiem. Wiedziałam już, że są to
gitowcy. Tych Filip radził mi unikać. Mówił, że są zbyt źli, nie warto znać ich choćby z widzenia.
Poszłam od razu do tego mieszkania. Byli tam prawie wszyscy ci sami co wczoraj. Od razu
podeszłam do stolika. Chciałam się dowiedzieć, co dostałam. Filip złapał mnie za rękę i powiedział:
- To majka, nasza siostra.
My sister is morfina
. Zapamiętaj. Chcesz?
Kiwnęłam głowa.. Wszystko powtórzyło się. Nie byłam taka śpiąca jak wczoraj. Cieszyłam się
muzyką, słuchałam, o czym rozmawiają, sama niewiele mówiąc. Wydawało mi się, że nie trzeba
mówić, kiedy jest tak dobrze. Że wszyscy powinni i tak się rozumieć.
Siedziałam w kącie spokojnie, kiwając się w rytm muzyki. Filip usiadł obok mnie. Widziałam, jak
robił sobie zastrzyk. Teraz zobaczyłam, że ma wiele śladów na rękach.
W domu milczałam. Komu i co mogłabym powiedzieć?
25 marca
Mam wszystko olewać i robić swoje, bo jestem hipiską. Mam się nie przejmować codziennością,
tylko żyć we własnym świecie. Mam pomagać ludziom podobnym do mnie, czyli innym hipisom.
Jestem wolna.
Może i jestem wolna, chociaż muszę chodzić do szkoły i słuchać rodziców. Tylko czy warto ich
słuchać? Może i dobrze, że się chodzi do szkoły. Lubię czytać i poznawać nowe rzeczy. Ale to, co
poznaję teraz, to zupełnie inny świat. Jeszcze nie rozumiem wielu spraw. Nie wiem, co to znaczy
tak naprawdę być hipiską. Ale jestem z nimi. Bo czas już się zbuntować. Tak twierdzi Filip. Ja też
tak sądzę.
Bo nie mogę się pogodzić z tym, co dzieje się w moim domu. Tego nie da się z niczym pogodzić.
Poszłam dzisiaj do biblioteki. Chciałam się dowiedzieć, co właściwie wstrzykuje mi Filip. I
dowiedziałam się, że morfina jest właściwie najsilniejszym u nas narkotykiem. Dłuższe zażywanie
prowadzi do nałogu. A potem niszczy się własne zdrowie. Przeraziłam się. Ale przecież nic się nie
stało. Ja tylko spróbowałam. Nie jestem żadną narkomanką. Nie muszę niczego brać. Chociaż... Po
niej jest tak cudownie. I nie pamięta się o tych najgorszych sprawach. Po prostu nie pamięta się.
3 kwietnia
Wychowawczyni poszła do ojca, do pracy i powiedziała o moich wagarach. W domu była
kosmiczna awantura. Właściwie tak naprawdę to nikt nie próbował ze mną porozmawiać. Nakazano
mi powrót do szkoły, więc wróciłam. Nie zwierzyłam się nikomu z tego, co robiłam. Wszyscy
nauczyciele byli zaskoczeni, że taka dobra uczennica poszła na wagary. Tak jakby to był tylko
przywilej złych uczniów. Dziwni są nauczyciele. Dziwnie myślą. Dobrze się uczysz - jesteś dobra. I
odwrotnie. A jacy oni są? To oni są źli. I zupełnie nie wiedzą, jak z nami postępować.
A ja i tak będę robić swoje. Tylko po kryjomu. Już zaczęłam kłamać, że wieczorem idę do
koleżanki czy do kina. Dlaczego trzeba kłamać? By robić to, na co ma się ochotę, a dorośli nie
pozwalają, oni w ogóle nie orientują się, co się z nami dzieje.
6 kwietniu
Wstałam wcześniej i spotkałam się z Filipem. Zrobił mi zastrzyk. Był jakiś smutny, gdy mu
powiedziałam, że muszę iść do szkoły. Lubię go i nic więcej.
Poszłam do szkoły zaćpana. Pokłóciłam się z nauczycielką. Kazała przyjść rodzicom.
Będzie nowa awantura. Ale jakie to ma teraz znaczenie.
12 kwietnia
Chodzę grzecznie do szkoły. Tylko nauczycielki nie chciałam przeprosić. Uważałam, że nie mam za
co. Dawno nie widziałam się z ludźmi. Zaćpałoby się. Może nie byłabym taka smutna. Te
koszmarne wieczory w domu. Nawet uczyć mi się nie chce. Teraz mnie to śmieszy, że kiedyś
zależało mi na dobrych stopniach. Ale kiedyś inaczej wyglądało moje życie. W domu jest coraz
gorzej i ja poznałam smak innego świata. Czy naprawdę poznałam? Może to tylko małe
doświadczenie, które się skończyło? Nie. Czuję, że jestem inna. Nie dam się już teraz stłamsić.
Teraz to już naprawdę niemożliwe.
