Rolleczek Natalia - Trzy córki króla 03, 1957 ebooków literatury polskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NATALIA ROLLECZEK TRZY CÓRKI KRÓLA
/
N.
TRZY CÓRKI KRÓLA
20. ;iM7
NATALIA ROLLECZEK TRZY CÓRKI KRÓLA
Tom trzeci
INSTYTUT WYDAWNICZY „NASZA KSIĘGARNIA" WARSZAWA 1987
Tekst © Copyright by Natalia Rolleczek, Warszawa 1987 Cover © Copyright by Jan
Bokiewicź, "Warszawa 1987
Okładkę i stronę tytułową projektował JAN BOKIEWICŹ
At<c
\
i
Ptolemeusz wpadł do sypialni Kleopatry i nie pozdrawiając Ŝony rozglądał się
podejrzliwie. Zanim zdąŜyła zapytać o powód wzburzenia, wybuchnął wściekle:
— Czy ten oszust znowu zamierza cię odwiedzić? Miałaś od niego list! Przyznaj
się, bo i tak go znajdę!
— Nie wiem, o kogo pytasz? Kto miałby do mnie pisać?
— Wiesz. Zbladłaś na mój widok. Twój ojciec przyjechał pod moją nieobecność,
Ŝeby coś wyłudzić.
— Ojciec niczego nie wyłudzał. Przyjechał, aby się ze mną zobaczyć, a ty
rozmyślnie wyjechałeś do Pannion, Ŝeby spotkania uniknąć.
/
— Jeśli niczego nie chciał, po co naradzał się z diojketą i z tym twoim
parszywym Tyryjczykiem Aristonem? Chcę wiedzieć, skąd go wytrzasnęłaś? To jakiś
nowy szpieg Antiocha! Dlaczego nie odpowiadasz?
— Postawiłeś tak wiele pytań naraz, Ŝe teraz nie wiem, na które najpierw mam
odpowiedzieć?
Jak zwykle, gdy łagodnością starała się oddalić nieporozumienie, wpadł w jeszcze
większą wściekłość.
— MoŜesz nie odpowiadać wcale. Wszystko juŜ załatwione i knowania twojego taty
— na nic. Wrócili moi posłowie wysłani do Rzymu. Przyjęto ich tam z
wdzięcznością i z uszanowaniem naleŜnym mojemu majestatowi. W nagrodę kaŜdy
otrzymał cztery tysiące asów.
— Za co?
5
— Za przekazanie senatowi moich gratulacji z okazji przepędzenia Wielkiego
Króla z Grecji. W moim imieniu wyrazili zachętę, aby legiony czym prędzej
wyprawiły się do Azji, gdzie ja gotó-wem wesprzeć wszelkie ich działania
przeciwko Antiochowi. I co ty na to? — z chełpliwym wyzwaniem patrzał na
pobladłą Kleopatrę. — Urządziłem to tak sprytnie, Ŝe nawet ty nie wiedziałaś o
wysłaniu posłów. Znakomicie to obmyśliłem. Nie mogę przecieŜ dopuścić, aby
Eumenes zagarnął wszystkie korzyści. Ja muszę być uznany za pierwszego
sprzymierzeńca Rzymian, Eumenes na drugim miejscu, potem — Rodos. Reszta mnie
nie obchodzi. OdezwijŜe się!
— Nie jestem tak biegła ani w mowie, ani w myślach, by tobie dorównać, pozwól
więc, Ptolemeuszu, Ŝe będę nadal milczała.
Jej odpowiedź dosyć mu pochlebiła, lecz zadowolenie szybko ustąpiło niepokojowi,
czy ta spokojna twarz, z czystym czołem, nie kłamie? Gdyby bodaj raz zmusić Ŝonę
do ujawnienia, co myśli o nim i co za jego plecami knuje? Po ojcu musiała
odziedziczyć podstępną naturę, jak po matce wzięła barbarzyńską skrytość. Na
pozór uprzejma, wyrozumiała, posłuszna i... niech to demony porwą! Wszystko było
udane, oszustwo, dla wywiedzenia go w pole!
Ostatnie niepomyślne wieści z terenu walk kazały mu się zastanawiać, czy nie
nadto się pospieszył z wysłaniem gratulacji do Rzymu? Doświadczał udręki
niepewności trapiącej wszystkich słuŜalców: nigdy nie wiedzą, jak daleko się w
gorliwości posunąć?