16 kwietnia
Filip nauczył mnie robić sobie zastrzyk. To naprawdę nic trudnego. Sprzęt można bez problemów
kupić w każdej aptece. Mam trochę śladów na rękach i przestałam chodzić na w-f. Będzie z tego
nowa awantura. Trzeba postarać się o zwolnienie. Kiedyś miałam, bo mam chore serce, więc chyba
nie będzie to trudne. Trzeba tylko iść do lekarza, jak się trochę ślady zagoją.
Mam pomysł. Najpierw trzeba zrobić badania krwi. Więc do dzieła. Wmówię lekarzowi, że
pielęgniarka nie mogła się wkłuć.
21 kwietnia
Mam zwolnienie z w-fu. To nie było trudne. Jeszcze lekarz mnie objechał, że przyszłam tak późno.
Mam wadę serca i nie wolno mi wykonywać cięższych prac fizycznych.
O ślady na rękach nie pytał. Mam podwyższone OB i ASO. To po zapaleniu stawów. Czyli jestem
naprawdę chora. Mogę spokojnie brać narkotyki, bez obawy, że ktoś mnie nakryje.
Wieczorem czytam książki. To jest mój trzeci świat, obok dwóch tamtych. Nie wyobrażam sobie
życia bez książek. I dobrze, że mam mój dziennik. Teraz naprawdę nie mogę nikomu o niczym
powiedzieć. Zostało mi tylko pisanie.
Dlaczego właściwie ćpam? Bo jest mi inaczej po majce. I lżej żyć. Tylko do czego to doprowadzi?
Skąd mogę to wiedzieć. Moi nowi znajomi nie uczą się, nie pracują, Z czego żyją?
Głoszę swoją filozofię. Tylko co dalej? Lepiej nie pytać. Jakoś to musi być. Właściwie to jestem
sama. Filip pomaga mi tylko załatwić ćpanie i niczego nie chce za to. Ale Alfa powiedział mi, że
kiedyś będę musiała coś dla nich zrobić. Akurat. Przecież nie muszę brać narkotyków. Biorę, bo tak
mi się podoba. Mogę przerwać w każdej chwili.
23 kwietnia
Nie chce mi się w ogóle uczyć. Dobrze, że do końca roku szkolnego jeszcze tylko dwa miesiące. A
potem zacznie się sezon. Tak mówi Filip. Mam poznać jego uroki. Towar się kończy i właściwie nie
ma co ćpać. Bierzemy jakieś prochy. Ale to nie to samo. Ludzie wąchają tri, ale ja nie chcę. Nikt
mnie zresztą nie namawia do tego świństwa. Wszyscy są tacy rozdrażnieni, bo nie ma majki. Gdy
teraz na nich patrzę, wydają mi się jacyś inni niż tamtego dnia, gdy ich poznałam. Co się zmieniło?
Może to ten głód, o którym czytałam? Bardzo możliwe. Ja też się zmieniłam. W domu ze mną już
nie można porozmawiać. W szkole warczę na nauczycieli, a oni na mnie. Co się dzieje? Zaczynam
bać się tego wszystkiego, ale nie potrafię na razie niczego zmienić. Dokąd mogłabym pójść?
2 maja
Poszłam do szkoły niedoćpana. To znaczy wzięłam, ale za mało i wszystko mnie drażniło.
Wyzwałam nauczycielkę. Wezwano od razu rodziców. Od nowego roku szkolnego mam przejść do
innej szkoły. To podobno ma być dobre rozwiązanie dla wszystkich. Tylko nie dla mnie. Nikt mnie
nie spytał o zdanie w tej sprawie. Popłakałam się. Ale dobrze. Nie chcą mnie tutaj, to odejdę.
W domu wielka cisza. Nie rozmawiamy ze sobą. To znaczy ja uciekam do swego pokoju, gdy oni
zaczynają. Jeszcze mi tego potrzeba, by ich wysłuchiwać.
10 maja
Do szkoły chodzę teraz na luzie. Niedługo stąd odejdę. Klasy też mi nie żal. Nigdy nie byłam z
nimi blisko, nie miałam żadnej przyjaciółki czy nawet koleżanki. Żyłam sobie spokojnie sama
wśród książek. Co mnie wygnało z domu? Smak wagarów? Nie tylko. Ale im tego nigdy nie
powiem.
Właściwie teraz nic nie biorę i rzadko widuję ludzi. I zabrałam się trochę do nauki. Robią nam
sprawdziany, powtórki.
Z lekcji wychodzę do ubikacji na papierosa lub tak sobie wychodzę. Nie wzywają rodziców.
Wiedzą, że odchodzę, i chcą to przeczekać. Czuję, że sprawi im to wielką ulgę.