Podtruwany niespokojnością o dalsze losy rzymsko-syryjskiej wojny Ptolemeusz jął
wylewać skargi:
— Głupi Rodyjczyk Pauzystratos dał się nabrać na podstęp Po-liksenidasa, przez
co i sam zginął. Dobrze tak staremu osłu! Miejsce Pauzystratosa zajął młodszy
odeń Eudamos, Liwiusza zastąpi Emi-liusz Regillus. Jednego tylko Eumenesa
wymienić się nie da. CóŜ z tego, kiedy i on kręci się bezskutecznie po morzu,
większej krzywdy nie wyrządzając syryjskiej flocie. Czas, aby uderzył. Czas
najwyŜszy. Wszyscy na to czekamy! — walnął pięścią w stół. — Gdy Rzymianie
pokonają Antiocha, wtedy ja odbiorę Celesyrię. I Licję, którą nam zagrabił. Mam
wszelkie prawa do Patary. KaŜę sobie wypłacić odszkodowanie za te lata, kiedy
nie otrzymywałem procentów od sum twojego posagu. ZaŜądam zwrotu strat
wyrządzonych naszemu handlowi! — Podniecając się coraz bardziej przy-
6
pomnieniem krzywd zarówno prawdziwych, jak i wyimaginowanych, wykrzykiwał: —
Myślisz, Ŝe nie wiem, iŜ Antioch, uwierzywszy w plotkę o moim zgonie, wyprawił
się z całą flotą na Cypr?! Gdyby jego okrętów nie wymiotła burza, a Ŝołnierzy
nie wybiła zaraza — Cypr byłby jego. A poniewaŜ mu się to nie udało, słał
przeróŜne obiecanki, bylebym tylko i tobą się oŜenił.
— Jeśli Ŝyczysz sobie, abym powróciła do Antiochii, uczynię to natychmiast.
Nie spodziewając się podobnej wypowiedzi, bąknął:
— Chcesz mnie porzucić? Dla kogo?
— Nie rozumiem.
— Pytam, za kogo chcesz się ponownie wydać?
Bez słowa podniosła i opuściła dłoń gestem takiego znuŜenia, Ŝe na trawionego
gorączką napastliwości przyszło opamiętanie.
— Nie wypędzam cię przecieŜ... nie o tym.mówiłem. Ale gdy ojciec przyjechał tu
pod moją nieobecność, wystroiłaś się jak na wielkie święto Izydy! I jeszcze
kazałaś się wnieść w krześle tronowym do sali, gdzie on czekał. Po to wszystko,
aby mu się pokazać!
— Masz słuszność, Ptolemeuszu. Chciałam, aby ojciec ujrzał, czym jest godność
małŜonki Epifanesa.
— No, no... na drugi raz zabraniam. Bez mojego pozwolenia nie wolno ci wkładać
insygniów małŜonki faraona.
— Na pewno tego więcej nie zrobię.
Mógł juŜ być zadowolony z jej uległości, lecz jątrząca go podejrzliwość uczepiła
się nowego pretekstu.
— Jeszcze nie odpowiedziałaś, kim jest ów Ariston? Kto mu pozwolił wglądać w
finanse państwa?
— Gdy byłeś poza Aleksandrią, Ariston słuŜył mi radą. To on wykazał zadłuŜenie
ojca u bankierów aleksandryjskich i wyjaśnił strapionemu, Ŝe przy takim stanie
rzeczy nie uzyska nowej poŜyczki. Ariston pragnął pozostać na słuŜbie u króla
Ptolemeusza, lecz nie mogąc się ciebie doczekać, wyjechał.
Ułagodzony wzmianką o poraŜce finansowej Antiocha i nadto juŜ zmęczony własną
irytacją Ptolemeusz nie odezwał się. Kleopatra zaś siedziała z dłońmi złoŜonymi
na kolanach i spuszczonym wzrokiem, pomna na to, Ŝe jej spojrzenie rozdraŜnia go
i bardziej jeszcze podnieca do kłótni.
7
— Rzymianie — podjął po chwili rozwaŜania, od których jego myśl nie mogła się
uwolnić — rozwijają parady na morzu, rzymskie i pergamońskie okręty włóczą się
od Hellespontu po wyspy Samos, Chios marnując czas. Gdybym ja miał dowództwo
floty w ręku, nie odpływałbym spod Abydos, czekałbym na Polikseni-dasa, Ŝeby go
zniszczyć. A co robi Eumenes? Kręci się koło Elai jak pies za własnym ogonem.-
— Rzymianie chcą utrzymać Abydos, aby sobie ułatwić przeprawę przez Hellespont
do Azji. Dla Eumenesa waŜniejsza od cieśniny jest Elaja. Bez tego portu nie -
mógłby istnieć Pergamon.
— Skąd ci to przyszło do głowy?
— Powtarzam jedynie myśli, które czasami udaje mi się odczytać z twej twarzy.
— No tak... myślałem o tym. Nie pamiętam kiedy, ale na pewno myślałem. Czy inne
sprawy teŜ potrafisz wyczytać z mojej twarzy?
Znała go juŜ na tyle, aby wyczuć, iŜ teraz zechce ją upokorzyć za to, Ŝe przed
chwilą musiał jej przyznać słuszność.
— Wolę wysłuchać tego, co sam z własnej woli mi objawisz.
— Podobno otrzymujesz potajemnie listy?
— Nim dostanę je do rąk, przechodzą przez kancelarię.
— Nie pouczaj mnie. Sam wiem. Kto pisał — ojciec?
— Ojciet nie pisuje do mnie.
— A kto? .
— Czasami... Antiochis, Hegesianaks... lub twoi poddani, Ptolemeuszu, gdy swymi
prośbami nie śmieją ciebie niepokoić.
— Zdaje się, Ŝe zapomniałaś jeszcze jedno imię wymienić...
Zdołała zapanować nad przeraŜeniem, lecz nie mogła się powstrzymać od spojrzenia
na Ptolemeusza. Jakby po raz pierwszy ujrzała nieforemną twarz z mięsistym nosem,
pulchnymi wargami; grube powieki przysłaniały wodniste oczy.
— Uprawiasz konszachty z Tebami. Jakiś kapłan przesyła ci wiadomości. Oboje
knujecie za moimi plecami porozumienie z tym przeklętym Anchmachisemv. nie kręć
głową. Wiem wszystko... a jak nie wszystko, to dosyć, Ŝeby udowodnić spisek.
Przy zabitym przewodniku karawany powracającej z Teb do Aleksandrii znaleziono
list najwyraźniej do ciebie skierowany, podpisany przez jakiegoś Zojlosa!
8
— I cóŜ było w tym liście?
— OtóŜ właśnie! Piszący powoływał się na przestrogi zawarte w poprzednim piśmie.
O co chodzi? Odpowiedz!
— Ten znaleziony list jest sfałszowany. Ktoś napisał go i podrzucił, aby nas
poróŜnić. Nie znam nikogo imieniem Zojlos.
— Oddaj mi poprzedni list albo sam znajdę.
— Nie znajdziesz, bo go nie było.
— Kłamiesz.
— Dowiedź mi kłamstwa.
— Tak ze mną zaczynasz? Oddaj mi zaraz tamten list.
— Poszukaj i weź — jeśli zdołasz znaleźć.
Trzask ciśniętego o posadzkę krzesła zagłuszył okrzyk przeraŜenia Kleopatry.
Tego jednak za mało było rozwścieczonemu. Chwytał, co mu wpadło pod rękę: lampy,
alabastrowe naczynia, posąŜki — i rozbijał o marmury. Miotając się po komnacie
raptem zatrzymał się przy łoŜu.
— Tu! Wiem od twojej słuŜebnej, Ŝe nie pozwalasz tykać materacy. Pod spodem
chowasz listy!
Stanąwszy z rozpostartymi ramionami pomiędzy nim a posłaniem, jęła błagać:
— Nie czyń tego. Nie rewiduj łoŜa tej, która zawsze była ci posłuszna. OkaŜ mi
zaufanie, Ptolemeuszu... zaklinam cię na pamięć matki, którą kochałeś...
Odepchnięta pod ścianę upadła na kolana, pochyliła nisko głowę i znieruchomiała.
Ptolemeusz zdarł z posłania kapę, w ślad za nią poleciały na podłogę poduszki i
kołdry. Dobrawszy się do materacy, macał rozcapierzonymi dłońmi.
— Jest! — wrzasnął — znalazłem!... A widzisz... ty oszustko! Wiedziałem,
wiedziałem, Ŝe tak będzie... jest!
Zamilkł osłupiały. Wyszarpnięta spod materaca, zaczepiona włosami peruczki o
zakrzywione palce laleczka z wypalanej gliny w stroju kreteńskiej damy dyndała w
powietrzu nóŜkami zwisającymi spod dzwonowatej spódniczki.
Cisnął ją ze wstrętem, wytarł dłoń o ubranie i teraz dopiero poszukał wzrokiem
Ŝony. Zamknięte oczy i bezkrwiste lica sprawiały wraŜenie martwych. Ukląkł przy
niej, ujął pod brodę i zwrócił jej twarz ku swojej.
9
— Co ci jest? PrzecieŜ ci nic nie zrobiłem? Spójrz na mnie, no, odezwijŜe się,
kochana... mów coś do mnie...
Sztywne ciało bezwładnie legło na podłodze. Ptolemeusz poderwał się z kolan
cucić zemdloną. Schwycił naczynie z wodą, wylał wszystką na pobladłą twarz, a
ujrzawszy, Ŝe powieki zaczynają drgać, wybuchnął radośnie:
— No widzisz! śyjesz! Nic ci się nie stało! KaŜę dziś jeszcze powiesić tę,
która ośmieliła się oczerniać małŜonkę faraona, albo zamknąć ją w piwnicy razem
z wygłodzonym szakalem. Popatrz na mnie... no, prędzej... twój Ptolemeusz
czeka...
Gdy przyszła do siebie, posadził ją sobie na kolana i gładząc po włosach,
pocieszał:
— KaŜę kapłanom ogłosić cię arcykapłanką barana Mendesa, jak kiedyś ogłoszono
królową Arsinoe i moją prababkę, oraz oddawać twemu posągowi cześć nie mniejszą
niŜ posągowi barana. Jeszcze dziś polecę jubilerowi dostarczyć ci tuzin lalek.
Jeśli ci się nie spodobają, wrzucimy jubilera do sadzawki... Czemu się nie
odzywasz? Uśmiechnij się! Słyszysz? Chcę, Ŝebyś się do mnie uśmiechnęła!
Kleopatra uśmiechnęła się z wysiłkiem.