16 maja
Filip dał mi kodę. Nawet fajnie działa. I nie ma śladów na rękach. A to teraz ważne. Jest coraz
cieplej i noszę ubranie z krótkim rękawem. Dawno nie byłam w naszej chacie. Spotykam się z
Filipem w kawiarni. Mówi, że lepiej tam teraz nie chodzić, ale nie wyjaśnił mi dlaczego. Jest
zawsze z nim Alfa. Wyczuwam, że mnie nie lubi. Trudno. Ja też go nie lubię.
1 czerwca
Dzisiaj w szkole były zawody sportowe między klasami. Zgłosiłam się do skoku w dal, wzwyż, do
biegu na 60 m i wszystkie konkurencje wygrałam. To tak na pożegnanie. Już nie żałuję, że
odchodzę. Może coś się zmieni w nowej szkole.
Po zawodach poszłam z dwoma kolegami z klasy na wino. Piliśmy nad rzeką. Trochę się upiłam.
7 czerwca
Już nic nie robię. Chodzę do szkoły dla świętego spokoju i czekam na rozdanie świadectw. Z
Filipem też się nie widuję.
Jestem nawet spokojna, nie rozrabiam. Tylko nie chodzę na lekcje tej nauczycielki, przez którą
muszę odejść. To już niczego nie zmieni. Wiem, że świadectwa są już wypisane i mam obniżone
sprawowanie. Olewam to.
17 czerwca
Byłam w chacie. Ludzie powitali mnie z radością, chociaż właściwie mało się znamy. Ale to
nieważne. Jestem jedną z nich. Noszę koraliki i rzemyk i ćpam z nimi. Nie rozumiem jeszcze tego,
co głoszą. Ale może kiedyś zrozumiem.
Filip mówi, bym była gotowa pod koniec czerwca. Wyruszamy w Polskę. Zaczyna się Sezon.
Ludzie nie mogą się doczekać.
Mieli tylko ziomki. Zastrzyk zrobił mi Filip. Uświadomiłam sobie dzisiaj, że lubię, jak on robi mi
zastrzyk.
20 czerwca
Dostałam świadectwo. Zdałam do ósmej klasy. Śmieszne. Mam prawie same piątki i obniżone
sprawowanie. To jest coś. Nie żegnałam się z nikim. Wzięłam ten papierek i wróciłam do domu.
Darowałam sobie akademię i inne szkolne uroczystości. Żegnaj, szkoło. Nie dałam się wam
zgnębić. Walka była ostra. Ale ja nie przegrałam. Ja robię swoje.
25 czerwca
Skończyłam 14 lat. Ale ze mnie małolata. W domu spokój. Gdy jest jakaś rocznica, wszystko się
ucisza na ten dzień. Dziwnie tak. Ale co zrobić? Ja niewiele tutaj mogę. Pozostał tylko bunt
Co to znaczy mieć 14 lat? Wyrzekać się domu, próbować narkotyków, alkoholu, papierosów.
I trzeba do tego jeszcze być sobą. I z nimi.
26 czerwca
Nieprawda, że wyrzekam się domu. Przecież tak bardzo pragnę, by było inaczej. Chyba wtedy też
byłabym inna. Co się stało ze mną przez te trzy miesiące? Dlaczego jestem przeciwko nim? A jak
oni myślą? Czy wiedzą, dlaczego taka jestem?
30 czerwca
Jutro mam jechać „w Polskę”. Ale nie pojadę. Nie wychodzę z domu, by się z nimi nie spotkać.
Filip będzie czekał. A może nie będzie czekał. Chcę zostać w domu. Nie wiem, czy naprawdę tak
chcę, ale obawiam się tego wyjazdu. Coś mnie jeszcze wstrzymuje.
5 lipca
Wiem, że na mnie czekali. Powiedział mi o tym kolega Filipa. Mają przysłać mi kartkę, mogę
jeszcze dojechać. Chcę i nie chcę. Jak jest lepiej w domu, to chcę tu być, Ale czasem pojechałabym
bardzo daleko. Na razie od czasu do czasu podróżuję w snach. Ładnie się to nazywa. Podróż w
nieznane.
Bo podobno w tych snach są pociągi, a w nich pełno wolnych miejsc, i są okręty, które chcą nas
zabrać w długi rejs. A tutaj jest smutno i tak zwyczajnie. A raczej niezwyczajnie smutno.
7 lipca
Kupuję ziomki w aptece. Robię je tak, jak nauczył mnie Filip, i wstrzykuję sobie. I wszystko się
zmienia. Jest trochę inaczej niż po majce, chociaż podobnie. Nie potrafię określić tej różnicy.
Gdy jestem po zastrzyku, mniej czytam, chyba nawet mniej myślę. Lubię wtedy spacerować po
ulicach i przyglądać się ludziom, jak śpieszą się, kłócą, żyją. Nie odczuwam tak wtedy przemijania
czasu. Idę przed siebie i chodzę tak godzinami. Dopiero gdy zaczyna się ściemniać, wracam do
domu. Mniej mówię i staram się z nimi nie kłócić.
Dziwne to wszystko. A może to ja się zmieniłam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]