Podniecony faraon, w poczuciu zwycięstwa nad słabością małŜonki, kołysał ją w
ramionach i z ustami przy jej włosach mruczał:
— Dziś przyjdę do ciebie na noc. Najpierw mi zadeklamujesz coś ładnego, a
potem będę zasypiał wyobraŜając sobie, Ŝe płynę łódką, dokoła mnie kłonią się
trzciny lotosowe, a dzika gąska wzbija się i szybuje w niebo. Ale ja zamiast
patrzeć za nią, poszukam głowy mojej Kleopatry... — urwał i nadstawił ucha. —
Kto tam chce wejść? Prędzej! Pozwalam!
Wszedł pokojowiec i upadł na twarz przed faraonem, trzymającym na kolanach
małŜonkę.
— śycie, Zdrowie, Siła, Moc, któryś jest wielki jak Hefajstos...
— Co tam znów? Gadaj prędzej.
— Przybył oficer z Patary. Pilne wiadomości.
— Antioch pobity?!
— Jeszcze nie, ale Rzymianie uderzyli na port. Chcą zdobyć i zająć całą Licję.
— Licję! — Ptolemeusz gwałtownie powstał z miejsca zrzucając z kolan małŜonkę.
— Siedem lat temu Antioch zagarnął Licję. Źa-
10
grabił naszą Licję! Widzisz? — zwrócił się ku siedzącej u jego stóp. — Teraz
nadeszła kara bogów. Sprawcie, bogowie, by Rzymianie czym prędzej odebrali mu
Licję. A co Licyjczycy? Powstali przeciw Antiochowi? Wyrzucili z Patary syryjską
załogę? Wspierają Rzymian? Opowiadaj!
— Licyjczycy... — jęknął przeraŜony.
— Wymordowali załogi Antiocha?
— Licyjczycy...
— Gadaj wreszcie, durniu!
— Licyjczycy opowiedzieli się za Antiochem.
— Cooo? — faraon postąpił krok ku dworzaninowi a ten, śmiertelnie przeraŜony,
wił się wydając jęki:
— śycie, Moc, Siła, śywy Obrazie Horusa. Bezrozumni i podli oczerniają twój
promieniejący majestat mówiąc, Ŝe dość się wycierpieli pod Ptolemeuszami, płacąc
podatki poborcom faraona. Set im pomieszał w głowach. Podle kłamią twierdząc, Ŝe
lepiej im się wiodło pod rządami Antiocha... naleŜy ich wszystkich wybić,
oćwiczyć, dać na poŜarcie krokodylom! Czytam to, panie, królu, faraonie,
Majestacie, śycie, Moc, Siła, czytam z boskiej twarzy...
— Wynoś się. Czekaj... gdzie wysłannik z Patary?
— Jest, jest, czeka. Będzie mówił, jeŜeli przy twoim majestacie przemówić zdoła.
Przybył równieŜ poseł, przysłany przez króla Eumenesa.
— Teraz mi to mówisz, bałwanie? Ruszaj stąd!
Była wreszcie sama, podniosła się z podłogi, pozbierała szczątki rozbitej lalki,
wrzuciła do alabastrowego naczynia. Usiadła i pocierając wyziębłe dłonie
pomyślała, Ŝe tak oto rozbite zostały wszystkie jej złudzenia; a nawet nie one,
gdyŜ tych juŜ od dawna nie miała — podeptana została jej gotowość do ochraniania
i wspierania małŜonka. Od tej chwili będzie go obserwować, jak się obserwuje
nieprzyjaciela, i nigdy więcej nie da się zaskoczyć. Porzuciła go w swym sercu,
niech zginie lub niech go pochłonie szaleństwo...
Ptolemeusz stanął w drzwiach, jednym tchem wyrzucając z piersi:
— Twój starszy brat, Seleukos, król Lizymachii, wydał wojnę Eumenesowi!
Słyszysz? Mamy wojnę w Azji. To juŜ nie głupie
11
Antiochowe przemarsze po Pizydii! Seleukos z czterema tysiącami najemnych wojsk
stoi pod Pergamonem. Zjednał sobie Ga-latów i teraz ich bandy plądrują
pergamońskie ziemie. Z pomocą synowi nadciąga ojciec wiodąc sześć tysięcy
konnicy. Zamierzam wysłać Pergamonowi posiłki... Jeśli mi za nie z góry zapłacą!
No co — jesteś zadowolona?
Rozczarowany jej milczeniem zemścił się zapowiadając oschle:
— Przyjdę dziś wieczór i zostanę na noc. Nie Ŝyczę sobie Ŝadnych lalek pod
materacem. śeby tamto było ostatni raz.
Spacerując aleją przystanęła nad sadzawką, która kiedyś tak się podobała jej
ojcu; w zamyśleniu patrzała na zastygły w kolorowej mozaice obraz wesela Peleusa
i Tetydy. Od dnia odwiedzin ojciec nie zwrócił się juŜ do niej, zawziętym
milczeniem podkreślając urazę, z jaką w sercu odjechał. Nie wiedziała nawet, czy
uzyskał obiecaną poŜyczkę z kantoru Egibiego z Babilonii? Kiedy w tej sprawie
dyskretnie zasięgnęła informacji, diojketa objawił wyraźne zakłopotanie: „Owszem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl pingus1.htw.pl
NATALIA ROLLECZEK TRZY CÓRKI KRÓLA
/
N.
TRZY CÓRKI KRÓLA
20. ;iM7
NATALIA ROLLECZEK TRZY CÓRKI KRÓLA
Tom trzeci
INSTYTUT WYDAWNICZY „NASZA KSIĘGARNIA" WARSZAWA 1987
Tekst © Copyright by Natalia Rolleczek, Warszawa 1987 Cover © Copyright by Jan
Bokiewicź, "Warszawa 1987
Okładkę i stronę tytułową projektował JAN BOKIEWICŹ
At<c
\
i
Ptolemeusz wpadł do sypialni Kleopatry i nie pozdrawiając Ŝony rozglądał się
podejrzliwie. Zanim zdąŜyła zapytać o powód wzburzenia, wybuchnął wściekle:
— Czy ten oszust znowu zamierza cię odwiedzić? Miałaś od niego list! Przyznaj
się, bo i tak go znajdę!
— Nie wiem, o kogo pytasz? Kto miałby do mnie pisać?
— Wiesz. Zbladłaś na mój widok. Twój ojciec przyjechał pod moją nieobecność,
Ŝeby coś wyłudzić.
— Ojciec niczego nie wyłudzał. Przyjechał, aby się ze mną zobaczyć, a ty
rozmyślnie wyjechałeś do Pannion, Ŝeby spotkania uniknąć.
/
— Jeśli niczego nie chciał, po co naradzał się z diojketą i z tym twoim
parszywym Tyryjczykiem Aristonem? Chcę wiedzieć, skąd go wytrzasnęłaś? To jakiś
nowy szpieg Antiocha! Dlaczego nie odpowiadasz?
— Postawiłeś tak wiele pytań naraz, Ŝe teraz nie wiem, na które najpierw mam
odpowiedzieć?
Jak zwykle, gdy łagodnością starała się oddalić nieporozumienie, wpadł w jeszcze
większą wściekłość.
— MoŜesz nie odpowiadać wcale. Wszystko juŜ załatwione i knowania twojego taty
— na nic. Wrócili moi posłowie wysłani do Rzymu. Przyjęto ich tam z
wdzięcznością i z uszanowaniem naleŜnym mojemu majestatowi. W nagrodę kaŜdy
otrzymał cztery tysiące asów.
— Za co?
5
— Za przekazanie senatowi moich gratulacji z okazji przepędzenia Wielkiego
Króla z Grecji. W moim imieniu wyrazili zachętę, aby legiony czym prędzej
wyprawiły się do Azji, gdzie ja gotó-wem wesprzeć wszelkie ich działania
przeciwko Antiochowi. I co ty na to? — z chełpliwym wyzwaniem patrzał na
pobladłą Kleopatrę. — Urządziłem to tak sprytnie, Ŝe nawet ty nie wiedziałaś o
wysłaniu posłów. Znakomicie to obmyśliłem. Nie mogę przecieŜ dopuścić, aby
Eumenes zagarnął wszystkie korzyści. Ja muszę być uznany za pierwszego
sprzymierzeńca Rzymian, Eumenes na drugim miejscu, potem — Rodos. Reszta mnie
nie obchodzi. OdezwijŜe się!
— Nie jestem tak biegła ani w mowie, ani w myślach, by tobie dorównać, pozwól
więc, Ptolemeuszu, Ŝe będę nadal milczała.
Jej odpowiedź dosyć mu pochlebiła, lecz zadowolenie szybko ustąpiło niepokojowi,
czy ta spokojna twarz, z czystym czołem, nie kłamie? Gdyby bodaj raz zmusić Ŝonę
do ujawnienia, co myśli o nim i co za jego plecami knuje? Po ojcu musiała
odziedziczyć podstępną naturę, jak po matce wzięła barbarzyńską skrytość. Na
pozór uprzejma, wyrozumiała, posłuszna i... niech to demony porwą! Wszystko było
udane, oszustwo, dla wywiedzenia go w pole!
Ostatnie niepomyślne wieści z terenu walk kazały mu się zastanawiać, czy nie
nadto się pospieszył z wysłaniem gratulacji do Rzymu? Doświadczał udręki
niepewności trapiącej wszystkich słuŜalców: nigdy nie wiedzą, jak daleko się w
gorliwości posunąć?
Podtruwany niespokojnością o dalsze losy rzymsko-syryjskiej wojny Ptolemeusz jął
wylewać skargi:
— Głupi Rodyjczyk Pauzystratos dał się nabrać na podstęp Po-liksenidasa, przez
co i sam zginął. Dobrze tak staremu osłu! Miejsce Pauzystratosa zajął młodszy
odeń Eudamos, Liwiusza zastąpi Emi-liusz Regillus. Jednego tylko Eumenesa
wymienić się nie da. CóŜ z tego, kiedy i on kręci się bezskutecznie po morzu,
większej krzywdy nie wyrządzając syryjskiej flocie. Czas, aby uderzył. Czas
najwyŜszy. Wszyscy na to czekamy! — walnął pięścią w stół. — Gdy Rzymianie
pokonają Antiocha, wtedy ja odbiorę Celesyrię. I Licję, którą nam zagrabił. Mam
wszelkie prawa do Patary. KaŜę sobie wypłacić odszkodowanie za te lata, kiedy
nie otrzymywałem procentów od sum twojego posagu. ZaŜądam zwrotu strat
wyrządzonych naszemu handlowi! — Podniecając się coraz bardziej przy-
6
pomnieniem krzywd zarówno prawdziwych, jak i wyimaginowanych, wykrzykiwał: —
Myślisz, Ŝe nie wiem, iŜ Antioch, uwierzywszy w plotkę o moim zgonie, wyprawił
się z całą flotą na Cypr?! Gdyby jego okrętów nie wymiotła burza, a Ŝołnierzy
nie wybiła zaraza — Cypr byłby jego. A poniewaŜ mu się to nie udało, słał
przeróŜne obiecanki, bylebym tylko i tobą się oŜenił.
— Jeśli Ŝyczysz sobie, abym powróciła do Antiochii, uczynię to natychmiast.
Nie spodziewając się podobnej wypowiedzi, bąknął:
— Chcesz mnie porzucić? Dla kogo?
— Nie rozumiem.
— Pytam, za kogo chcesz się ponownie wydać?
Bez słowa podniosła i opuściła dłoń gestem takiego znuŜenia, Ŝe na trawionego
gorączką napastliwości przyszło opamiętanie.
— Nie wypędzam cię przecieŜ... nie o tym.mówiłem. Ale gdy ojciec przyjechał tu
pod moją nieobecność, wystroiłaś się jak na wielkie święto Izydy! I jeszcze
kazałaś się wnieść w krześle tronowym do sali, gdzie on czekał. Po to wszystko,
aby mu się pokazać!
— Masz słuszność, Ptolemeuszu. Chciałam, aby ojciec ujrzał, czym jest godność
małŜonki Epifanesa.
— No, no... na drugi raz zabraniam. Bez mojego pozwolenia nie wolno ci wkładać
insygniów małŜonki faraona.
— Na pewno tego więcej nie zrobię.
Mógł juŜ być zadowolony z jej uległości, lecz jątrząca go podejrzliwość uczepiła
się nowego pretekstu.
— Jeszcze nie odpowiedziałaś, kim jest ów Ariston? Kto mu pozwolił wglądać w
finanse państwa?
— Gdy byłeś poza Aleksandrią, Ariston słuŜył mi radą. To on wykazał zadłuŜenie
ojca u bankierów aleksandryjskich i wyjaśnił strapionemu, Ŝe przy takim stanie
rzeczy nie uzyska nowej poŜyczki. Ariston pragnął pozostać na słuŜbie u króla
Ptolemeusza, lecz nie mogąc się ciebie doczekać, wyjechał.
Ułagodzony wzmianką o poraŜce finansowej Antiocha i nadto juŜ zmęczony własną
irytacją Ptolemeusz nie odezwał się. Kleopatra zaś siedziała z dłońmi złoŜonymi
na kolanach i spuszczonym wzrokiem, pomna na to, Ŝe jej spojrzenie rozdraŜnia go
i bardziej jeszcze podnieca do kłótni.
7
— Rzymianie — podjął po chwili rozwaŜania, od których jego myśl nie mogła się
uwolnić — rozwijają parady na morzu, rzymskie i pergamońskie okręty włóczą się
od Hellespontu po wyspy Samos, Chios marnując czas. Gdybym ja miał dowództwo
floty w ręku, nie odpływałbym spod Abydos, czekałbym na Polikseni-dasa, Ŝeby go
zniszczyć. A co robi Eumenes? Kręci się koło Elai jak pies za własnym ogonem.-
— Rzymianie chcą utrzymać Abydos, aby sobie ułatwić przeprawę przez Hellespont
do Azji. Dla Eumenesa waŜniejsza od cieśniny jest Elaja. Bez tego portu nie -
mógłby istnieć Pergamon.
— Skąd ci to przyszło do głowy?
— Powtarzam jedynie myśli, które czasami udaje mi się odczytać z twej twarzy.
— No tak... myślałem o tym. Nie pamiętam kiedy, ale na pewno myślałem. Czy inne
sprawy teŜ potrafisz wyczytać z mojej twarzy?
Znała go juŜ na tyle, aby wyczuć, iŜ teraz zechce ją upokorzyć za to, Ŝe przed
chwilą musiał jej przyznać słuszność.
— Wolę wysłuchać tego, co sam z własnej woli mi objawisz.
— Podobno otrzymujesz potajemnie listy?
— Nim dostanę je do rąk, przechodzą przez kancelarię.
— Nie pouczaj mnie. Sam wiem. Kto pisał — ojciec?
— Ojciet nie pisuje do mnie.
— A kto? .
— Czasami... Antiochis, Hegesianaks... lub twoi poddani, Ptolemeuszu, gdy swymi
prośbami nie śmieją ciebie niepokoić.
— Zdaje się, Ŝe zapomniałaś jeszcze jedno imię wymienić...
Zdołała zapanować nad przeraŜeniem, lecz nie mogła się powstrzymać od spojrzenia
na Ptolemeusza. Jakby po raz pierwszy ujrzała nieforemną twarz z mięsistym nosem,
pulchnymi wargami; grube powieki przysłaniały wodniste oczy.
— Uprawiasz konszachty z Tebami. Jakiś kapłan przesyła ci wiadomości. Oboje
knujecie za moimi plecami porozumienie z tym przeklętym Anchmachisemv. nie kręć
głową. Wiem wszystko... a jak nie wszystko, to dosyć, Ŝeby udowodnić spisek.
Przy zabitym przewodniku karawany powracającej z Teb do Aleksandrii znaleziono
list najwyraźniej do ciebie skierowany, podpisany przez jakiegoś Zojlosa!
8
— I cóŜ było w tym liście?
— OtóŜ właśnie! Piszący powoływał się na przestrogi zawarte w poprzednim piśmie.
O co chodzi? Odpowiedz!
— Ten znaleziony list jest sfałszowany. Ktoś napisał go i podrzucił, aby nas
poróŜnić. Nie znam nikogo imieniem Zojlos.
— Oddaj mi poprzedni list albo sam znajdę.
— Nie znajdziesz, bo go nie było.
— Kłamiesz.
— Dowiedź mi kłamstwa.
— Tak ze mną zaczynasz? Oddaj mi zaraz tamten list.
— Poszukaj i weź — jeśli zdołasz znaleźć.
Trzask ciśniętego o posadzkę krzesła zagłuszył okrzyk przeraŜenia Kleopatry.
Tego jednak za mało było rozwścieczonemu. Chwytał, co mu wpadło pod rękę: lampy,
alabastrowe naczynia, posąŜki — i rozbijał o marmury. Miotając się po komnacie
raptem zatrzymał się przy łoŜu.
— Tu! Wiem od twojej słuŜebnej, Ŝe nie pozwalasz tykać materacy. Pod spodem
chowasz listy!
Stanąwszy z rozpostartymi ramionami pomiędzy nim a posłaniem, jęła błagać:
— Nie czyń tego. Nie rewiduj łoŜa tej, która zawsze była ci posłuszna. OkaŜ mi
zaufanie, Ptolemeuszu... zaklinam cię na pamięć matki, którą kochałeś...
Odepchnięta pod ścianę upadła na kolana, pochyliła nisko głowę i znieruchomiała.
Ptolemeusz zdarł z posłania kapę, w ślad za nią poleciały na podłogę poduszki i
kołdry. Dobrawszy się do materacy, macał rozcapierzonymi dłońmi.
— Jest! — wrzasnął — znalazłem!... A widzisz... ty oszustko! Wiedziałem,
wiedziałem, Ŝe tak będzie... jest!
Zamilkł osłupiały. Wyszarpnięta spod materaca, zaczepiona włosami peruczki o
zakrzywione palce laleczka z wypalanej gliny w stroju kreteńskiej damy dyndała w
powietrzu nóŜkami zwisającymi spod dzwonowatej spódniczki.
Cisnął ją ze wstrętem, wytarł dłoń o ubranie i teraz dopiero poszukał wzrokiem
Ŝony. Zamknięte oczy i bezkrwiste lica sprawiały wraŜenie martwych. Ukląkł przy
niej, ujął pod brodę i zwrócił jej twarz ku swojej.
9
— Co ci jest? PrzecieŜ ci nic nie zrobiłem? Spójrz na mnie, no, odezwijŜe się,
kochana... mów coś do mnie...
Sztywne ciało bezwładnie legło na podłodze. Ptolemeusz poderwał się z kolan
cucić zemdloną. Schwycił naczynie z wodą, wylał wszystką na pobladłą twarz, a
ujrzawszy, Ŝe powieki zaczynają drgać, wybuchnął radośnie:
— No widzisz! śyjesz! Nic ci się nie stało! KaŜę dziś jeszcze powiesić tę,
która ośmieliła się oczerniać małŜonkę faraona, albo zamknąć ją w piwnicy razem
z wygłodzonym szakalem. Popatrz na mnie... no, prędzej... twój Ptolemeusz
czeka...
Gdy przyszła do siebie, posadził ją sobie na kolana i gładząc po włosach,
pocieszał:
— KaŜę kapłanom ogłosić cię arcykapłanką barana Mendesa, jak kiedyś ogłoszono
królową Arsinoe i moją prababkę, oraz oddawać twemu posągowi cześć nie mniejszą
niŜ posągowi barana. Jeszcze dziś polecę jubilerowi dostarczyć ci tuzin lalek.
Jeśli ci się nie spodobają, wrzucimy jubilera do sadzawki... Czemu się nie
odzywasz? Uśmiechnij się! Słyszysz? Chcę, Ŝebyś się do mnie uśmiechnęła!
Kleopatra uśmiechnęła się z wysiłkiem.
Podniecony faraon, w poczuciu zwycięstwa nad słabością małŜonki, kołysał ją w
ramionach i z ustami przy jej włosach mruczał:
— Dziś przyjdę do ciebie na noc. Najpierw mi zadeklamujesz coś ładnego, a
potem będę zasypiał wyobraŜając sobie, Ŝe płynę łódką, dokoła mnie kłonią się
trzciny lotosowe, a dzika gąska wzbija się i szybuje w niebo. Ale ja zamiast
patrzeć za nią, poszukam głowy mojej Kleopatry... — urwał i nadstawił ucha. —
Kto tam chce wejść? Prędzej! Pozwalam!
Wszedł pokojowiec i upadł na twarz przed faraonem, trzymającym na kolanach
małŜonkę.
— śycie, Zdrowie, Siła, Moc, któryś jest wielki jak Hefajstos...
— Co tam znów? Gadaj prędzej.
— Przybył oficer z Patary. Pilne wiadomości.
— Antioch pobity?!
— Jeszcze nie, ale Rzymianie uderzyli na port. Chcą zdobyć i zająć całą Licję.
— Licję! — Ptolemeusz gwałtownie powstał z miejsca zrzucając z kolan małŜonkę.
— Siedem lat temu Antioch zagarnął Licję. Źa-
10
grabił naszą Licję! Widzisz? — zwrócił się ku siedzącej u jego stóp. — Teraz
nadeszła kara bogów. Sprawcie, bogowie, by Rzymianie czym prędzej odebrali mu
Licję. A co Licyjczycy? Powstali przeciw Antiochowi? Wyrzucili z Patary syryjską
załogę? Wspierają Rzymian? Opowiadaj!
— Licyjczycy... — jęknął przeraŜony.
— Wymordowali załogi Antiocha?
— Licyjczycy...
— Gadaj wreszcie, durniu!
— Licyjczycy opowiedzieli się za Antiochem.
— Cooo? — faraon postąpił krok ku dworzaninowi a ten, śmiertelnie przeraŜony,
wił się wydając jęki:
— śycie, Moc, Siła, śywy Obrazie Horusa. Bezrozumni i podli oczerniają twój
promieniejący majestat mówiąc, Ŝe dość się wycierpieli pod Ptolemeuszami, płacąc
podatki poborcom faraona. Set im pomieszał w głowach. Podle kłamią twierdząc, Ŝe
lepiej im się wiodło pod rządami Antiocha... naleŜy ich wszystkich wybić,
oćwiczyć, dać na poŜarcie krokodylom! Czytam to, panie, królu, faraonie,
Majestacie, śycie, Moc, Siła, czytam z boskiej twarzy...
— Wynoś się. Czekaj... gdzie wysłannik z Patary?
— Jest, jest, czeka. Będzie mówił, jeŜeli przy twoim majestacie przemówić zdoła.
Przybył równieŜ poseł, przysłany przez króla Eumenesa.
— Teraz mi to mówisz, bałwanie? Ruszaj stąd!
Była wreszcie sama, podniosła się z podłogi, pozbierała szczątki rozbitej lalki,
wrzuciła do alabastrowego naczynia. Usiadła i pocierając wyziębłe dłonie
pomyślała, Ŝe tak oto rozbite zostały wszystkie jej złudzenia; a nawet nie one,
gdyŜ tych juŜ od dawna nie miała — podeptana została jej gotowość do ochraniania
i wspierania małŜonka. Od tej chwili będzie go obserwować, jak się obserwuje
nieprzyjaciela, i nigdy więcej nie da się zaskoczyć. Porzuciła go w swym sercu,
niech zginie lub niech go pochłonie szaleństwo...
Ptolemeusz stanął w drzwiach, jednym tchem wyrzucając z piersi:
— Twój starszy brat, Seleukos, król Lizymachii, wydał wojnę Eumenesowi!
Słyszysz? Mamy wojnę w Azji. To juŜ nie głupie
11
Antiochowe przemarsze po Pizydii! Seleukos z czterema tysiącami najemnych wojsk
stoi pod Pergamonem. Zjednał sobie Ga-latów i teraz ich bandy plądrują
pergamońskie ziemie. Z pomocą synowi nadciąga ojciec wiodąc sześć tysięcy
konnicy. Zamierzam wysłać Pergamonowi posiłki... Jeśli mi za nie z góry zapłacą!
No co — jesteś zadowolona?
Rozczarowany jej milczeniem zemścił się zapowiadając oschle:
— Przyjdę dziś wieczór i zostanę na noc. Nie Ŝyczę sobie Ŝadnych lalek pod
materacem. śeby tamto było ostatni raz.
Spacerując aleją przystanęła nad sadzawką, która kiedyś tak się podobała jej
ojcu; w zamyśleniu patrzała na zastygły w kolorowej mozaice obraz wesela Peleusa
i Tetydy. Od dnia odwiedzin ojciec nie zwrócił się juŜ do niej, zawziętym
milczeniem podkreślając urazę, z jaką w sercu odjechał. Nie wiedziała nawet, czy
uzyskał obiecaną poŜyczkę z kantoru Egibiego z Babilonii? Kiedy w tej sprawie
dyskretnie zasięgnęła informacji, diojketa objawił wyraźne zakłopotanie: „Owszem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]